Od kilkunastu lat jest związany z branżą reklamową. Najpierw pracował dla jednej z zagranicznych agencji działających w ramach sieci, a od 2002 r. prowadzi własną firmę – Red8 Group, jedną z największych agencji reklamowych z polskim rodowodem. Profesjonalną przygodę z motoryzacją rozpoczął w 2004 r., gdy jego agencja zdobyła kontrakt od Kulczyk Tradex, ówczesnego dystrybutora samochodów marki Porsche. Dla równie jak Ferrari prestiżowej marki robił niemal wszystko. – Te doświadczenia zbliżyły mnie do branży samochodów premium, chociaż auta interesowały mnie zawsze i od dzieciństwa byłem w nich zakochany – zdradza Niesłuchowski.
Jak mówi, auta – poza żoną i dwójką dzieci – to jego największa pasja. Choć przyznaje, że nad samochody sportowe w gruncie rzeczy przedkłada pojazdy kolekcjonerskie. W szczegóły nie chce jednak wchodzić, choć wiadomo, że właśnie uwielbienie dla tych aut zbliżyło go do Bogdana i Jakuba Pietrzaków, właścicieli katowickiego salonu Ferrari.
Dlatego gdy pojawiła się okazja, postanowili stworzyć spółkę i wystartować w przetargu na poprowadzenie warszawskiego salonu Ferrari.
Zagrali pokerowo. Wcześniej w dawnym gmachu KC PZPR przy ulicy Nowy Świat kultowe włoskie samochody sprzedawała spółka Sobiesława Zasady. Ta jednak podupadła. Niesłuchowski z Pietrzakiem postanowili wypełnić lukę i zainwestować w salon nawet bez gwarancji przedłużenia autoryzacji.
Reklama
– Sporo ryzykowaliśmy, ale uznaliśmy, że jeżeli w przyszłości uda nam się uzyskać autoryzację Ferrari, te kilka miesięcy pustki w salonie może być bardzo groźne dla prestiżu marki w Polsce, a w konsekwencji osłabić naszą późniejszą pozycję w przypadku wygranej – tłumaczy Niesłuchowski.
Zdradza, że lokalizacja w centrum miasta na pewno nie jest docelowa. Ferrari, dając autoryzację, oczekuje wybudowania pełnowymiarowego salonu, w którym zlokalizowany będzie nie tylko salon, ale też serwis, a nawet dział samochodów używanych. To wszystko ma się pojawić w ciągu dwóch lat. – Szukamy działki przy obwodnicy warszawskiej. Nie zamknęliśmy jeszcze postępowania rekrutacyjnego – zachęca wszystkich deweloperów.
Inwestycję motoryzacyjną traktuje serio, ale nie liczy na to, że szybko stanie się ona zyskowna. – Chcemy sprzedawać w ciągu roku ponad 20 samochodów, ale nie zakładam, żeby to przedsięwzięcie od razu było rentowne. Takie założenia byłyby krótkowzroczne i błędne – ocenia.
W biznesowym spięciu przedsięwzięcia sporą rolę odegrać może obrót używanymi ferrari. Ten rynek w Polsce rośnie jak na drożdżach.
Eksperci uważają, że pomysł z salonem Ferrari jest strzałem w dziesiątkę, mimo że – oprócz tej marki – tylko w Warszawie działają już salony Maserati, Lamborghini czy Aston Martin. No i jest drugi salon Ferrari w Katowicach, który należy do Grupy Pietrzak. – Sprzedaż samochodów luksusowych w Polsce opiera się trendom. Nawet jeśli rynek motoryzacyjny spada, tego typu auta i tak sprzedają się świetnie – twierdzi Andrzej Halarewicz, szef JATO Dynamics.
Niesłuchowski precyzuje, że sprzedaż Ferrari w Polsce dzieli się po równo między Śląsk i Warszawę.
– Nasza prognoza jest jak najbardziej realna, bo oprócz legendy Ferrari przyciąga dziś amatorów sportowej emocji trzyletnią gwarancją i aż siedmioma latami darmowej obsługi w serwisie – zachwala Niesłuchowski.