Koszty odtwarzania sieci z tego powodu przez PKP to w tym roku 8,5 mln zł (to równowartość remontu 9 przystanków kolejowych). W ciągu pół roku opóźnienia pociągów z tego tytułu wyniosły ponad 1,5 tys. godzin. Jak obliczają PKP PLK, od początku 2012 r. opóźnienia dotknęły ponad milion pasażerów.

– To dobrze zorganizowane szajki, które działają na zamówienie. Jeszcze kilka lat temu operowały na opuszczonych szlakach, dziś kradną w biały dzień, nawet w obszarze gęsto zabudowanym – usłyszeliśmy w PKP.

Kolej alarmuje, że łupem złodziei padają m.in. semafory i sygnalizatory, napędy zwrotnic i ciężary naprężające sieć, co stwarza ryzyko wykolejenia pociągów. W 2012 r. zniknęło 62 km szyn i 140 km sieci trakcyjnej. Łącznie doszło do prawie 5 tys. kradzieży (o ponad 2 tys. więcej niż rok wcześniej).

>>> Czytaj też: Nieruchomości PKP: kolejarze wyprzedają dworce i grunty

Reklama

W 2012 r. straty podskoczyły do 21 mln zł, były 2,5 razy większe niż dwa lata wcześniej. Najczęściej znikają elementy zawierające miedź, które są odsprzedawane w punktach skupu złomu. Wyhamowanie kradzieży w pierwszej połowie tego roku jest tylko pozorne: większość strat powstaje zwykle w II półroczu. Eksperci dodają, że spadły ceny miedzi w skupie: do 21 zł za 1 kg w porównaniu z 24 zł rok wcześniej. Nowością jest to, że kradzieże infrastruktury bywają skoordynowane z okradaniem pociągów.

Na Śląsku SOK odnotowała przypadki, w których złodzieje wykorzystują zatrzymanie pociągu z powodu rozebrania części trakcji do okradania składu: złodzieje otwierają węglarki, wysypują zawartość na tory, a do pracy przystępują wynajęci zbieracze. Za worek węgla można uzyskać 5 zł. Zjawisko przybrało tak niepokojące rozmiary, że zapadła decyzja o utrzymywaniu pod napięciem sieć 3000 V nawet na liniach czasowo wyłączonych z eksploatacji. To jednak przeszkoda tylko dla amatorów. Policja zwraca uwagę na fachowość przestępców. Działają tak sprawnie, że informacja o zaniku napięcia w PKP pojawia się w centrali już po dokonaniu kradzieży (śledczy badają, czy część z nich nie współpracuje z pracownikami kolei).

W walce o infrastrukturę z kolejarzami sprzymierzyli się przedstawiciele telekomów i energetyki. Orange, który zarządza 95 proc. infrastruktury telekomunikacyjnej w Polsce, stwierdził w latach 2009–2012 1,6 mln uszkodzonych łączy, a koszty odtworzenia oszacował na 95 mln zł. Złodzieje nagminnie wykopują kable z ziemi albo dewastują kanalizację teletechniczną. Pomagają dopiero znakowanie kabli (tzw. sztuczne DNA) i inwestycje w ochronę, która ma dostęp do elektronicznego systemu zabezpieczeń. Ponadto ruszył program zastępowania metalowych elementów takimi, które są wykonane np. z tworzyw sztucznych. Funkcjonariusze kontrolują też na dużą skalę punkty skupu złomu.

Przedstawiciele telekomów szacują, że w 95 proc. przypadków sprawcy pozostają niewykryci. Na kolei wykrywalność przestępstw w tym roku to 14 proc., ale większość sprawców jest wypuszczana. – Apelujemy o stosowanie kwalifikacji karnej kradzieży i dewastacji wynikającej z art. 254 kodeksu karnego – mówi Robert Kuczyński z PKP PLK. Wynika z niego, że za niszczenie infrastruktury można trafić za kratki nawet na osiem lat. Mimo że weszły w życie w sierpniu 2011 r., sądy większość przypadków traktują jako działanie przeciwko mieniu z kodeksu wykroczeń.

Branża bez skutku zabiega o wprowadzenie bezgotówkowego obrotu złomem. Pułap płatności gotówkowych miałby wynosić 500 zł. Jeśli ktoś będzie chciał sprzedać w skupie więcej złomu, nie otrzymywałby płatności gotówką, ale przelewem.

>>> Polecamy: Struktura PKP, czyli zawiłości kolejowego imperium