Prezes Ryanaira Michael O’Leary powiedział podczas konferencji w środę, że linia doda tanie loty transatlantyckie do swojej oferty, gdy tylko kupi samoloty do obsługi lotów dalekobieżnych. Potwierdził tym samym informacje z maja 2013 roku.

Bilet do Nowego Jorku i Bostonu będzie można kupić nawet za 10 euro, a na lot powrotny za 7,30 euro. Oczywiście nie wszystkie bilety będą tak tanie – będzie bardzo dużo miejsc w klasie biznesowej i premium. O'Leary przyznał także, że pasażerowie będą musieli płacić dodatkowo za wszystko: od jedzenia po bagaż. Również termin uruchomienia połączeń jest dość odległy: loty zostaną uruchomione w ciągu pół roku od zakupu samolotów odpowiednich na ten dystans, a uzupełnienie floty o te nabytki może zająć nawet pięć lat.

Loty za 10 euro z Polski do USA?

Loty będą się odbywały z maksymalnie 14 europejskich lotnisk do 12 lub 14 lotnisk w Stanach Zjednoczonych. Jak dowiedział się Forsal.pl, wśród lotnisk w Europie branych pod uwagę przez Ryanair do obsługi lotów międzykontynentalnych jest lotnisko w Polsce.

Reklama

W naszych planach bierzemy pod uwagę Polskę, ale zaznaczam, że projekt zostanie zrealizowany dopiero za kilka lat - powiedział serwisowi Forsal.pl Juliusz Komorek z Ryanaira. Na razie firma musi zająć się rozlokowaniem zamówionych w zeszłym roku 175 wąskokadłubowych Boeingów 737-800. Następnie będzie chciała wybrać odpowiedni moment na korzystne kupno samolotów długodystansowych.

Jak przyznał Komorek, na początek wchodzi w grę uruchomienie lotów do USA z jednego, dużego miasta w Polsce, ale nie zdradza szczegółów. Można się domyślać, że chodzi o Warszawę. Także Kraków mógłby być atrakcyjną lokalizacją dla Ryanaira, ponieważ od 2010 roku, kiedy LOT zrezygnował z połączeń z Balic do Nowego Jorku i Chicago, drugie największe miasto w Polsce nie ma bezpośrednich połączeń do USA.

>>> Każdy samorząd chciałby otworzyć na swoim podwórku lotnisko, które byłoby dumą regionu. Planów nie powstrzymuje nawet fakt, że pasażerski ruch lotniczy w Polsce nie rośnie w zastraszającym tempie, a ruch czarterowy wręcz maleje. Oto porty lotnicze, które chcą – lub chciały – mimo to spróbować swoich sił.