Latem Mołdawianie będą mogli jeździć do państw strefy Schengen bez wiz. Ułatwienia wjazdowe mają pomóc rządzącej prozachodniej koalicji w zwycięstwie wyborczym na jesieni. Rosja jednak nie zasypia gruszek w popiele.
13 stycznia zielone światło dla zniesienia wiz dla Mołdawian zapaliła komisja sprawiedliwości Parlamentu Europejskiego. Stosunek głosów 45:2 daje gwarancję, że podczas planowanego na 25 lutego głosowania cały PE podejmie identyczną decyzję. Rumuński europoseł Marian-Jean Marinescu przewiduje, że obywatele Mołdawii będą mogli swobodnie wjeżdżać do państw strefy Schengen na przełomie maja i czerwca. – Powinniśmy nagrodzić zgodne z unijnymi wartościami reformatorskie wysiłki rządu w Kiszyniowie – mówił Marinescu.
>>> Nauczyliśmy się demokracji. Doceńcie to w Europie - mówi w wywiadzie premier Mołdawii Iurie Leanca. Czytaj cały wywiad.
Rządzona od 3,5 roku przez prozachodnią koalicję Mołdawia wyrosła na prymusa w dążeniach do integracji z UE. Podczas listopadowego szczytu Partnerstwa Wschodniego (PW) w Wilnie premier Iurie Leanca parafował umowę o stowarzyszeniu i wolnym handlu z UE. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, porozumienie zostanie podpisane do końca sierpnia. Z kolei tuż przed Wilnem Komisja Europejska ogłosiła, że Kiszyniów jest gotowy do zniesienia reżimu wizowego dzięki wzmocnieniu ochrony granic i wprowadzeniu biometrycznych paszportów. KE szuka też pomysłu na przyspieszenie budowy połączeń infrastrukturalnych między Mołdawią a należącą do UE Rumunią.
Reklama
– Mamy swoje sukcesy w budowaniu instytucji demokratycznych. Reprezentuję jedyny rząd koalicyjny wśród państw PW, jedyny system parlamentarny, w ramach którego partie uczą się budowania kompromisów – wskazywał w rozmowie z DGP premier Leanca. Wsparcie Brukseli może mieć dla niego kluczowe znaczenie w kontekście zbliżających się wyborów. „To będzie decydujący wybór między wektorem prorosyjskim a proeuropejskim” – pisze Dumitru Ciubasenco, szef kiszyniowskiej „Panoramy”. Według sondaży największe szanse na zwycięstwo mają opozycyjni komuniści, ambiwalentnie nastawieni do integracji z UE, na których zamierza głosować ok. 35 proc. Mołdawian.
Jednocześnie aż 40 proc. mieszkańców zamiast z UE wolałoby się integrować z Unią Celną (UC), tworzoną przez Rosję, Białoruś i Kazachstan. W mołdawskich podziałach swojej szansy upatrują Rosjanie. Od miesięcy na wielu frontach trwa pełna mobilizacja. Niespokojnie jest na linii oddzielającej Mołdawię właściwą od wspieranych z Kremla naddniestrzańskich separatystów. Do najpoważniejszego incydentu doszło w ubiegłym roku we wsi Varnita, o którą Kiszyniów toczy spór z Tyraspolem, gdy starły się oddziały policji obu stron.
Mołdawii grozi też fala quasi-separatystycznych plebiscytów. W piątek parlament Gagauzji, autonomii zamieszkanej przez lud pochodzenia tureckiego, zatwierdził wyniki referendum z 2 lutego. W jego trakcie za przystąpieniem do UC opowiedziało się 98,5 proc. Gagauzów, z kolei 98,1 proc. poparło pomysł ogłoszenia niepodległości autonomii, gdyby Mołdawia straciła suwerenność (nie wiadomo, czy tylko w razie zjednoczenia z Rumunią, czy także akcesji do UE). – Podobne działania mają nas powstrzymać przed podpisaniem umowy z UE – oświadczył prezydent kraju Nicolae Timofti, określając gagauski plebiscyt mianem rosyjskiej prowokacji.
W ślad za 160-tysięczną prorosyjską Gagauzją mogą pójść inne władze lokalne. W Bielcach, trzecim co do wielkości mieście Mołdawii, frakcja komunistów postuluje zorganizowanie podobnego plebiscytu. Pomysł został na razie odrzucony przez mera miasta Vasilego Panciuca. – Rządząca koalicja powinna się głęboko zastanowić nad zorganizowaniem ogólnokrajowego referendum – zastrzegł Panciuc w rozmowie z gazetą „Noi”. Ostrożność mera nie jest przypadkowa – mołdawska policja przeszukała już mieszkania organizatorów gagauskiego referendum. Podejrzenie: separatyzm.