Celem takiego podatku miało być zmuszenie do płacenia podatków ludzi, którzy pracują na czarno lub nie pracują i jednocześnie korzystają z dobrodziejstw socjalnych państwa.

Na Białorusi oficjalnie zarejestrowanych jest zaledwie 22 tysiące bezrobotnych. Jednak niemal 450 tysięcy ludzi, czyli 10 procent czynnej zawodowo ludności, oficjalnie nigdzie nie pracuje, nie rejestruje się w urzędach pracy, ale też i nie płaci podatków. Ludzie ci korzystają natomiast z bezpłatnej służby zdrowia czy oświaty dla swoich dzieci. Niektórzy pracują nielegalnie.

Dlatego władze zamierzały ich opodatkować. Media pisały, że chodziło o sumę 2,6 mln rubli, czyli równowartość 800 złotych od osoby rocznie. Jednak okazało się, że w praktyce trudno określić kto jest darmozjadem. Niektórzy na przykład nie chcą się rejestrować jako bezrobotni, gdyż zasiłki są niewielkie. Trudno też na uznać za darmozjada niepracującą matkę wychowującą dzieci.

>>> Czytaj też: Podatki: czy państwo rzeczywiście jest pasożytem?

Reklama