Chciał mieć restaurację i budować inteligentne domy, ale ostatecznie postawił na tworzenie urządzeń ułatwiających nam codzienne życie. 24-letni Mateusz Wiślański ma w planach m.in. pralkę rozumiejącą ludzką mowę
Roboty stanowią kolejny etap rozwoju gospodarki i nie ma od tego odwrotu. Najlepiej wiedzą o tym takie firmy jak Amazon, których działalność związana jest z obsługą ogromnych magazynów. Mają one ten sam problem: mieszkańcy rozwiniętych gospodarek niechętnie sięgają po nisko płatne zajęcia. Dlatego Amazon już dwa lata temu za 775 mln dol. kupił producenta robotów do obsługi magazynów Kiva Systems. Zaś w maju tego roku prezes firmy Jeff Bezos chwalił się, że w amazońskich magazynach pracuje już tysiąc takich urządzeń. A do końca roku ich liczba ma się zwiększyć dziesięciokrotnie.
Międzynarodowa Federacja Robotyki szacuje, że sprzedaż mobilnych robotów w 2013 r. osiągnęła wartość 3,6 mld dol. Rynek więc jest. Dostrzegli to studenci Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Robotyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie – Mateusz Wiślański, słuchacz na kierunku automatyka i robotyka, oraz Olaf Woźniak, absolwent mechaniki i budowy maszyn, obaj rocznik 1990. Wsparciem merytorycznym służą im pracownicy AGH – dr inż. Daniel Prusak oraz dr hab. Tomasz Buratowski.
Ich pierwszą konstrukcją jest jeżdżąca platforma służąca do badania komfortu pracowników w miejscu pracy – czyli parametrów takich jak temperatura, wilgotność powietrza etc. Prototypowa konstrukcja została wczoraj przekazana pierwszemu klientowi – instytucji edukacyjnej (ze względu na życzenie klienta nie możemy podać jej pełnej nazwy). – Pod względem konstrukcji urządzenie nie jest skomplikowane. Większość wysiłku musieliśmy włożyć w oprogramowanie, które pozwala robotowi poruszać się i omijać przeszkody – mówi Wiślański. Operator robota steruje nim za pomocą przyjaznej aplikacji, która łączy się z robotem za pomocą sieci Wi-Fi. W przyszłości konstruktorzy chcieliby wyposażyć urządzenie m.in. w możliwość bezprzewodowego ładowania.
Reklama
Dlaczego Wiślański zdecydował się na skok na głęboką wodę przedsiębiorczości, skoro nie miałby najmniejszego problemu na znalezienie pewnego zatrudnienia – jeśli nie tu, to na Zachodzie? Wszak w swoim CV ma między innymi kilkumiesięczny epizod w niemieckiej agencji kosmicznej. – Lepiej pracować 80 godzin tygodniowo na swoim, żeby nie trzeba było pracować 40 godzin u kogoś – śmieje się założyciel Riot Technologies. Mówi, że dotychczas pracował w różnych miejscach, m.in. jako informatyk w Lublinie. Zaliczył także pracę fizyczną podczas epizodu na emigracji w Wielkiej Brytanii.
Wszystkie te miejsca jednak łączyła pewna niedogodność – nie wszędzie robi się to, co się chce i jak się chce. W związku z tym na początku tego roku, po powrocie z Niemiec, uzbrojony w zdobyte tam doświadczenie, postanowił założyć firmę. Pierwsze pieniądze w Riot Technologies zainwestowała uczelniana spółka celowa, czyli InnoAGH. W zamian objęła pakiet 11,6 proc. udziałów w młodym przedsiębiorstwie.
Wiślańskiemu własna firma marzyła się i śniła po nocach od długiego czasu. Jak sam jednak przyznaje, dotychczas brakowało mu determinacji, czy to z jego strony, czy też ze strony potencjalnych partnerów. – Kiedyś chcieliśmy z grupą znajomych zająć się systemami inteligentnego domu, ale przerósł nas stopień komplikacji – wspomina Wiślański. Był także pomysł tworzenia aplikacji na telefony komórkowe, ale na tym rynku z kolei jest bardzo duża konkurencja. Z pomysłów, które są mniej high-tech, była np. restauracja serwująca sushi na Rynku Głównym w Krakowie – tutaj z kolei nie do przeskoczenia dla młodych okazały się koszty przedsięwzięcia.
„Riot” to skrót od „robotics and internet of things”, czyli „robotyka i internet rzeczy”. Aby zrozumieć cel, jaki przed firmą stawia jej założyciel, kluczowe jest zrozumienie drugiego konceptu. To wizja internetu, do którego podłączone są nie tylko komputery, lecz także wszelkie inne urządzenia, jak pralki czy systemy oświetlenia, którymi można sterować zdalnie za pomocą kilku kliknięć na ekranie telefonu. Dlatego Wiślański widzi robota do pomiarów parametrów miejsca pracy jako rozgrzewkę przed właściwą działalnością, jaką ma być tworzenie takich właśnie urządzeń.
Jako inspirację podaje Steve’a Jobsa. – Pod zarządem legendarnego prezesa Apple nie tyle budował urządzenia, co tworzył produkty, o których ludzie jeszcze nie wiedzieli, że będą chcieli je mieć – mówi Wiślański. Założyciel Riot Technologies chciałby pójść podobną drogą. W firmie rozważają wiele takich nieistniejących jeszcze urządzeń z rynkowym potencjałem. Wśród nich m.in. mobilna platforma reklamowa, która samodzielnie przemierzałaby centra handlowe. Albo łóżko szpitalne, które automatycznie podąża za lekarzem. A nawet jeżdżąca szafka, przyzywana przez właściciela kliknięciem na telefonie komórkowym.
Konstruktorzy z AGH wybrali doskonały moment na założenie firmy wymyślającej takie urządzenia. Postęp w elektronice spowodował, że procesory odpowiedzialne za sterowanie sprzętami codziennego użytku są coraz mniejsze i coraz potężniejsze. To pozwala dodawać do nich nowe, niedostępne wcześniej funkcje. Pralkę będzie można obsługiwać głosem zamiast systemem pokręteł i guzików. Algorytmy odpowiadające za poruszanie się po pomieszczeniu pełnym przeszkód – biurze albo mieszkaniu – będą mogły być przetwarzane w coraz mniejszych urządzeniach. To oznacza także mniejsze koszty wyposażania tych urządzeń w inteligencję. Innymi słowy: przyjeżdżająca na zawołanie szafka nikogo nie zrujnuje finansowo.
– Moim marzeniem jest, żeby w wieku 30 lat zatrudniać sto osób. Najlepszych – mówi Wiślański. Riot ma wystarczający potencjał i wystarczająco dużo czasu przed sobą, aby je urzeczywistnić.