Pierwsze karty płatnicze pojawiły się w Polsce pod koniec lat 60. XX wieku. Były to jednak karty wydawane przez zagraniczne banki poza Polską, a korzystanie z nich w Polsce było bardzo ograniczone, ponieważ niewiele było miejsc, gdzie można było nimi regulować należności – przypomina na swoich stronach internetowych Narodowy Bank Polski. Nasz skok, jeśli chodzi o korzystanie z kart, nastąpił w w ostatnim dziesięcioleciu.

100 bankomatów

Początki kart płatniczych były jednak więcej niż skromne.
„Na początku lat 90. niewiele polskich banków oferowało ten produkt. Dość umiarkowane było zainteresowanie klientów nowym instrumentem płatniczym, brakowało także odpowiedniej infrastruktury technicznej akceptującej płatności kartami” – przypomina NBP.
Reklama
Choć z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać wręcz nieprawdopodobne, jeszcze w 1993 r. w całym kraju mieliśmy niespełna 50 tys. wydanych kart płatniczych, ok. 6,8 tys. urządzeń, w których można było nimi zapłacić, a także... mniej niż 100 bankomatów, w których można było wypłacić gotówkę. W 1996 r. udało się przekroczyć granicę pół tysiąca takich maszyn, było też prawie 28 tys. punktów handlowo-usługowych przyjmujących płatności kartami. Liczba samych kart przekroczyła wówczas milion.
Dziś (najnowsze dane dotyczą końca września 2013 r.) doszliśmy prawie do 35 mln kart płatniczych, a roczna wartość dokonywanych nimi transakcji przekracza 400 mld zł.
Statystycznie każdy dorosły Polak powinien mieć w portfelu przynajmniej jedną kartę. Tyle że wielu z nas wciąż w ogóle nie korzysta z kart. Od lat mniej więcej jedna piąta dorosłych Polaków informuje w różnego rodzaju badaniach opinii, że nie posiada konta bankowego. Wprawdzie można mieć kartę bez rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego, jednak jest to dość rzadkie. Co do zasady grupa osób nieposiadających konta to ludzie w płatnościach posługujący się wyłącznie gotówką, a więc obywający się bez karty.
Z kolei ci, którzy kartę mają, statystycznie najczęściej wykorzystują ją nie do opłacania zakupów w sklepie, ale do podejmowania gotówki z bankomatu – i dopiero tą gotówką regulują zobowiązania. Wypłaty z bankomatów odpowiadają za prawie 70 proc. wartości transakcji dokonywanych kartami płatniczymi przez Polaków.

Drogo dla sklepów

Dlaczego Polacy są wciąż dość ostrożni, jeśli chodzi o korzystanie z kart w sklepach? Wyjaśnienie, jakie można najczęściej usłyszeć od ekspertów, jest następujące: wciąż zbyt mało sklepów przyjmuje płatności kartowe. Wprawdzie kartami można płacić w ponad ćwierć milionie punktów handlowo-usługowych, co oznacza, że w ciągu 20 lat ich liczba urosła 40-krotnie, w porównaniu z ogólną liczbą placówek handlowych jest stosunkowo niewielka.
O ile przyjmowanie karty jest popularne w dużych sklepach zlokalizowanych w dużych miastach, to w mniejszych miejscowościach szansa trafienia w miejsce, w którym da się zapłacić kartą, jest już mniejsza. Równocześnie nawet w tych sklepach, które chwalą się przyjmowaniem płatności kartowych, nierzadko można spotkać się z zastrzeżeniem, że karta może być użyta dopiero wtedy, gdy wartość zakupów przekroczy określoną kwotę rzędu 10 zł. A największa sieć handlowa w naszym kraju w ogóle nie zgadza się na płacenie w jej sklepach kartami, ale wprowadziła swoją aplikację mobilną i akceptuje płatności mobilne trzech dużych banków.
Sceptycyzm sklepów brał się dotąd z faktu, że z ich punktu widzenia przyjmowanie płatności kartowych było droższe niż średnio w Unii Europejskiej. Droższe ze względu na opłaty, jakimi sprzedawca musi się dzielić z agentem rozliczeniowym (firmą, która rozlicza płatności i dostarcza terminal wykorzystywany do transakcji kartowych), bankiem – wydawcą karty (opłata interchange) oraz z organizacją płatniczą, której logo znajduje się na karcie. Do niedawna opłaty interchange w Polsce były jedne z najwyższych w krajach Unii Europejskiej, średnio wynosiły one u nas 1,6-1,7 proc. wartości transakcji, a od stycznia 2013 r. 1,25-1,3 proc. i są ponoszone przez detalistów. Od pewnego czasu wiele podmiotów rynku finansowego, w tym NBP starało się o obniżenie tych prowizji. Z sukcesem. Od połowy 2014 r. opłaty interchange od płatności ponoszone przez handlowców spadną do 0,5 proc. Niewykluczone, że w perspektywie kilku lat jeszcze się obniżą – w efekcie wejścia w życie unijnych regulacji, nad jakimi pracuje Komisja Europejska.
W ten sposób zniknie jedna z barier zniechęcających do przyjmowania płatności kartami punkty handlowo-usługowe. Przedstawiciele instytucji finansowych, dla których zmniejszenie prowizji oznacza ograniczenie przychodów, podkreślają jednak, że niższe opłaty od sprzedawców mogą skłaniać banki np. do wprowadzania lub podnoszenia prowizji za użytkowanie kart pobieranych od klientów bądź do ograniczania programów rabatowych, jakie towarzyszą kartom w wybranych bankach.

Karty są bezpieczne

Czy powodem, dla którego stosunkowo nie zawsze w sklepie sięgamy po kartę, może być brak zaufania do tego środka płatniczego? Jeśli nawet tak jest, to takie podejście nie ma uzasadnienia. „W I półroczu 2013 r. oszukańcze operacje kartowe stanowiły 0,004 proc. liczby i 0,02 proc. wartości wszystkich transakcji bezgotówkowych dokonanych kartami płatniczymi wydanymi przez raportujące do NBP banki, w poprzednim półroczu zanotowano analogiczne dane” – napisał bank centralny w opublikowanej jesienią ocenie funkcjonowania polskiego systemu płatniczego.
W ostatnim czasie pewne obawy budziły karty bezstykowe, gdzie dla dokonania płatności wystarczy zbliżyć „plastik” do czytnika, a przy mniejszych transakcjach – do 50 zł – zwykle nie trzeba wstukiwać kodu. Działająca przy NBP Rada ds. Systemu Płatniczego zaleciła jednak bankom podniesienie poziomu bezpieczeństwa klientów – mają one umożliwić rezygnację z opcji dokonywania transakcji bez podawania kodu PIN (a jeśli np. nie mają takiej możliwości technicznej, powinny wydawać klientom karty bez płatności zbliżeniowych).

Jaką masz kartę

Specjaliści dzielą karty na dwa podstawowe sposoby: według metody rozliczania transakcji oraz według zastosowanej w karcie technologii.

W ramach tego pierwszego podziału wyróżnia się karty:

1. Debetowe – najpopularniejsze na naszym rynku, odpowiadają one za ponad 80 proc. całego rynku. Umożliwiają one dokonanie płatności lub wypłatę gotówki tylko do wysokości środków zgromadzonych na koncie (albo dostępnego salda kredytowego w rachunku bieżącym). Rodzajem karty debetowej jest karta przedpłacona, gdzie żeby dokonać transakcji, trzeba zasilić rachunek karty odpowiednią kwotą.

2. Kredytowe – pozwalają na dokonywanie zakupów do wysokości przyznanego przez bank kredytu (taka karta nie jest związana z posiadanym rachunkiem oszczędnościowo-rozliczeniowym, chociaż posiadacz konta i karty w jednym banku często ma możliwość zarządzania finansami karty po zalogowaniu się na konto w internecie). Dodatkową cechą takiej karty jest okres bezodsetkowy (grace period), który obejmuje miesięczny okres rozliczeniowy i dodatkowe 20–25 dni na spłatę zadłużenia bez odsetek.

3. Karty obciążeniowe (charge) – są powiązane z rachunkiem bieżącym; pozwalają na korzystanie z miesięcznego limitu kredytowego. Po zakończeniu okresu rozliczeniowego konto klienta jest obciążane kwotą, na jaką dokonał on płatności w tym czasie.

W ostatnich latach nasz rynek kartowy przeszedł znaczącą zmianę, jeśli chodzi o technologię zapisu danych. Jeszcze kilka lat temu dominowały karty wyposażone w pasek magnetyczny, obecnie jednak są one stopniowo wypierane przez nowocześniejsze karty chipowe (w okresie przejściowym banki stosują rozwiązania łączące obie technologie: karty z paskiem i mikroprocesorem). Niewielki udział w naszym rynku mają karty wirtualne, które służą wyłącznie do dokonywania zdalnych płatności przez internet.

Z punktu widzenia klientów istotną zmianą, jaka zaszła w rynku kartowym w ostatnich latach, jest upowszechnianie się kart zbliżeniowych. Są one wyposażone w układ scalony i miniaturową antenę radiową. Dzięki temu transakcji można dokonywać bez wkładania karty do czytnika, wystarczy ją do niego zbliżyć. Przy płatnościach nieprzekraczających 50 zł posiadacz karty nie musi wpisać kodu PIN ani składać podpisu.