– Nie mamy informacji, które wskazywałyby na możliwość ograniczenia bądź wstrzymania importu z tego kierunku – mówi Małgorzata Polkowska, rzecznik prasowy Gaz-Systemu.

Także Gazprom, od którego kupujemy błękitne paliwo, zapewnia, że dostawy do Europy przez terytorium Ukrainy odbywają się w normalnym trybie. Rosjanie nie przewidują też, by miało dojść do jakichkolwiek przestojów.

Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego, uważa, że choć trudno przewidzieć dalszy rozwój sytuacji na Ukrainie i dziś niczego wykluczyć się nie da, to prawdopodobieństwo korka w dostawach gazu do Polski jest obecnie niewielkie. – Nie mamy na razie do czynienia z regularnymi działaniami zbrojnymi, które dotyczyłyby całego kraju czy choćby jego znacznej części – argumentuje Chmal. – Ale mimo że krytyczny scenariusz dotyczący przesyłu wydaje mi się w tych warunkach mało realny, polskie władze państwowe powinny być na niego przygotowane – uważa analityk.

Przypomnijmy, że Polska sprowadza co roku z zagranicy ok. 11 mld m sześc. gazu ziemnego. To ok. trzech czwartych krajowego zapotrzebowania. Jak wynika z danych Gaz-Systemu, blisko 45 proc. importu płynie przez Drozdowicze na granicy z Ukrainą. Reszta trafia do nas z Białorusi oraz – w znacznie mniejszych ilościach – z Niemiec i z Czech.

Reklama

>>> Polecamy: Co dalej z Ukrainą? 6 faktów, o których musisz wiedzieć, aby zrozumieć sytuację

Rzeczniczka Gaz-Systemu przekonuje, że w przypadku ograniczenia, a nawet wstrzymania przesyłu z Ukrainy nie ma zagrożenia, że gaz nie dotrze do odbiorców w Polsce. – Przy obecnym poziomie zapotrzebowania w każdej sytuacji dostawy do odbiorców będą realizowane bez zakłóceń – mówi.

Jedynie na wszelki wypadek Gaz-System ma przygotowane plany w przypadku sytuacji kryzysowych. Zakładają one, że w razie potrzeby gaz, jaki sprowadzamy przez Drozdowicze, byłby przekierowany tak, aby trafiał z Białorusi. – Gaz-System od strony technicznej jest przygotowany do odbioru dodatkowego przesyłu gazu w punkcie Wysokoje na granicy polsko-białoruskiej – mówi nam Małgorzata Polkowska.

Ponadto sprzyjać nam może to, że obecny popyt jest relatywnie nieduży. Wynika m.in. z lekkiej zimy. – Przez to zapasy w magazynach mamy na stosunkowo wysokim poziomie – dodaje Tomasz Chmal.

W ostatnich latach wielokrotnie, m.in. w 2005, 2006 czy 2009 r., dochodziło do przestojów w dostawach przez Drozdowicze. Wynikało to z rosyjsko-ukraińskiej wojny gazowej. Nawet jeśli przerwy trwały kilkadziesiąt dni, a zapotrzebowanie na gaz z powodu mrozów było wysokie, indywidualni odbiorcy nigdy nie zostali pozbawiani dostaw. Ograniczano transport do wielkich obiektów przemysłowych (m.in. zakładów chemicznych w Puławach czy Orlenu), jednak najwyżej o kilkanaście procent.