Wynalazkiem, który w największym stopniu zmienił sposób przekazywania informacji i sprawił, że świat zaczął się stawać globalną wioską, wcale nie był internet ani nawet telewizja, lecz telegraf. To on jako pierwszy uwolnił ludzi od konieczności fizycznego dostarczania – osobistego bądź za pomocą zwierząt – wiadomości. Przez dekady w ten sposób informowano o najważniejszych wydarzeniach. Dziś niemal zupełnie zapomniany w kolejnych krajach odchodzi do lamusa.
W najbliższy poniedziałek 15 lipca państwowy indyjski operator telekomunikacyjny Bharat Sanchar Nigam Limited (BSNL) kończy świadczenie usług telegraficznych, co skłoniło część mediów do obwieszczenia, iż tego dnia zostanie wysłany ostatni telegram na świecie. Indie są bowiem jednym z ostatnich państw, w których serwis telegraficzny był ważnym środkiem komunikacji, choć i tak z jego dawnej świetności nie zostało wiele. – Rocznie tracimy 23 mln dol., bo przez SMS-y i smartfony te usługi stały się niepotrzebne – wyjaśnił Shamim Akhtar, generalny menedżer działu telegraficznego BSNL. Firma od kilku lat próbowała zatrzymać spadający popyt – np. telegramy pomiędzy poszczególnymi urzędami zamiast dalekopisami przesyłane są przez internet – a z drugiej strony, aby zmniejszyć straty, dwa lata temu po raz pierwszy od 60 lat podniosła opłatę za wysłanie wiadomości. Wszystko na nic. Dwa lata temu wstrzymano wysyłanie telegramów zagranicznych, teraz nieodwołalnie przyszła pora na krajowe. Liczby jednak nie kłamią. W Indiach wysyłanych jest ok. 5 tys. telegramów dziennie, co daje ok. 150 tys. rocznie, przy czym nadawcą dwóch trzecich są instytucje rządowe. To tylko na pierwszy rzut oka sporo – w 1985 r. wysłano ich rekordowe 60 mln. Przyjmowaniem, przesyłaniem i dostarczaniem telegramów zajmowało się wówczas 12,5 tys. pracowników BSNL, dziś jest ich niespełna tysiąc, a urzędów telegraficznych w całym kraju zostało już tylko 75.

Kable oplatają świat

Reklama
Początki usług telegraficznych w Indiach sięgają połowy XIX wieku, czyli są niewiele młodsze niż sam telegraf. Pierwowzorem tego urządzenia był opracowany w ostatniej dekadzie XVIII wieku przez Francuza Claude’a Chappe’a system wież z semaforami, w których odpowiedni układ ramion oznaczał poszczególne litery czy słowa. We Francji powstała nawet sieć takich telegrafów optycznych, ale system był daleki od doskonałości – drogi w budowie i utrzymaniu, powolny, a po zmroku znaki były słabo widoczne. Przełomem okazał się telegraf elektryczny, który wykorzystywał impulsy elektryczne puszczane przez kabel. Prace nad nim trwały od początku XIX wieku, ale dopiero pod koniec lat 30. udało się przesłać informację na większą odległość. Wynaleźli go Brytyjczycy William Fothergill Cooke i Charles Wheatstone oraz niezależnie od nich Amerykanin Samuel Morse. Ten ostatni opracował przy okazji alfabet, w którym poszczególnym literom odpowiadała kombinacja kropek i kresek, co pozwoliło ograniczyć liczbę kabli do jednego i to Morse'owi przypisywanych jest większość zasług w związku z wynalazkiem i jego upowszechnieniem. 24 maja 1844 r. wysyła on pierwszą wiadomość – słowo „telegram” ukuto dopiero kilka lat później – nowo otwartą linią telegraficzną z Waszyngtonu do Baltimore, której treścią jest wers z biblijnej Księgi Liczb: WHAT HATH GOD WROUGHT („Czego dokonał Bóg”, telegramy w całości pisane były dużymi literami).
Złota era telegramu zaczęła się w 1861 r., gdy przeprowadzono pierwszą transkontynentalną linię telegraficzną w USA. Do tego czasu najszybszym sposobem przekazania informacji ze wschodniego na zachodnie wybrzeże była poczta konna Pony Express, co zajmowało 10 dni. Kabel po dnie Atlantyku położono już w 1858 r., a do 1871 r. Europa miała połączenie telegraficzne ze wszystkimi kontynentami.
Początkowo niektórzy przypisywali telegrafowi niemal magiczne właściwości. W 1870 r. pewna kobieta przyszła ponoć do urzędu telegraficznego w Prusach z koszykiem jedzenia i poprosiła o przesłanie go synowi walczącemu w wojnie z Francją. Kiedy operatorzy przekonywali ją, że telegrafem nie da się wysyłać przedmiotów, odparła, iż słyszała o powoływaniu do wojska telegramem, więc nie rozumie, dlaczego nie da się przesłać kiełbasy. Później jednak – jako że zamiejscowe rozmowy telefoniczne były wówczas bardzo drogie – telegramy stały się powszechną formą szybkiego przekazywania wiadomości. W 1870 r. w Stanach Zjednoczonych wysłano nieco ponad 9 mln telegramów, w 1900 r. było to już ponad 63 mln.
Przez lata jako pierwsze informowały o większości przełomowych wydarzeń. SUCCESSFUL FOUR FLIGHTS THURSDAY MORNING – głosił telegram wysłany w 1903 r., gdy bracia Wright wykonali pierwszy lot samolotem. SOS SOS CQD CQD TITANIC. WE ARE SINKING FAST. PASSENGERS ARE BEING PUT INTO BOATS. TITANIC – brzmiał ostatni telegram wysłany 15 kwietnia 1912 r. drogą radiową z niezatapialnego ponoć – i właśnie tonącego – statku. IT’S A BOY – napisał Edward Teller w telegramie do swoich kolegów z laboratorium Los Alamos po przeprowadzonej w 1952 r. pierwszej próbie z bombą wodorową.
Czasami telegramy zmieniały losy świata. Jak np. depesza Zimmermanna, zaszyfrowana wiadomość wysłana w 1917 r. przez niemieckiego ministra spraw zagranicznych do ambasadora Niemiec w Meksyku upoważniająca go do podjęcia rozmów o sojuszu przeciw Stanom Zjednoczonym. Odszyfrowany przez Brytyjczyków stał się argumentem przesądzającym o przyłączeniu się przez Waszyngton do I wojny światowej. Najczęściej jednak telegramy informowały o wydarzeniach ważnych z jednostkowego punktu widzenia – zgonach, ślubach, narodzinach dzieci, planach podróży, przesyłano nimi gratulacje, życzenia czy kondolencje. Szczyt popularności telegramu przypadł na lata 20. i 30. XX wieku, kiedy w samych tylko Stanach Zjednoczonych wysyłano ich ponad 200 mln rocznie. Aby je dostarczyć, firma Western Union – dziś znana z przekazów pieniężnych, ale przez lata będąca w USA niemal synonimem telegrafu – zatrudniała prawdziwą armię ludzi. Samych tylko posłańców miała 14 tys., operatorów telegrafu, urzędników i maszynistek jeszcze więcej, zaś punktów przyjmowania telegramów 271 tys., z czego 80 proc. poza USA.

E-mail zamiast depeszy

Telegramy można było nadać albo przychodząc osobiście do jednego z takich punktów i wypełniając blankiet, albo dyktując treść wiadomości przez telefon. Koszt zależał od odległości, na jaką miał być nadany oraz od długości komunikatu. Ponieważ większość firm naliczała opłatę za każde słowo, nadawcy starali się być tak lakoniczni, jak to tylko możliwe. Stąd w telegramach pomijano rodzajniki, znaki przestankowe (najbardziej charakterystyczne dla telegramu słowo STOP było tańsze niż kropka kończąca zdanie), a formy grzecznościowe, przymiotniki i czasowniki ograniczano do minimum. Czasem nawet bardziej, jak np. w przypadku pewnego reportera, który chcąc zapytać aktora Cary’ego Granta o wiek, wysłał mu telegram o treści: HOW OLD CARY GRANT?, na co ten mu odpisał: OLD CARY GRANT FINE. HOW YOU? Mistrzem telegraficznej formy okazał się pisarz i dramaturg Oscar Wilde, który pytając wydawcę o sprzedaż jego nowej książki, wysłał mu tylko: ?, a w odpowiedzi otrzymał: !
W 1933 r. Western Union wprowadził do swojej oferty śpiewające telegramy, których treść – zazwyczaj życzenia – była wyśpiewywana przez posłańca. Stały się one na tyle popularne w amerykańskiej kulturze, że wiele osób marzyło o ich otrzymaniu. Jak np. pewna kobieta, która według anegdoty, zobaczywszy w drzwiach posłańca, tak długo go męczyła, by jej zaśpiewał treść, że ten – mimo wyjaśnień, iż to normalny telegram – w końcu uległ i zaintonował: YOUR SISTER ROSE IS DEAD.
Nowinki w stylu śpiewających czy ozdobnych telegramów nie zmieniły jednak tego, że po II wojnie światowej wraz z upowszechnianiem się telefonów i spadkiem cen rozmów zamiejscowych telegram zaczął tracić na znaczeniu. Szczególnie w sprawach innych niż urzędowe, bo w tych jeszcze przez dłuższy czas telegram był najlepszym dowodem, że odbiorca otrzymał wiadomość. Ostateczny cios telegramowi zadały internet i telefonia komórkowa. W całym 2005 r. poprzez Western Union wysłano 21 tys. telegramów. Nic dziwnego, że na początku następnego roku firma kojarzona przez dekady z usługami telegraficznymi zrezygnowała z ich świadczenia. Co więcej, fakt ten zauważony został dopiero po kilku dniach. W ostatnich kilku latach podobną decyzję podjęła spora część narodowych operatorów pocztowych czy telekomunikacyjnych.
Wprawdzie trawestując inny słynny telegram – THE REPORTS OF MY DEATH ARE GREATLY EXAGGERATED wysłany przez Marka Twaina na wieść o pojawieniu się w prasie jego nekrologów – nie można powiedzieć, że informacje o śmierci telegramu są mocno wyolbrzymione, ale trochę wyolbrzymione są. W wielu państwach – z USA na czele – nadal można wysłać telegramy, zmienił się tylko ich charakter. Czasem są one wykorzystywane do przekazywania urzędowych informacji, jak wezwań sądowych czy wezwań do spłaty długów, bo telegram nadal w oczach odbiorcy dodaje powagi sprawie. Tak jest np. w Polsce. – Poczta Polska cały czas oferuje możliwość wysyłania telegramów pocztowych, zarówno przez osoby prywatne, jak i firmy. Oczywiście, szeroki dostęp do innych form komunikowania sprawił, że telegram nie jest już tak popularny jak niegdyś. Najczęściej z telegramów korzystają firmy zajmujące się szeroko pojętymi usługami finansowymi, np. windykacyjne – mówi DGP Grzegorz Warchoł, rzecznik Poczty Polskiej. Przy czym nie jest to usługa tania. Wysłanie telegramu o długości do 160 znaków z terminem dostarczenia do 36 godzin to koszt 15,99 zł, gdy wiadomość ma dotrzeć do adresata w ciągu 6 godzin, koszt rośnie już do 43,05 zł. Ale w wielu krajach telegramy – przekazywane odbiorcy na okolicznościowych drukach – są traktowane jako stylowa, w zamierzony sposób staromodna forma przekazywania życzeń czy gratulacji. I taki telegram wcale nie musi zniknąć. STOP