PARP powinna wspierać zakup przez przedsiębiorstwa nowoczesnych technologii z zagranicy - mówi Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego.

W doposażenie laboratoriów i instytutów badawczych zainwestowaliśmy w tej unijnej perspektywie finansowej 27 mld zł. Ale Polska nie stała się przez to bardziej innowacyjna.

Jeżeli innowacyjność ocenia się jedynie na podstawie rankingów, to na wyniki musimy poczekać, aż obejmą one okres, kiedy z tych nowoczesnych laboratoriów zaczną wypływać wyniki innowacyjnych badań, a polski przemysł zacznie je wdrażać do produkcji. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, czy Polska dzięki tym inwestycjom zyskała koło zamachowe do wytwarzania innowacyjnych technologii. W 2007 r., kiedy przyszłam do resortu, największym problemem naukowców była przestarzała infrastruktura. Obecnie to w naszym kraju są jedne z najnowocześniejszych laboratoriów na świecie, mamy więc fundament, na którym naukowcy i przedsiębiorcy mogą zbudować imponujący gmach. W nowej perspektywie finansowej będziemy się koncentrować na wprowadzaniu wyników badań do gospodarki. I dzięki tym inwestycjom jesteśmy na to gotowi.

Już w tej perspektywie konkursy na wdrażanie B+R prowadziło zależne od pani Narodowe Centrum Badań i Rozwoju oraz Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, podległa ministrowi gospodarki. Prace instytucji już się niekiedy pokrywają, a będą jeszcze bardziej. Czy nie lepiej byłoby je połączyć?

Nie. Potrzebne są w Polsce takie dwie instytucje jak PARP i NCBiR, tyle że ich działania nie powinny się pokrywać, a uzupełniać i wzajemnie wspierać. Głównym celem NCBiR jest stymulowanie podaży nowych technologii dla gospodarki przygotowywanych przez środowisko naukowe, a głównym celem PARP jest stymulowanie popytu przemysłu, małych i średnich przedsiębiorstw na wykorzystywanie nowych technologii w produkcji i usługach. Krótko mówiąc, NCBiR odpowiada za podaż, a PARP za popyt w rozwoju innowacyjnej gospodarki w Polsce.

Reklama

NCBiR powinno nadal koncentrować się na finansowaniu projektów mających na celu tworzenie i wdrażanie nowych i prawdziwie przełomowych technologii. Centrum dysponuje już dużym know-how, ponieważ taką działalność prowadzi od roku 2009. Koncentruje się na wspieraniu projektów oryginalnych, nowatorskich, takich, jakich jeszcze nikt inny nie wymyślił. Wspomnę jedynie o programie pilotażowym BRIdge VC, gdzie partnerami NCBiR są konsorcja funduszy venture capital z Polski i zagranicy. Ich zadaniem jest szukanie polskich i zagranicznych inwestorów kapitałowych zainteresowanych wdrożeniem nowych technologii wypracowanych przez polskich naukowców.

>>> Czytaj też: Trzeba zwalczać grzech nieuctwa

PARP natomiast powinna wspierać zakup nowoczesnych technologii z zagranicy, tak aby polskie przedsiębiorstwa mogły znacząco unowocześniać swoją produkcję lub oferowane usługi. Dobrze też, aby PARP finansowała innowacje otwarte, tzn. usprawniające funkcjonowanie małych firm, które wspólnie aplikują o grant, bo indywidualnie nie byłoby ich na to stać.

Rolą NCBiR jest również aranżowanie współpracy polskich instytutów badawczych z zagranicznymi oraz polskich naukowców z zagranicznymi przedsiębiorcami. Rolą PARP w tym zakresie powinno być wspieranie współpracy polskich przedsiębiorców z zagranicznymi firmami.

Dlaczego PARP miałaby finansować zakupy zagranicznych, a nie polskich technologii?

Bo jest to najszybszy sposób na unowocześnienie firmy i w większości rozwijających się krajów tak się dzieje. Poza tym zakup gotowych i przetestowanych technologii jest tańszy i nie jest obarczony ryzykiem. PARP powinna więc dofinansowywać małe i średnie firmy, które cierpią na brak innowacyjnych rozwiązań, ale nie mogą czekać, aż zakończą się nad nimi prace badawcze. Z tym że agencja powinna szczególnie dbać o to, aby te kupowane technologie były faktycznie najnowocześniejsze i innowacyjne.

Co to da?

Jeśli małe czy średnie przedsiębiorstwa zaczną korzystać z najnowocześniejszych technologii dostępnych w świecie, przyzwyczai to je do konkurowania nie tylko ceną, ale też nowoczesnością własnych produktów lub usług i monitorowania najnowszych osiągnięć informatyki, robotyki, automatyki itd. Oswoją się w ten sposób z korzyściami, nie tylko ekonomicznymi, które za tym idą. Powinno to z kolei doprowadzić do zainteresowania się osiąganiem przewag konkurencyjnych w oparciu o rozwiązania, które w świecie są jeszcze nieznane. Rozbudzimy w ten sposób ich popyt na jeszcze nowsze technologie i wówczas zaczną korzystać z kreatywności polskich naukowców, aby nowatorstwem rozwiązań technologicznych zdobywać przewagi konkurencyjne.

>>> Czytaj też: PARP i NCBiR powalczą o pieniądze z nowego unijnego programu

Kto w nowym podziale ról ma finansować drobnego przedsiębiorcę, jeśli będzie chciał kupić polską technologię?

W pierwszym rzędzie PARP. Zakupy licencji lub patentów na nowe rozwiązania technologiczne wypracowane w Polsce powinna finansować agencja podległa ministrowi gospodarki. Jeśli jednak technologia nie została jeszcze wypracowana, a przedsiębiorca wie jedynie w ogólnym zarysie, co i jak chce unowocześnić, i do tego potrzebne jest przeprowadzenie odpowiednich badań, wówczas finansującym powinno być NCBiR.

Stworzenie nowej technologii nie zawsze musi się wiązać z ogromnymi nakładami i wsparciem PARP lub NCBiR. Jeśli przedsiębiorca z sektora rolno-spożywczego chciałby wprowadzić na rynek nowy napój, to może się zgłosić bezpośrednio do SGGW, by mu naukowcy przygotowali propozycje nowych receptur. Do tego nie potrzeba milionowych inwestycji. Przekonujemy do tego sektor nauki, musimy przekonać także przedsiębiorców.

>>> Czytaj też: Raport PwC: Innowacje priorytetem dla 97 proc. firm na świecie

Rozmawiała już Pani o takim podziale kompetencji z ministrem gospodarki?

Prace na temat podziału zadań w nowym Programie Operacyjnym Inteligentny Rozwój trwają już od miesięcy. Koordynowane są przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego z udziałem odpowiednich ministrów reprezentujących zarówno MG, jak i MNiSW oraz z innych resortów. Jesteśmy już po dwóch turach negocjacji.

Skoro NCBiR będzie koncentrowało się na komercjalizacji wyników badań, to czy mamy jakiś pomysł na to, by te technologie zostawały w Polsce? Na razie znamy założenie: do 2020 r. zaangażowanie prywatnego kapitału w B+R ma wzrosnąć z 2 mld zł do 16 mld zł. Jak to zrobić?

To jest problem stymulowania popytu na nowatorskie rozwiązania technologiczne wypracowane w polskich uczelniach i instytutach ze strony przemysłu i przedsiębiorstw. I tutaj widzę ogromną rolę ministra gospodarki. To od jego działań zależy, czy przekona polskich przedsiębiorców, by angażowali się finansowo w badania i rozwój oraz komercjalizację. NCBiR już to robi finansując jedynie takie badania, na które jest popyt ze strony przedsiębiorców. Zgłaszają oni wspólnie z naukowcami projekty, które potencjalnie chcą komercjalizować np. w programach Blue Gas, INNomed, Strategmed, programie lotniczym i na potrzeby technologii obronnych.

Aby zainteresować przedsiębiorców nie tylko zakupem nowych technologii, ale też wdrażaniem tych, które są opracowywane w Polsce, PARP powinna także finansować przedsiębiorcom staże i stypendia choćby w Dolinie Krzemowej na wzór programu Top 500 Innovators. Jeśli na własne oczy zobaczą rezultaty wprowadzania w światowych firmach innowacyjnych technologii, poznają sposoby wdrażania innowacji, zobaczą szybki rozwój tych firm oparty o nowe technologie, wówczas chętniej będą to stosowali u siebie. Szkolenia ex katedra w niczym nie pomogą. Szkoda na nie pieniędzy.

Wiemy to, bo finansujemy podobne staże 500 polskim naukowcom. Już widzimy jak to ich zachęca do kreatywnej pracy nad własnymi, nowymi projektami technologicznymi, zmian w otoczeniu instytucjonalno-biurokratycznym, wiary we własne możliwości twórcze. Teraz sami dążą do komercjalizacji swoich prac.

MNiSW zakończyło nabór w konkursie na brokerów innowacji. Na czym będzie polegała ich praca?

Brokerzy innowacji mają łączyć naukowców z przedsiębiorcami. Ich zadaniem będzie przeprowadzenie stron przez cały proces biurokratyczny – rejestrację patentów, zawiązywanie spółek. To wszystko będzie rolą brokera, który ma także pomagać w prowadzeniu negocjacji pomiędzy stronami w sprawie wysokości udziałów czy dzielenia się ewentualnymi zyskami w przyszłości.

Na co zostanie wykorzystane 6,5 mln zł przeznaczone na ten konkurs i ile osób się zgłosiło?

Wpłynęło 71 zgłoszeń. Osobiście uważam, że to niewiele, choć przyznać muszę, że wymagania były dosyć wysokie. Około 30 osób zostanie zakwalifikowanych. Za pieniądze z programu chcemy zapoznać ich z najlepszymi praktykami w zakresie innowacyjności i komercjalizacji, które już istnieją w Polsce, ale też tymi z zagranicy.

Nie efektywniej byłoby wysłać i te osoby na zagraniczne staże?

Pamiętajmy, że nie jest to jedyny program przygotowujący kadry do komercjalizacji wyników badań. W ramach TOP 500 Innovators 200 osób, naukowców i pracowników centrów transferu technologii wróciło już z najlepszych ośrodków na świecie np. ze Stanford University czy University of California w Berkeley. NCBR uruchamia właśnie SIMS - Science Infrastructure Management Support, czyli wsparcie zarządzania infrastrukturą badawczą beneficjentów. Program skierowany jest do pracowników laboratoriów polskich uczelni oraz instytutów badawczych. Otrzymają oni możliwość staży w takich jednostkach badawczych na jak IBM, CERN, inst. Maxa Plancka.

W Brokerach Innowacji, mimo, że to tylko program uzupełniający dla kadr sektora B+R, chcemy by uczestnicy spotykali się z praktykami także z zagranicznych centrów transferu technologii.

Komu będą podlegali brokerzy, NCBiR?

Ci przeszkoleni w ramach programu pochodzą z wydziałów uczelni i instytutów naukowych oraz współpracujących z nimi centrów transferu technologii. Uważam, że bez rzeszy takich fachowców nie uda się cały proces komercjalizacji, szczególnie, gdy za kilka lat skończy się nasz atut w postaci dotacji unijnych. Na szczęście niektóre uczelnie już otworzyły kierunki kształcące brokerów innowacji we własnym zakresie, więc powoli kształtuje się już spory rynek ekspertów w dziedzinie komercjalizacji wyników badań.

Jak zamierza Pani przekonać naukowców do komercjalizacji ich prac?

Argumentami ekonomicznymi, bo uważam je za najbardziej przekonujące. Już przy ocenie jednostek naukowych, szczególnie z nauk ścisłych i technicznych, uwzględniamy ich zgłoszenia patentowe, udział w targach i wystawach, liczbę i jakość nowych wzorów użytkowych, wprowadzonych wyników prac naukowych do przedsiębiorstw. Im więcej mają takich osiągnięć, tym większe dostaną wsparcie finansowe z budżetu państwa. Przypomnę, że kiedyś podstawą oceny była jedynie liczba publikacji, co nie zachęcało do współpracy z przedsiębiorcami.

Ponadto chcemy uwłaszczyć naukowców. W tym celu zmieniamy ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym. Zgodnie z tym dokumentem to naukowcy będą nie tylko właścicielami praw autorskich, lecz także majątkowych, a nie publiczne jednostki naukowe. Mając świadomość, że komercjalizacja ich wynalazków może przynieść im duże zyski, będą mieli większą motywację, by nie zostawiać swoich projektów w szufladzie. Będą więc sami żywotnie zainteresowani, by dotrzeć do przedsiębiorców, którzy zainwestują w komercjalizację. I chociaż może nie najlepiej to zabrzmi, ale uważam, że żądza zysków może być tu głównym motorem działania.

MNiSW chce również by naukowcy mieli prawo wnoszenia aportem do spółek praw autorskich i nie musieli równocześnie odprowadzać od tego podatku. Co na to minister finansów?

Ministerstwo Finansów jest bardzo przychylne temu pomysłowi. Zakończyły się już prace na uszczegółowieniem przepisów, nad oszacowaniem skutków zmian itd. Zresztą to rozwiązanie jest częścią większego pakietu rozwiązań fiskalnych mających na celu wsparcie sektora badań i rozwoju, podobnie jak odpisy 1 proc. CIT na rzecz jednostek naukowych.

Niektóre rozwiązania rząd już przyjął. W ubiegłym tygodniu zmieniona została ustawa o zamówieniach publicznych, która pozwoli naukowcom oszczędzić czas dotychczas tracony na żmudne procedury przetargowe, na zakup sprzętu i odczynników do badań. Jeżeli sama procedura przetargowa trwa kilka miesięcy, to w dobie globalnego wyścigu naukowców o wyniki badań jest to strata nie do nadrobienia. Próg, poniżej którego nie będzie konieczności przetargów to 200 tys. euro dla uczelni, i 130 tys. euro dla instytutów naukowych.

>>> Czytaj też: Innowacje: biznes poszuka kontaktu z naukowcami

Na ile to, o czym rozmawiamy dzisiaj, będzie aktualne za kilka miesięcy, skoro podobno na jesieni składa pani rezygnację?

Dementuję informację, że mam zamiar odejść w najbliższym czasie. Chcę dokończyć to, co zaczęłam w MNiSW. Choć oczywiście w sprawie stanowisk w Radzie Ministrów decydujący głos należy do premiera.