37,1 mln – tyle osób oficjalnie mieszka dzisiaj nad Wisłą. Inni wolą wyjechać. Do 2018 roku za granicę wyprowadzi się kolejne pół miliona rodaków.

W ubiegłym roku liczba Polaków przebywających za granicą co najmniej rok zwiększyła się o 100 tys., do ok. 1,6 mln – wynika z szacunków GUS o rozmiarach emigracji. Oznacza to, ze liczba stałych mieszkańców naszego kraju skurczyła się do 37,1 mln – gdy wliczy się także tych, którzy są na obczyźnie krócej niż 12 miesięcy.

Wróciliśmy więc do poziomu ludności z końca 1984 r. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie mieszkający nad Wisła imigranci. I nie jest to tylko zabawa statystykami, bo zgodnie z prawem unijnym od przyszłego roku (dokładnej daty jeszcze nie podano) w porównaniach międzynarodowych będzie wykorzystywana liczba rezydentów, a ci, którzy mieszkają za granicą ponad rok, będą liczeni do ludności krajów, w których przebywają. Zamiast więc 38,5 mln – jak mówią dziś oficjalne statystyki – od przyszłego roku, gdy wejdą w życie odpowiednie regulacje Eurostatu, będzie nas już tylko 37,1 mln. W tej liczbie ok. 200 tys. mieszkańców stanowią przybysze spoza naszego kraju, także nielegalni, przebywający nad Wisłą od ponad roku. Gdyby nie oni, Polska liczyłaby 36,9 mln mieszkańców. Do tej liczby zresztą niebawem dojdziemy.

>>> Czytaj więcej: GUS: 2,13 mln Polaków przebywało na emigracji na koniec 2012

Wciąż również rośnie liczba Polaków, którzy nie planują szybkiego powrotu z zagranicy. Potwierdzają to rodacy z Wielkiej Brytanii. – Obserwujemy coraz większe zainteresowanie emigrantów znad Wisły takimi zagadnieniami, jak zakładanie i prowadzenie firm w Wielkiej Brytanii, zakup domu, zdobywanie brytyjskich kwalifikacji, co świadczy o planach osiedlenia się, jeśli nie na stałe, to na pewno na dłużej niż rok – mówi Elżbieta Ślebzak, dyrektor firmy doradczej Polish Matters Consulting i wydawca portalu Twój Sukces UK. Dodaje, że coraz więcej jest tez klientów zainteresowanych opracowaniem ścieżek kariery. – Zaraz po otwarciu brytyjskiego rynku pracy w 2004 r. na Wyspy najczęściej przyjeżdżali mężczyźni, którzy – po zadomowieniu się – stopniowo sprowadzali z Polski żony i dzieci. Teraz zaczynają sprowadzać także rodziców w wieku emerytalnym – kontynuuje Ślebzak. Także dlatego obecne szacunki GUS potwierdzają prognozy DGP z 2011 r. Już wtedy alarmowaliśmy, że wkrótce zostanie nas jedynie 37 mln. Ci, którzy wyjechali szukać pracy po wstąpieniu naszego kraju do Unii, w większości nie mają zamiaru wracać. Na emigracji radzą sobie bowiem znacznie lepiej niż w kraju.

Reklama

>>> Czytaj też: Emigracja: Polacy po 50. nie marzą o powrocie do kraju

Polacy nadal będą wyjeżdżać

Według szacunków prof. Krystyny Iglickiej, demografa, rektora Uczelni Łazarskiego, w ciągu najbliższych pięciu lat wyjedzie z Polski kolejne 500–800 tys. osób, które dołączą do obecnych 2,1 mln polskich emigrantów. – Z naszych obserwacji wynika, że Polacy są w dalszym ciągu zainteresowani wyjazdami do pracy za granicę – potwierdza Agnieszka Żerek, dyrektor działającego na Wyspach biura porad prawnych Legalis.

Nadal będzie się więc zmniejszać liczba stałych mieszkańców (rezydentów) naszego kraju. A co za tym idzie – osłabnie siła naszego głosu w strukturach europejskich. Od 1 listopada 2014 r. wchodzi bowiem w życie część traktatu lizbońskiego wprowadzająca nowy system głosowania w Radzie UE. Dotychczas Polska miała w niej 27 głosów ważonych, tyle ile Hiszpania i zaledwie o dwa głosy mniej niż Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy. Za nieco ponad rok zacznie jednak obowiązywać system podwójnej większości, a przy głosowaniach będzie brana pod uwagę również liczba ludności państw, które popierają lub odrzucają dane rozwiązanie. Można więc sobie wyobrazić sytuację, w której przegramy któreś z ważnych głosowań tylko ze względu na zmianę metodologii Eurostatu, w wyniku której nasz kraj będzie liczył już nie 38,5 mln ludzi, ale o 1,4 mln mniej.

>>> Czytaj też: Masowa emigracja za granicę nie wróży dobrze rynkowi mieszkaniowemu

Przyszłych problemów z systemem emerytalnym (w przyszłości nie będzie komu pracować i utrzymywać starszego pokolenia Polaków) i stopniowej utraty pozycji w wyniku postępujących niekorzystnych zmian demograficznych nie zrekompensuje nam poprawa w statystykach dotyczących poziomu bogactwa w RP. Zmiana metodologii sprawi bowiem, że Eurostat na nowo przeliczy dane dotyczące np. wysokości PKB na mieszkańca w poszczególnych krajach Unii Europejskiej, także te historyczne. Wówczas się okaże, że polski PKB per capita odpowiadał w ubiegłym roku nie 66 proc. średniej unijnej, lecz 68 proc. – wynika z naszych szacunków, które przedstawiliśmy w wydaniu DGP z 13 sierpnia tego roku. Może i na papierze będziemy więc bogatsi, ale zarazem mniej wpływowi na salonach w Brukseli.