Obarczył ją odpowiedzialnością za obecny kryzys i zagroził odejściem, jeśli nie zostaną przeprowadzone niezbędne reformy, poczynając od stworzenia rządu jedności narodowej.

Przemówienie prezydenta Giorgio Napolitano po zaprzysiężeniu w parlamencie zamieniło się w mowę oskarżycielską. Szef państwa, pierwszy w historii, który dwa razy wybrany został na to stanowisko, najpierw podziękował parlamentowi za zaufanie, następnie skarcił całą włoska klasę polityczną za doprowadzenie do poważnego kryzysu instytucjonalnego, z powodu m.in. uporczywego ociągania się ze zmianą ordynacji wyborczej, z winy której nikt nie wygrał ostatnich lutowych wyborów.

Fatalny pat, jakiego jesteśmy świadkami, mówił szef państwa, jest rezultatem głuchoty sił politycznych. Jeśli tak będzie dalej, wyciągnę z tego konsekwencje, dodał Napolitano. Obserwatorzy interpretują to jako gotowość złożenia dymisji przez prezydenta, który ma już za sobą jedną 7-letnią kadencję.

Reklama