Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) ostrzega Białoruś przed nawrotem ostrego kryzysu, jeśli Mińsk nie zdemontuje rozbudowanego systemu dotacji dla ludności. Do podobnych wniosków doszedł zdominowany przez Rosję Fundusz Antykryzysowy Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (FA EaWG), z którego kredytu Białoruś korzysta.
Mińsk tymczasem liczy na obie instytucje jako potencjalne źródła finansowania gospodarki. Rozmowy z MFW toczą się od wielu miesięcy, na razie bez rezultatów. Także przedstawiciele FA EaWG nie ukrywają, że Białoruś jest zainteresowana kolejnym kredytem z tego właśnie źródła. 30 kwietnia Mińsk otrzymał piątą transzę przyznanej w 2011 r. pomocy wartej 3 mld dol. Do wyczerpania linii pozostała jeszcze jedna, warta 440 mln dol. Do sfinansowania tegorocznych potrzeb Białorusi przydałoby się jeszcze ok. 1 mld dol.
Mimo przelania pieniędzy, FA EaWG podkreśla, że Białoruś nie spełnia warunków kredytu. Spośród 15 kryteriów Mińsk nie wypełnił pięciu, a kolejne trzy jedynie warunkowo. Przede wszystkim władze białoruskie zastopowały prywatyzację. W 2012 r. udało się sprzedać majątek warty jedynie 23,2 mln dol., a nie jak zakładał fundusz 2,5 mld dol., co oznacza wypełnienie 0,9 proc. planu. Akurat ta kwestia jest jednak po obu stronach w dużej mierze polityczna. Wymóg prywatyzacji został wpisany pod presją Rosji, dążącej do przejęcia kluczowych aktywów białoruskiej gospodarki. Mińsk chce tego za wszelką cenę uniknąć.
Reklama
Dwukrotnie za szybko rośnie też popyt na kredyty, co może stanowić istotny bodziec inflacyjny. Wciąż zdecydowanie za wysoki – w stosunku do możliwości – pozostaje białoruski socjal, jedno ze źródeł poparcia obecnych władz. Białoruś obiecywała obniżenie poziomu dotowania cen do 65 proc. w przypadku usług komunalnych i 15 proc. w przypadku transportu publicznego. W rzeczywistości budżet wciąż pokrywa 78 proc. cen wody, prądu i gazu, a do biletów dopłaca 40 proc. (w stolicy nawet 70 proc.). Z drugiej strony taryfy jednak rosną: od maja mińszczanie płacą za przejazd metrem 2000 rubli (75 groszy, wzrost o 18 proc.), w lutym także o 18 proc. wzrosły ceny energii dla ludności.
Tymczasem krótkoterminowo największym zagrożeniem dla gospodarki pozostaje inflacja. W 2011 r. po gwałtownej dewaluacji rubla ceny wzrosły o ponad 110 proc. Do podobnego wniosku dochodzi MFW. „Dalsze stymulowanie gospodarki, nastawione na wzrost PKB, może ponownie wywołać inflację i presję na kurs wymiany rubla” – czytamy w raporcie instytucji. Mińsk od lat przedkłada bowiem ilość nad jakość. Najważniejsze jest tempo wzrostu PKB, choć niedawne załamanie eksportu spowodowało, że magazyny największych zakładów pękają w szwach od produktów, na które nie ma popytu za granicą. MFW krytykuje też za niski poziom rezerw walutowych i przeregulowaną gospodarkę. 3/4 białoruskiej produkcji wytwarzają centralnie zarządzane przedsiębiorstwa państwowe. Państwo wciąż ustala też ceny niektórych, uznawanych za strategiczne produktów.