Dyskryminacja ze względu na miejsce zamieszkania, brak kompleksowej rehabilitacji, absurdy z wszczepianiem symulatorów czy zbędne pobyty w szpitalu – to niektóre z wniosków opracowania analizującego leczenie choroby Parkinsona w Polsce.

Analiza została przygotowanego przez Instytut Łazarskiego.

– Finansowanie terapii dla tych chorych nie jest najgorsze, ale szwankuje organizacja ich wydatkowania. Trzeba uregulować system opieki nad chorymi z Parkinsonem – komentuje dr Małgorzata Sobotka z Instytutu Łazarskiego.

Najlepiej mają pacjenci z Mazowsza. Tu wszczepiana jest ponad połowa stymulatorów (jedna z metod leczenia). Ale też i nakłady na leczenie były w tym regionie wyższe niż w innych województwach. Z kolei na Śląsku jest najwięcej poradni neurologicznych i oddziałów neurologicznych (nawet dwukrotnie więcej niż na Mazowszu, które było drugie w kolejności).

Najgorzej mają pacjenci ze Świętokrzyskiego i z Podkarpackiego. Dla przykładu na Podkarpaciu jest pięciokrotnie mniejszy dostęp niż w Małopolsce do poradni neurochirurgicznych. Nie ma też ośrodka, w którym pacjenci mogliby liczyć na wszczepienie stymulatorów. – Nie chodzi o to, że w tych regionach jest mniejsza zapadalność na tę chorobę albo znacząco mniejsza populacja. Zjawisko to jest wymuszone mniejszą dostępnością do leczenia w danych regionach – tłumaczy prof. Tomasz Trojanowski, konsultant krajowy w dziedzinie neurochirurgii.

Reklama

Eksperci tłumaczą, że powodem takich różnic z jednej strony jest zamożność lokalnego NFZ, z drugiej też i dostępność do wyspecjalizowanej kadry i ośrodków. Zaznaczają, że dostęp do leczenia powinien być w placówkach, w których pracują specjaliści. Nie może być on nazbyt rozproszony. Powinien też uwzględniać potrzeby lokalne. To zaś, zdaniem Jerzego Gryglewicza, który jest jednym z autorów raportu, powinno być rozwiązane przez wprowadzenie odpowiednich map potrzeb zdrowotnych osób z chorobą Parkinsona.

Obecnie pacjenci zakwalifikowani do leczenia metodą głębokiej stymulacji mózgu (chodzi o typ rozrusznika, tzw. DBS) – najłatwiej mogą to zrobić na Mazowszu i na Lubelszczyźnie. Kontrolę pracy stymulatora mogą wykonać w tym samym miejscu. Dla osób z chorobą Parkinsona (dotyka ona najczęściej osób starszych, często niesamodzielnych) podróż między regionami jest kosztowna i uciążliwa. Wymaga również zaangażowania osób trzecich.

– Kontrole powinny być przeprowadzane w poradni. Tylko trzeba ułatwić lekarzom dostęp do odpowiedniej aparatury i ich przeszkolić – tłumaczy prof. Trojanowski.

Jednak NFZ nie przewiduje odrębnej refundacji za wizyty związane z tego rodzaju kontrolą (taka praktyka jest stosowana np. w dziedzinie kardiologii przy kontroli stymulatorów serca). – Gdyby istniała refundacja tych porad, można spodziewać się większego zainteresowania placówek tymi świadczeniami, co zwiększy ich dostępność – mówi lekarz.

Obecnie podróżowanie w celu kontroli często wiąże się ze zbędną hospitalizacją. Pacjent w takich sytuacjach trafia do szpitala na kilka dni. Średni czas wynosi ok. 6 dni, a do tego – zdaniem lekarzy – najczęściej nie ma wskazań medycznych.

>>> Polecamy: Dodatkowe ubezpieczenie albo wyższe składki mają uleczyć służbę zdrowia

Optymalizacja kosztów

Przesunięcie nacisku na badania ambulatoryjne poprawiłoby nie tylko dostępność, nie zwiększając wydatków. Najlepiej byłoby wprowadzić nowy typ świadczenia o nazwie „kompleksowa ambulatoryjna opieka specjalistyczna nad pacjentem z chorobą Parkinsona (KAOS-ChP)”, który byłby realizowany w poradniach neurologicznych i neurochirurgicznych. Tak jak się to dzieje w przypadku pacjentów z cukrzycą – uważają autorzy raportu.

Problemem jest również limitowanie leczenia. I kolejki do poradni neurologicznych. Średnia wynosi kilka miesięcy. Na 1867 poradni neurologicznych w 249 (13 proc. ) nie wykazano kolejek. Najdłuższy średni czas oczekiwania wyniósł 297 dni.

Procedura wszczepiania DBS, choć jest całkiem dobrze wyceniona, jest limitowana. Według prof. Trojanowskiego zapotrzebowanie w Polsce jest dla około 500–600 osób rocznie. Pieniędzy starcza na 200 zabiegów. Wszczepienie DBS, jak wynika z analiz, pozwala na ograniczenie w stosowaniu leków nawet o 75 proc. I to leków refundowanych przez NFZ. Chorzy rzadziej też trafiają na leczenie szpitalne na oddziałach neurologicznych.

Pod kątem optymalizacji kosztów eksperci wskazują na jeszcze jedną lukę: w większości krajów UE chorzy z Parkinsonem mają zakładany jeden stymulator (dwukanałowy), co jest związane z jedną operacją. W Polsce zakłada się starszy model (jednokanałowy), który choć jest tańszy – wymaga dwu osobnych operacji. Każda z nich jest osobno wyceniona przez NFZ.

Problemem jest również rehabilitacja. Profesor Krystyna Księżopolska, konsultant w tej dziedzinie, mówi, że choć są wprowadzane całkiem dobre metody leczenia, potem najważniejsza jest właśnie rehabilitacja. Dzięki niej chory może być przez długi czas samodzielny. – Nieludzkim jest uratować życie, a potem pozostawić pacjenta samego sobie – mówi Księżopolska. Jak podkreśla, zgodnie ze standardami rehabilitacja to usługa kompleksowa, nie tylko ćwiczenia (fizjoterapia), ale także np. pomoc logopedy czy psychologa.

Tymczasem tego często brakuje. Jak opowiada, kontrakty z NFZ otrzymują często małe niepubliczne placówki, które teoretycznie muszą spełniać standardy. Jednak praktyki nikt nie kontroluje. Zgodę na kontrolę musi wydać resort zdrowia, a placówka ma 2 tygodnie na przygotowanie się na taką wizytę.

Sami pacjenci przyznają, że to, czego im jeszcze brakuje, to miejsca, w których mogą szukać informacji. – Rozpoznanie choroby, którą się trudno diagnozuje, powinno dać nadzieję na szybką terapię. Tymczasem nie wiadomo, gdzie i w jakich ośrodkach szukać pomocy – mówi Lucyna Osmolak ze Stowarzyszenia Osób Chorych na Parkinsona.

>>> Czytaj też: Służba zdrowia w Polsce - Miliardy potrzebne na reanimację szpitali