W rozmowie z Polskim Radiem przekonuje on, że kraj będzie raczej popierał te państwa UE,które na propozycje głębszej integracji patrzą ostrożnie.

- Z moich rozmów z politykami z kręgu rządowego wynika, że widzą oni Chorwację jako przydatnego sojusznika, który dołączy do bardziej eurosceptycznych członków Unii. Zagrzeb poprze nasze wysiłki reformatorskie, choćby w kwestii ograniczenia transferu kompetencji ze stolic do Brukseli - mówi JamesKer-Lindsay.

Według niego Chorwacja - podobnie jak Wielka Brytania - opowie się za wolnorynkowymi reformami Wspólnoty, ale blokować będzie integrację polityczną. Niechęć Chorwatów do centralizowania się Wspólnoty wynika w dużej mierze ze względów historycznych. -Wielu ludzi czuje, że ciężko walczyli by uciec z jednej federacji (Jugosławii - przyp. red.) i nie mają ochoty zostać częścią kolejnej -przekonuje rozmówca Polskiego Radia.

Reklama

Większość z obywateli Chorwacji liczy raczej na korzyści gospodarcze, jakie przynieść mają choćby fundusze strukturalne które napłyną z Brukseli do Chorwacji. Powstaje jednak pytanie czy kraj będzie w stanie skutecznie wykorzystać taki zastrzyk gotówki .- Problemem jest niesprawna administracja, ale wielu ekspertów mówi też o korupcji. Mieliśmy tu ostatnio wiele procesów sądowych wytoczonych wysoko postawionym urzędnikom. Przecież nawet były premier kraju siedzi za korupcję w więzieniu - wylicza James Ker-Lindsay. I dodaje, że z perspektywy Brukseli przyjęcie pogrążonej w kryzysie Chorwacji nie przyniesie krótkoterminowych korzyści. Jego zdaniem, na dłuższą metę, akcesja pomoże jednak w dalszym ustabilizowaniu sytuacji politycznej na Bałkanach.

>>> Czytaj również: Chorwacja w UE: kolejny kłopot na głowie Unii?