Afryka jest od dawna polem gospodarczej bitwy dla światowych potęg. Chodzi oczywiście o dwóch największych graczy, czyli USA i Chiny. Które państwo zwycięży kolejne gospodarcze starcie?

Amerykanie szukają tam okazji biznesowych, natomiast Państwo Środka przemierza kraj w poszukiwaniu bogactw naturalnych oraz pogłębienia współpracy z rządami najszybciej rozwijających się na świecie krajów. Oba mocarstwa zamierzają czerpać zyski z inwestycji na Czarnym Lądzie. Pytanie tylko – czy również Afryka może skorzystać na tej współpracy?

Chiny już w latach 90. rozpoczęły ekspansję w Afryce. Azjatyckiej potędze chodziło o zbudowanie silnego fundamentu i przygotowania podatnego gruntu pod przyszłe inwestycje. Polegało to między innymi na podpisaniu koncesji wydobywczych i pogłębieniu politycznych powiązań z afrykańskimi władcami (politykami w przypadku demokratycznych państw). Chiński rząd już wtedy doskonale zdawał sobie sprawę, jak duży potencjał gospodarczy ma Afryka.

Chińskie inwestycje w subsaharyjskiej Afryce wzrosły od 2003 roku 40-krotnie – podaje agencja Bloomberg. Jednym z głównych powodów tak dużego postępu była szybkość wdrażanych inwestycji, która była możliwa dzięki efektywnej współpracy z afrykańskimi, państwowymi firmami. Chodzi głównie o inwestycje budowlane, takie jak hydroelektrownia przy tamach Nilu, autostrady w rejonach wydobycia ropy naftowej oraz linie kolejowe służące do transportu rud żelaza. Chiński rząd utworzył wraz z Afrykańskim Bakiem Rozwoju warty 2 mld. dol. Afrykański Fundusz ds. Wspólnego Rozwoju.

Jeszcze niedawno Chiny były oskarżane o sprowadzanie własnych rodaków do afrykańskich fabryk zamiast inwestowania w lokalną siłę roboczą i zatrudniania Afrykanów, obecnie budują jednak liczne fabryki produkujące odzież i zatrudniające miejscowych pracowników, które mają korzystny wpływ na spadek wysokiego bezrobocia – zauważa agencja.

Reklama

>>> Polecamy: Maroko nadzieją Afryki Płn. Pomimo wyrzucenia giełdy z rynków wschodzących

USA

Inwestycje USA w Afryce są napędzane przez sektor prywatny i koncentrują się głównie w Liberii, Mauritiusie i RPA (kraje te należą zresztą do afrykańskiej czołówki pod względem wielkości inwestycji zagranicznych, patrz mapa). Barack Obama chce jednak większej aktywności firm z USA w Afryce. W 2013 roku rozpoczął w tym celu inicjatywę „Moc dla Afryki”, która ma przyczynić się do budowy sieci elektrycznej i generatorów prądu na terenie 6 państw, z którymi głównie współpracują USA. Ma on zapewnić dostęp do elektryczności dla przynajmniej 60 mln nowych gospodarstw domowych. Projekt jest oparty o współpracę afrykańskich i amerykańskich firm. W jego realizacji bierze udział między innymi General Electric. USA zaoferowało rządowe wsparcie w wysokości 7 mld dol. oraz w postaci gwarancji państwowych.

W sierpniu tego roku doszło do określanego jako „bezprecedensowy” szczytu USA-Afryka, na którym amerykański prezydent spotkał się z przywódcami i liderami 50 afrykańskich państw. Obama obiecał na nim, że rząd wraz z amerykańskimi firmami zainwestuje w rozwój gospodarczy Afryki 33 mld. dol. Środki miałyby wesprzeć rozwój handlu na Czarnym Lądzie i w dłuższej perspektywie przyczynić się do rozwoju afrykańskiej klasy średniej. – Chcemy by Afrykanie kupowali amerykańskie produkty, chcemy też by Amerykanie kupowali w Afryce – powiedział Obama podczas szczytu. 14 mld z zapowiedzianych 33 mld ma pochodzić z sektora prywatnego. Najważniejsi inwestorzy to Coca-Cola (5 mld dol.) i General Electric (2 mld dol.).

Najważniejszym dokumentem regulującym kwestie związane z handlem pomiędzy Afryką i USA jest ustawa o nazwie AOGA (African Growth and Opportunity Act). Znosi ona cła na niektóre towary importowane do USA, jednak działa tylko w jedną stronę. Wprowadzenie dokumentu miało sprzyjać dywersyfikacji afrykańskiej gospodarki, jednak to ropa naftowa pozostaje ciągle głównym surowcem importowanym do USA. Ustawa wygasa w przyszłym roku, nie zapadły jednak jak dotąd decyzje w sprawie jej przedłużenia.

>>> Polecamy: W ciągu dekady Chiny staną się liderem ruchu lotniczego



Afrykański potencjał

Europejski imperializm pozostawił po sobie wielkie spustoszenia na Czarnym Lądzie. Podczas okresu zimnej wojny USA i Związek Radziecki wkroczyły tam by umieścić u władzy własnych dyktatorów, którzy napełniali kieszenie i pozostawili po sobie głównie ubóstwo, głód i konflikty. Starcia zbrojne doprowadziły do zatrzymania inwestycji infrastrukturalnych, obecnie 70 proc. mieszkańców subsaharyjskiej Afryki nie ma dostępu do elektryczności (dane pochodzące z Bloomberga).

Gra światowych mocarstw toczy się o wielką stawkę. Afryka jest bowiem bogata w surowce naturalne – minerały i paliwa energetyczne. Jednak afrykańskie państwa w niewielkim stopniu czerpią zyski z eksportu bogactw naturalnych. Wielu ekspertów i polityków sądzi nawet, że z posiadania zasobów naturalnych jest więcej szkód niż pożytku.

Afrykanie powoli zaczynają się jednak bogacić. Odsetek populacji żyjącej poniżej granicy ubóstwa spadł od 2005 do 2012 z 51 do 39 proc. (dane pochodzą z artykułu BBC pt. „Africa’s economy ‘seeing fastest growth). W siłę rośnie klasa średnia, która stanowi podstawę konsumenckiego segmentu. Obecnie liczy ona już 310 mln osób, co stanowi ok. 30 proc. społeczeństwa.

Warto zauważyć, że obecnie 6 z 10 najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie znajduje się w Afryce. Wygląda na to, że w tym momencie globalny wyścig o Afrykę wygrywają Chiny. Przynajmniej jeśli chodzi o handel. Chiński import z Afryki subsaharyjskiej w 2013 roku osiągnął wartość 88 mld USD, a amerykański spadł (między innymi z powodu zwiększenia amerykańskiej produkcji ropy – do 34,5 mld USD) – wynika z danych MFW.

Najważniejszym czynnikiem mającym wpływ na afrykański rozwój gospodarczy są bezpośrednie zagraniczne inwestycje. Afryka otrzymała w 2011 roku największy odsetek światowych inwestycji zagranicznych. Na Czarny Ląd popłynęło 25 proc. z każdego dolara zainwestowanego na świecie – wynika z danych zebranych przez Ernst&Young. Pieniądze te rozwijają rynek prywatny oraz przyczyniają się do budowania sprzyjającego klimatu i kultury przedsiębiorczości na kontynencie. Afryka ciągle jest jednak postrzegana przez inwestorów jako miejsce niezbyt przyjazne dla biznesu, głównie ze względu na niestabilność polityczną i wszechobecną korupcję. Już zaczyna się to zmieniać, przyszłość powinna zdecydowanie należeć do Afryki.

Inwestycje bezpośrednie w Afryce są w największym stopniu skoncentrowane w południowej części kontynentu. Najwięcej obcego kapitału per capita w tej części Afryki jest lokowane w Namibii (321 dol. na osobę kapitału netto, tj. pomniejszonego o odpływ inwestycji za granicę), Mozambiku (248 dol.), RPA (159 dol.) oraz Zambii (137 dol.). Firmy pochodzące z innych kontynentów inwestują też dużo w północnej Afryce: Maurytanii (320 dol.), Libii (116 dol.), Maroku (106 dol.) i Tunezji (103 dol). Jednak liderami tego zestawienia są leżące w strefie równikowej Gabon i Kongo (550 i 496 dol. per capita). Co ciekawe tylko w przypadku Angoli napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych był niższy od odpływu kapitału z kraju (wszystkie dane za 2013 rok pochodzą z United Nations Conference on Trade and Development).

>>> Czytaj też: Kraje zacofane nie rozwiną się nigdy, jeżeli maksymalnie otworzą swoje gospodarki

Dwie strategie

Podejście Chin i USA do projektów inwestycyjnych w Afryce znacznie się od siebie różni. Chiny znacznie szybciej wdrażają inwestycje budowlane i infrastrukturalne niż USA, w związku z tym często towarzyszą im zarzuty o niską jakość ukończonych prac. Poza tym Chiny nie mają oporów z nawiązywaniem współpracy z afrykańskimi reżimami. Amerykanie mają na tym polu pewne utrudnienia, przy prowadzeniu negocjacji muszą bowiem brać pod uwagę niefinansowe czynniki, takie jak na przykład przestrzeganie praw człowieka.

USA myślą o inwestycjach w Afryce długoterminowo, a ich celem jest też wzmacnianie stabilności politycznej w regionach, w których działają. Ich projekty są też monitorowane przez akcjonariuszy oraz obciążone licznymi przepisami i normami (w dużej mierze z zakresu ochrony środowiska). Może się więc wydawać, że w kulturze biznesowej, jaka dominuje w tej chwili w Afryce to Chiny, mają przewagę konkurencyjną.

Niezależnie od rywalizacji mocarstw o pozycję w Afryce, tamtejsi planiści mają nadzieję, że obce inwestycje podniosą średni dochód per capita w większości państw kontynentu powyżej 10 tys. dol.

ikona lupy />
Wymiana handlowa Afryki z Chinami i USA / Bloomberg