Wartości wypisane w sercu miej, nie na koszulkach” – to jeden z najbardziej rozpoznawalnych cytatów autorstwa Wojtka Sosnowskiego, znanego jako Sokół. Rozpoznawalny, bo trafił również na koszulki produkowane przez Prosto Wear, markę ubrań sygnowaną przez Sokoła.
Dziś polskie marki odzieżowe tworzone przez raperów wymieniać można by długo: PLNY, Prosto, Koka, Outsidewear, Diil, Terrorym, Stoprocent, Alkopoligamia, El Polako, PFK Kompany, MassDenim 98, HiFi Wear. Drugie tyle to marki inspirowane hip-hopem i skierowane do jego fanów, ale tworzone bez związków z konkretnymi muzykami. Jakkolwiekby było, raperzy, którzy jeszcze kilka lat temu za punkt honoru brali sobie podkreślanie, że nie tworzą dla pieniędzy, dziś potrafią dochodowe biznesy robić nie tylko na muzyce.
W Stanach Zjednoczonych nie jest żadną tajemnicą, że ubraniowy biznes często przynosi raperom znacznie większe zyski niż nagrania. Pionierem wśród raperów na odzieżowym rynku była legendarna grupa Wu Tang Clan, która swoje ubrania pod marką „Wu Wear” zaczęła produkować w 1995 r. Dziś to ogromny oraz bardzo poważny biznes. Kilka przykładów: hip-hopowy gwiazdor 50 Cent inkasował rocznie ponad 20 mln dol. ze sprzedaży ubrań marki G-Unit Clothing Company. Powstała ona w 2003 r., kiedy raper wydał swój album „Get rich or die trying”. Szybko udało mu się zbić majątek.
Jeszcze lepiej radzi sobie nowojorski raper Jay-Z. Już w 1999 r. założył Roca Wear, którą tak dobrze rozwinął (m.in. stworzył specjalną linię dla kobiet, której twarzą została wschodząca gwiazda hip-hopu Ciara), że w 2007 r. za sprzedaż w niej udziałów dostał aż 204 mln dol. i prawo do dalszego zarządzania marką. W 2011 r. połączyła ona swoje siły z inną hip-hopową linią odzieżową Billionaire Boys Club sygnowaną przez Pharrella Williamsa. Świetnie na rynku radzą sobie także inne tuzy rapu: kilkanaście milionów dolarów rocznie zysku przynoszą ubrania sygnowane marką Rich & Infamous Snoop Doga czy Sean Jean Puffa Daddy’ego.
Reklama

Każdy ma kolekcję, pozdrawiamy konkurencję

W Polsce prekursorem odzieżowego biznesu jest Jacek Granicki, czyli Tede. W wywiadach podkreśla, że od ubrania zależy samopoczucie człowieka, a możliwość ich projektowania to spełnienie dziecięcych marzeń. Własną markę wymyślił już w 1998 r. i przekornie nazwał ją PLNY, od razu dając do zrozumienia, o co mu chodzi. Zaczynał od koszulek, w których pokazywał się w teledyskach i na koncertach. Dopiero po kilku latach na poważnie zajął się marką i połączył siły z dawnym kumplem Michałem Rejentem „Krugerem”. Ten miał doświadczenie, którego brakowało Tedemu – jako 19-latek już w 1994 r. założył swoją pierwszą firmę szyjącą ciuchy dla skejtów. – Tedego znałem z deskorolki, też jeździł. On wiedział, że zajmuję się ubraniami, i kiedy postanowił mocniej zainwestować w ten biznes, zgłosił się do mnie – opowiada Rejent. Był 2005 r., kiedy PLNY zaczęło przemieniać się w prawdziwą markę odzieżową.
W 2003 r. inny warszawski raper Wojciech „Sokół” Sosnowski zaczął eksperyment z odzieżą. W ramach swojej wytwórni Prosto uruchomił firmę szyjącą ciuchy Prosto Wear. Pierwsze koszulki z logo Prosto wyprodukowane zostały jako zwykłe gadżety reklamowe mające promować płyty. Po kilku latach okazało się, że to ubrania utrzymują muzykę. Dzisiaj można je kupić w niemal każdym skate-shopie w Polsce, a także w Stanach, Czechach czy na Słowacji. W ofercie: dżinsy, koszulki, bluzy, są też dresy, czapki z daszkiem i skarpetki. – Własna marka odzieżowa to wynik zainteresowań Sokoła. Dla niego ubrania odgrywają ważną rolę w wizerunku, tworzą całościowo artystę – mówi nam Maciej Rabeko, odpowiedzialny w Prosto Wear za produkcję odzieży. – Jest to oczywista podstawa do zrobienia interesu, ale firma nie powstała tylko dla samej kasy. To jest raczej sposób na budowanie bliższego kontaktu z fanami. Młodzi hip-hopowcy chcą się utożsamiać z muzykami, dlatego chętnie noszą ciuchy firmowane przez raperów – tłumaczy.
Po przetarciu szlaków przez Tedego i Sokoła do odzieżowego biznesu zaczęło przekonywać się coraz więcej muzyków. Na tyle dużo, że jak rapował Sokół: „Każdy ma kolekcję, pozdrawiamy konkurencję”. Rynkowo moment był idealny. Nastoletni słuchacze hip-hopu z lat 90. na początku XXI wieku mieli już po dwadzieścia kilka lat i co ważne – własne pieniądze. To oni byli początkowo napędem odzieżowych firm hip-hopowych. Równolegle zaczęło dorastać kolejne pokolenie fanów. – Naszymi klientami jest młodzież od 16. do 25. roku życia. Gimnazjaliści, licealiści i studenci. Ale już nie tylko faceci. Od 2011 r. mamy linię PLNY Lala stworzoną specjalnie dla dziewczyn i ku naszemu zaskoczeniu, choć nie jest to zaskoczenie całkowite, to wcale nie są dziewczyny superzwiązane z hip-hopem, tylko te, którym się po prostu podobają nasze projekty – opowiada nam Kruger. – Wcześniej hip-hopowe ubrania dla kobiet nie były wcale fajne. To były albo damskie wersje męskich dresów, albo szorty i koszulki z głębokimi dekoltami. Teraz są one znacznie bardziej wysmakowane i dlatego PLNY Lala jest w całości prowadzona i projektowana u nas przez kobiety – dodaje.
Każda hip-hopowa marka jest trochę inna. Diil, prowadzona przez związanego z Hemp Gru Wilka, czy JP – związana z krakowskim zespołem Firma, są na rynku ciuchów odłamem radykalnym. U nich na koszulkach i bluzach pojawiają się hasła nawołujące do atakowania policji; zupełnie inne są PLNY Tedego – to ciuchy kolorowe, prześmiewcze, czasem jak w linii Gruby Grubas wręcz niekojarzące się z hip-hopem, a raczej z miejskim stylem.

Miejskie haute couture

Bardzo dużo marek, jak choćby Respekt Wear związane z Molestą, El Polako Luxury Wear firmowane przez Don Guralsko, 5g rapera Włodiego, PFK Kompany tworzona przez Fokusa znanego z Paktofoniki, mieści się gdzieś pośrodku. Coraz lepiej na rynku radzi sobie też dosyć młoda marka Koka sygnowana przez Pezeta, która na rynku pojawiła się w 2010 r. To ewidentnie ubrania wskazujące na fascynacje muzyczne, ale często noszone naprzemiennie przez te same osoby – nie wykluczają się wzajemnie i dlatego ich twórcy nie czują się jeden dla drugiego konkurencją.
Przy okazji prowadzenia tego biznesu hip-hopowcy przeszli też przyspieszoną szkołę przedsiębiorczości. Piotr Więcławski, Vienio z legendarnego warszawskiego składu Molesta, biznes rozkręcał, jeżdżąc darmowym autobusem Ikei do Raszyna, gdzie mieściła się zaprzyjaźniona szwalnia. Tede i Sokół początkowo, tak jak przy muzyce, chcieli i przy ubraniach robić wszystko sami. Musieli jednak nauczyć się dzielić obowiązkami. – Do 2009 r. markę rzeczywiście bezpośrednio nadzorował Sokół. Jednak im bardziej rosła, tym mocniej zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie nad wszystkim zapanować. Teraz zajmuje się tylko strategicznymi decyzjami. – Kolory, kroje, graficy – to wszystko jest zlecane na zewnątrz – opowiada Maciej Rabeko. Podobnie Tede – jest copywriterem, wymyśla hasła na ubrania, ale odkąd w firmie jest Kruger, to on wziął na siebie odpowiedzialność za całość produkcji.
W efekcie hip-hopowe marki stają się coraz bardziej profesjonalne. To już nie tyle kilka koszulek i bluz, co zróżnicowane linie odzieżowe kierowane do różnych klientów, z wieloma nowymi projektami w ciągu roku i coraz to nowymi pomysłami. – Od 2013 r. mamy cztery stałe sezonowe kolekcje, a oprócz nich jeszcze specjalne dostawy, np. na Dzień Dziecka, dodatkowe projekty z serii dla dzieci PLNY Grosze – opowiada Kruger. – W zeszłym roku mieliśmy ok. 120 projektów, w tym planujemy prawie 200, bo chcemy mieć więcej akcesoriów – dodaje. Efekt: od 2005 do 2012 r. obroty PLNY urosły niemal 10-krotnie.
Podobnie jest z Prosto Wear. – Mamy rocznie dwie kolekcje w każdej z naszych czterech specjalnych linii: Klasyk, Elegancko, Sport i Lebel. Coraz więcej wypuszczamy też ubrań dla kobiet, bo widać, że i ten rynek szybko się rozwija – zapewnia Rabeko.
Oficjalnie muzycy nie lubią tego przyznawać, ale dziś gdyby nie ten odzieżowy biznes, wielu nie miałoby pieniędzy na wydawanie płyt. Ubrania zarabiają na muzykę, muzyka promuje ubrania.
ikona lupy />
Zbyszek-Zibi-Niedziałek / Media