Warszawa spełniła z nawiązką zobowiązania przyjęte w protokole z Kioto. Zamiast wymaganych 6 proc. do 2010 r. udało się ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o 29 proc. A to nie wszystko, czym możemy się pochwalić
Wystarczy rzut oka na statystyki, by zrozumieć, jak wielki krok naprzód wykonała Polska pod względem ochrony środowiska. Przemysł jest czystszy i bardziej energooszczędny niż kiedyś. Emitujemy do atmosfery znacznie mniej trujących gazów. Oczyszczamy znacznie większą ilość ścieków. Zaczynamy walkę o lepszą jakość wód. Staramy się też, aby więcej śmieci trafiało do odzysku, a nie do składowania.
Prymus Europy
– Pod względem ochrony środowiska nadrobiliśmy wszystkie zaległości, a możemy nawet służyć za wzór dla innych krajów – cieszy się prof. Zbigniew Kasztelewicz z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Z kolei prof. Andrzej Mizgalski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, były wiceminister środowiska, wskazuje, że najszybsze i największe efekty osiągnęliśmy w zakresie ograniczania emisji do atmosfery.
– Dotyczy to zwłaszcza emisji przemysłowych i z dużych miast. Paradoksalnie znacznie gorzej jest w małych miasteczkach i na wsi, gdzie często pali się odpadami i używa marnej jakości paliwa – wskazuje prof. Mizgalski. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego chociaż liczba zakładów kwalifikowanych jako uciążliwe w porównaniu z 1990 r. nieznacznie wzrosła, to emitują one 20-krotnie mniej pyłów, czterokrotnie mniej dwutlenku siarki, trzykrotnie mniej tlenku węgla i dwukrotnie mniej tlenków azotu.
Reklama
>>> Czytaj też: Ministerstwo środowiska: Polska szuka porozumienia ws. klimatu
Kłopoty z PR
Pomimo osiągnięć Polska nie jest jednak postrzegana na świecie jako kraj zielonej awangardy. – Nawet więcej, przykleja się nam etykietkę hamulcowego całego procesu, przede wszystkim z tego powodu, że Polska nie zgodziła się, m.in. za moją sprawą jako ministra, na mapę drogową do niskoemisyjnej gospodarki – mówi prof. Kraszewski. Chodzi o sprzeciw Polski wobec przyjęcia zobowiązań wykraczających ponad przyjęty już unijny cel 20-proc. obniżki emisji do 2020 r.
Bruksela chciałaby bowiem podwyższyć poprzeczkę i zobowiązać państwa członkowskie do większej redukcji do końca dekady. Komisja w ramach mapy drogowej chciałaby też nałożyć na państwa członkowskie deklarację o dalszych redukcjach z horyzontem czasowym aż do 2050 r. – Polska prezydencja szczytu klimatycznego słusznie zwraca uwagę, że zielone zmiany powinny być umotywowane w kategoriach gospodarczych – mówi prof. Kraszewski.