Sojusz Paryż-Warszawa rozpada się już na starcie.
Ostatnie wypowiedzi prezydenta Francji Francois Hollande’a o konieczności federalizacji Europy studzą nadzieje tych, którzy po erozji francusko-niemieckiego tandemu chcieli budować sojusz Warszawy z Paryżem. Z Francją, domagającą się strefy euro z własnym rządem i budżetem, Polsce nie po drodze. Realizacja takich pomysłów oznacza naszą marginalizację w Unii.
– Mamy absolutnie nietypowy i wyjątkowy okres w relacjach polsko-francuskich. Powinniśmy to nie tylko docenić, lecz także w stopniu maksymalnym wykorzystać – mówił 8 maja podczas wizyty nad Sekwaną prezydent Bronisław Komorowski. – Jest ogromny obszar wspólnych zainteresowań, jest też obszar wart toczenia dyskusji, aby wspólne interesy zamieniać w realia w ramach obowiązującej już od ładnych paru lat umowy o strategicznych relacjach między Polską a Francją, którą dopiero od roku można wdrażać w życie – dodawał.
Od czasu, gdy Hollande zastąpił Nicolasa Sarkozy’ego w fotelu prezydenta, trwa ocieplenie w stosunkach z Francją. Kadencja socjalisty upływa pod znakiem osłabienia ścisłego sojuszu francusko-niemieckiego na tle niezgody wokół priorytetów polityki europejskiej. Francja, której gospodarka radzi sobie coraz gorzej, zdecydowanie popiera wszelkie pomysły uwspólnotowienia długów. Niemcy nie chcą się na to zgodzić, ponieważ kanclerz Angela Merkel już dziś bywa oskarżana o zbytnią uległość wobec zadłużonych państw południa Europy.
Reklama

Francuska wizja Europy

Paryską wizytę Komorowskiego z okazji 68. rocznicy kapitulacji III Rzeszy niektórzy komentatorzy postrzegali jako sposób na pozyskanie nowego sojusznika. Jednak 150-minutowa konferencja prasowa prezydenta Hollande’a z końca ubiegłego tygodnia poświęcona polityce europejskiej pokazała, że w tej kwestii Francja wciąż pozostaje najbardziej szkodliwym dla Polski krajem UE. I pod tym względem Hollande różni się od Sarkozy’ego niuansami.
Francuski prezydent przedstawił swoją wizję strefy euro: z własnym prezydentem, rządem gospodarzem, budżetem i prawem do zadłużania się na poziomie Eurolandu, a także ze zharmonizowanym systemem podatkowym. Niemcy wskazują, że Unia nie jest na to gotowa pod względem instytucjonalnym, a poza tym wymagałoby to niezwykle trudnych do przeprowadzenia zmian w traktatach. Polska sprzeciwia się wszystkim podobnym propozycjom, upatrując w nich groźbę sformalizowania Europy dwóch prędkości, a także narzucania innym własnych, niezgodnych z naszym interesem rozwiązań (jak harmonizacja podatków, co dla Polski oznaczałoby np. zwiększenie obciążeń przedsiębiorców).
Paryż nie zamierza się też liczyć z tymi, którzy na postulat federalizacji strefy euro patrzą z niepokojem. – Mogę zrozumieć tych, którzy nie chcą przyjąć euro, ale nie mogą oni zatrzymać strefy euro w jej dalszym rozwoju. Jeśli Europa zatrzyma się w obecnej sytuacji, może to oznaczać koniec całego projektu integracyjnego – mówił Hollande w odpowiedzi na pytanie o stosunek do coraz wyraźniejszego dystansowania się Wielkiej Brytanii od Unii Europejskiej. I choć chodziło mu jedynie o Londyn, w praktyce w te słowa powinny się wsłuchać także inne państwa spoza unii walutowej.
Rozbieżność naszych stanowisk jest więc wyraźnie widoczna. I nie zmieni jej ocieplenie retoryki. Owszem, trudno sobie dziś wyobrazić, by Hollande wzorem Jacques’a Chiraca instruował nas, że „straciliśmy dobrą okazję, by się zamknąć”. W relacjach polsko-francuskich można jednak oczekiwać raczej wzmocnienia wymiany handlowej (nad Sekwanę eksportujemy mniej towarów niż do Czech, 13-krotnie mniejszych od Francji pod względem wielkości gospodarki) niż wspólnego frontu politycznego.
ikona lupy />
Obraz autorstwa Eugène Delacroix pt.: "Wolność wiodąca lud na barykady", upamiętniający wydarzenia Rewolucji Francuskiej. / ShutterStock