W niedzielę w Budapeszcie było ponad 10 tys. demonstrantów, we wtorek ich liczba wzrosła do ponad 60 tys.

Dla młodych Węgrów zwiększenie podatku telekomunikacyjnego będzie oznaczało ograniczenie dostępu do internetu. Zdaniem Romana Kowalskiego, polskiego ambasadora na Węgrzech, jest to dopiero początek węgierskiej debaty o internecie, a jej przebieg może się dynamicznie zmieniać.

W niedzielę w Budapeszcie było ponad 10 tys. demonstrantów. Młodzi ludzie protestują przeciwko planom wprowadzenia dodatkowych opłat od transferu internetowego.

Jak powiedział IAR Roman Kowalski, we wtorek, kiedy mijało postawione rządowi ultimatum, protestującej młodzieży było już od 60 do 70 tys. Protesty mają być wznowione 17 listopada, kiedy węgierski rząd będzie głosował w sprawie podatku - dodaje Kowalski.

Protestujący domagają się zrezygnowania z rządowych planów wprowadzenia podatku w wysokości 150 forintów czyli ok. 2 zł za każdy gigabajt pobranych danych. Jak tłumaczy Roman Kowalski, temat podatku przestał być tylko problemem internautów, a wokół projektu narasta debata polityczna.

Reklama

Wśród Węgrów krążą opinie, że jest to początek poważniejszego kryzysu partii Fidesz. Sytuacja na Węgrzech zależy od tego, jak rząd Viktora Orbana zareaguje na protesty społeczeństwa. Krytycznie o pomyśle węgierskiego rządu wyraziła się także Komisja Europejska. >>> Czytaj więcej