Wielka Brytania ograniczy dostęp do zasiłków dla imigrantów z innych krajów Unii Europejskiej i będzie próbowała zreformować unijne zasady swobodnego przepływu osób – zapowiedział David Cameron. W tekście opublikowanym na łamach wczorajszego „Financial Timesa” brytyjski premier nazwał decyzję laburzystowskiego rządu o pełnym otwarciu rynku pracy dla obywateli nowych państw członkowskich – w tym Polaków – „kolosalnym błędem”. „Zmieniamy zasady, aby nikt nie przyjeżdżał do tego kraju i oczekiwał, że od razu dostanie zasiłek dla bezrobotnych” – napisał Cameron.

Wraz końcem roku upływa siedmioletni okres przejściowy dla obywateli Bułgarii i Rumunii, co wśród Brytyjczyków budzi obawy o to, że dojdzie do powtórki sytuacji z 2004 r., gdy liczba imigrantów z ośmiu przyjętych wówczas do UE państw Europy Środkowo-Wschodniej kilkakrotnie przekroczyła rządowe szacunki.

Zgodnie z zapowiedzią szefa brytyjskiego rządu nowi imigranci nie będą przez pierwsze trzy miesiące otrzymywać zasiłków dla bezrobotnych, ich wypłata zostanie ograniczona do sześciu miesięcy, chyba że ubiegający się o zasiłek udowodni, że ma realną szansę na dostanie pracy, nowi imigranci nie będą od razu uprawnieni do zasiłków mieszkaniowych, a ci, którzy zostaną przyłapani na żebractwie lub spaniu na ulicy, będą deportowani bez prawa do powrotu przez rok. Ponadto czterokrotnie wzrosną kary dla pracodawców, którzy nie płacą minimalnej pensji. Część z tych zmian może być wprowadzona od razu, ale niektóre wymagają drogi parlamentarnej, co oznacza, że ich wejście w życie przed końcem roku będzie niemożliwe. Zgodnie z szacunkami organizacji MigrationWatch UK przez najbliższe pięć lat do Wielkiej Brytanii co roku będzie przyjeżdżać 50 tys. obywateli Bułgarii i Rumunii.

>>> Czytaj też: Brytyjscy naukowcy: imigranci zapłacili więcej podatków niż pobrali zasiłków

Reklama

Cameron chce także zmienić zasady funkcjonowania swobodnego przepływu osób, czyli jednego z fundamentów, na których oparta jest Unia Europejska. – Dziś UE wygląda inaczej niż 30 lat temu. Musimy przyjąć do wiadomości fakt, że swobodny przepływ osób wywołał masowe ruchy ludności spowodowane ogromnymi nierównościami w dochodach. W ramach naszego planu zreformowania Unii będziemy pracować wraz z innymi krajami nad oparciem zasady swobodnego przepływu osób na bardziej rozsądnych podstawach – przekonuje. Rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie corocznego maksymalnego limitu imigrantów z krajów UE lub ograniczenie swobody przepływu osób z krajów uboższych, dopóki dochód w tych krajach nie osiągnie określonego procentu unijnej średniej.

Przeforsowanie takich zmian w ramach UE będzie jednak bardzo trudne. Unijny komisarz ds. zatrudnienia i spraw socjalnych Laszlo Andor nazwał propozycję Camerona „niefortunną i przesadzoną reakcją”, a komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding podkreśliła, że zasada swobodnego przepływu osób w UE jest nienegocjowalna.
Niedawno Komisja Europejska przedstawiła opracowanie, z którego wynika, że jedynie minimalny odsetek wewnątrzunijnych migrantów uprawia tzw. migracje zasiłkowe, czyli przeprowadza się po to, by korzystać z lepszych świadczeń socjalnych bez podejmowania pracy.

Cameron ma jednak w ręku pewne atuty. Zapowiedział, że jeśli Partia Konserwatywna wygra wybory w 2015 r., to w ciągu dwóch lat Brytyjczycy będą mogli zdecydować w referendum, czy kraj ma pozostać w Unii, czy też z niej wystąpić. Perspektywa wyjścia Londynu – czego nie chce ani Cameron, ani Bruksela – może skłonić obie strony do renegocjowania na nowo wzajemnych stosunków. Brak takiej woli ze strony Brukseli tym bardziej skłoni Brytyjczyków do głosowania przeciw dalszemu członkostwu. W prawie wszystkich z ponad 30 tegorocznych sondaży przewagę – od kilku do kilkunastu punktów procentowych – mają przeciwnicy Unii.

>>> Polecamy: Nadprodukcja elit i nierówności mogą za kilka lat doprowadzić do rewolucji