W ostatnim czasie coraz więcej słychać o ożywieniu na rynku nieruchomości mieszkaniowych.
W raporcie NBP na temat sytuacji na rynku nieruchomości pojawiła się nawet prognoza wzrostu popytu i w konsekwencji cen mieszkań. Oliwy do ognia ma dolać m.in. rządowy program Mieszkanie dla Młodych (MdM). Państwowe wsparcie mieszkalnictwa na tym się nie skończy. Prowadzone są prace nad programem rozwoju rynku mieszkań na wynajem z udziałem BGK.
Ale zasadność realizacji tych programów wydaje się mocno wątpliwa. Szczególnie w sytuacji, gdy państwowa kasa świeci pustkami do takiego stopnia, że szef resortu finansów musi się decydować na kontrowersyjne i kosztowne politycznie zmiany w OFE. W kontekście szczupłości budżetowych środków mnogość publicznych programów wsparcia budownictwa mieszkaniowego i angażowane w to wielomiliardowe kwoty są wręcz zdumiewające.
Reklama
Chociaż MdM ma być wolny od pewnych wad swojego poprzednika – Rodziny na Swoim (RnS) – to zasadnicze wątpliwości i zastrzeżenia wobec tego rodzaju wsparcia pozostają. Czy po bolesnych doświadczeniach wspierania budownictwa mieszkaniowego publicznymi programami w USA i w niektórych krajach Europy Zachodniej trudno sobie wyobrazić, że tego typu działanie w Polsce też może sprzyjać tworzeniu nierównowagi makroekonomicznej (nadmierny wzrost kredytu i aktywności budownictwa)? Czy MdM rzeczywiście wesprze najbardziej potrzebujących pomocy w staraniach o mieszkanie, czy raczej podobnie jak RnS okaże się bardziej programem wsparcia dla deweloperów i banków? Czy MdM skieruje publiczne środki do tych, którzy naprawdę nie są w stanie zaspokoić swoich potrzeb mieszkaniowych bez państwowego wsparcia, czy raczej do tych, którzy i tak są uprzywilejowaną grupą z odpowiednią zdolnością kredytową i wkładem własnym, a dzięki programowi zaoszczędzą trochę swoich środków i/lub kupią o kilka metrów większe mieszkanie? Rolą państwa jest rozwiązywanie prawdziwych społecznych problemów czy dofinansowywanie „luksusowej konsumpcji mieszkaniowej”?
ikona lupy />
Mieszkanie / ShutterStock