Europejski nadzór rozpoczynając pierwszy pełny rok swej działalności przedstawił swoje zamierzenia. Plan pracy jest ogromny.

Po zeszłorocznej kompleksowej ocenie bilansów banków, stanowiącej spektakularną inaugurację działalności Single Supervisory Mechanism (SSM), prawdziwy thriller dopiero się zaczyna. I nie jest pewne czy szybko się skończy.

Przypomnijmy, że Europejski Bank Centralny nadzoruje bezpośrednio 123 grupy bankowe skupiające w sumie ok. 1200 instytucji kredytowych w strefie euro i gromadzące 85 proc. aktywów całego sektora z obszaru wspólnej waluty. Za pośrednictwem krajowych nadzorów podlega mu także 3,5 tys. mniejszych banków. Choć Polska rozważa, czy przystąpić do europejskiego nadzoru, ale w nim jeszcze nie uczestniczy, kilkanaście największych banków wzięło w zeszłym roku udział w stres-testach i przeglądzie jakości aktywów (AQR).

Jak w filmie Hitchcocka zaczęło się od trzęsienia ziemi, a teraz napięcie ma dalej rosnąć – wynika z pierwszego raportu rocznego europejskiego nadzoru. Tym „trzęsieniem ziemi” była kompleksowa ocena bilansów blisko 130 banków, składająca się ze stress testów i AQR. EBC przeprowadził ją po to, żeby wiedzieć, w jakim stanie są instytucje, które od listopada zeszłego roku obejmował nadzorem. Był to więc swojego rodzaju bilans otwarcia.

– Kompleksowa ocena posłużyła jako silny fundament i była jednym z kluczowych elementów w odbudowaniu zaufania i stabilności w sektorze bankowym strefy euro. Po raz pierwszy w historii UE, mamy nadzór bankowy z prawdziwie europejskiego mandatu – powiedziała (cytowana w komunikacie EBC) Daniele Nouy, szefowa SSM.

Reklama

Wyniki AQR pozostawiły niedosyt licznym obserwatorom i analitykom, gdyż liczyli oni na silniejsze „trzęsienie ziemi”. Okazało się, że do spełnienia wymogów bezpieczeństwa kapitałowego ustalonego przez EBC „zaledwie” 25 bankom zabrakło 24,6 mld euro, z czego 13 zdążyło podnieść kapitały przed końcem przeglądu, a pozostałym 12 brakowało już tylko 9,5 mld euro. Niektórzy szacowali, że AQR pokaże niedobory znacznie większe i dlatego przegląd określono jako „łagodny”. Nie ma co mówić o „trzęsieniu ziemi”.

To nie do końca prawda, gdyż w raporcie rocznym bank centralny strefy euro podkreśla, iż przegląd wykazał, że banki muszą przeklasyfikować 47,5 mld euro swoich ekspozycji do kategorii „zagrożone”. Jeśli wziąć pod uwagę pogorszenie się warunków gospodarczych zgodnie ze scenariuszem stress testów, kwota ta rośnie do 135,9 mld euro, czyli o 18 proc. Gdyby nastąpiły niekorzystne warunki, bankom mogłoby zabraknąć 215,5 mld euro kapitałów, a dodając do tego jeszcze wzrost aktywów ważonych ryzykiem, niedobory wyniosłyby 262,7 mld euro. Nie jest to może obraz dramatyczny, ale już bardzo poważny.

Oprócz zidentyfikowania niedoborów kapitałowych kompleksowa ocena przyniosła znacznie więcej – ogromną liczbę danych i szeroką wiedzę. Na przykład wiedzę o praktykach zaniżania rezerw i „ulgowej” ocenie ryzyka, o używanych modelach i ich adekwatności (bądź jej braku) do warunków gospodarczych, o jakości zarządzania ryzykiem, profilach ryzyka, wrażliwości ekspozycji na zmienność sytuacji makroekonomicznej, ryzyku płynącym z innych obszarów niż gospodarka, jak choćby z postępowań prawnych. Teraz ta cała wiedza będzie używana przez nadzór do podejmowania kolejnych kroków w procesie zwanym SREP. Mamy więc pewność, że napięcie będzie rosło.

>>> Czytaj też: Nadchodzi kolejny kryzys. Będzie jeszcze straszniejszy niż poprzedni

Najważniejsze zadania

Pierwszą decyzją SSM po przeprowadzeniu kompleksowej oceny było zobowiązanie banków, którym brakowało kapitałów, do ich uzupełnienia najpóźniej do końca lipca tego roku. Efekty już widać, także w Polsce. Banco Comercial Português sprzedał w marcu 15,41 proc. akcji Millennium po 6,65 zł, czyli za 1,24 mld zł. Na razie to za mało, żeby uzupełnić kapitał. Ubiegłoroczny przegląd pokazał, że brakuje mu prawie cztery razy tyle.

Teraz grupy nadzorców w całej Europie wprowadzają w życie najważniejsze wnioski wynikające z przeglądu. Chodzi głównie o ustalenie, czy w związku z oceną reprezentowanego przez konkretne banki ryzyka nie powinny być zastosowane wobec nich dodatkowe wymagania, na przykład zwiększenia środków własnych lub płynności. Najważniejsze wnioski obejmują także jakość zarządzania, ujawnienie i ocenę modeli wewnętrznych.

Choć polskie banki przeszły zeszłoroczne testy bez problemów, efekty przeglądu widać także na naszym podwórku i są one dość spektakularne. W reakcji na ryzyko związane z kredytami we frankach Komisja Nadzoru Finansowego zapowiedziała, że może nałożyć na banki mające duże ekspozycje dodatkowe domiary kapitałowe, a także zabroniła kilku z nich wypłacać dywidendy za 2014 rok.

KNF przedstawiła również projekt Rekomendacji W dotyczącej zarządzania ryzykiem modeli bankowych. Remanent modeli wewnętrznych, ocena ich adekwatności do warunków gospodarczych oraz skutki, jakie powoduje ich stosowanie dla aktywów ważonych ryzykiem, a zatem i wymogów kapitałowych, to jeden z priorytetów europejskiego nadzoru i to na kilka najbliższych lat.

Usuwanie konsekwencji zidentyfikowanego w bankach w trakcie zeszłorocznej kompleksowej oceny ryzyka kredytowego oraz niedostatków płynności to najważniejszy z priorytetów na ten roku – wynika z raportu. Nadzory mają sprawdzać, czy banki skutecznie wprowadzają działania naprawcze, właściwie kwalifikują ekspozycje i odpowiednio zwiększają rezerwy. Powinny też przyglądać się, czy kontrolowane portfele nie kumulują nadal ryzyka. A także identyfikować trendy i zmiany w „krajobrazie ryzyka”.

Krajobraz ten bardzo się bowiem zmienił, także w stosunku do założeń ze stress testów. Warunki skrajne teraz to deflacja, słaby wzrost lub recesja i bliskie zera stopy procentowe. EBC zaleca, żeby w tej kwestii nadzory wykazały daleko idącą czujność. To ma kolosalny wpływ na rentowność banków, stanowi wyzwanie dla ich przychodów, ekspozycji na ryzyko oraz zarządzania aktywami i pasywami – pisze EBC.

>>> Czytaj też: To koniec wielkiej bankowości? Banki uniwersalne zaczynają wymierać

Ryzyko w centrum uwagi nadzoru

Raport zwraca uwagę, że w państwach najsilniej dotkniętych kryzysem bilanse banków są coraz bardziej narażone na bankructwa firm, a ekspozycje nieregularne w segmencie korporacyjnym systematycznie rosną. Skuteczność zarządzania ryzykiem kredytowym i poprawa zdolności banków do ograniczania ryzyka płynącego ze środowiska, w którym one działają, to kolejny tegoroczny priorytet nadzoru. Nie wróży to dobrze szansom, żeby banki w naszym regionie wznowiły akcje kredytową dla gospodarki. Ryzyko jest po prostu zbyt duże.

Spokojnie nie mogą spać nawet te banki, które z dobrym wynikiem przeszły kompleksową ocenę, gdyż nadzory mają teraz przyglądać się ich modelom biznesowym oraz czynnikom decydującym o rentowności. Mają zwracać uwagę na agresywne strategie „poszukiwania stóp zwrotu”, jeśli prowadzą one do rozluźniania standardów kredytowych i złej polityki cenowej.

Nadzór ma także oceniać politykę banków związaną z apetytem na ryzyko i związane z tym praktyki w rozwoju biznesu. Ma również stanowczo zachęcać instytucje do formalnego zdefiniowania ich apetytu na ryzyko i sprawdzać, jaki związek mają te deklaracje z codzienną praktyką zarządzania ryzykiem.

Kolejnym celem nadzoru jest poprawa jakości informacji zarządczej w bankach. Nadzorcy mają sprawdzać, czy rady i zarządy uzyskują na tyle dobre jakościowo i szczegółowe raporty, zwłaszcza dotyczące ryzyka, by mogły na ich podstawie podejmować właściwe decyzje. Oceniane będą również wewnętrzne praktyki prowadzenia stress testów, zwłaszcza pod kątem tego, czy w ich świetle zadeklarowany apetyt na ryzyko jest wiarygodny.

EBC nie chce pozwolić na to, żeby regulacje i wymagania nadzorcze wobec banków stały się znowu niespójne i różnicowały się w zależności od kraju, jak to było z wdrażaniem wcześniejszych przepisów, regulacji i dyrektyw. Zaprzeczałoby to sensowi działania europejskiego nadzoru, a wspólny nadzór wymaga jednakowych regulacji. Nadzorcy mają wiec szczególnie przyglądać się jakości kapitału, temu czy spełnia on wymagania dyrektywy CRD IV, a także sposobom jego dystrybucji, również w obrębie grup bankowych.

– Aby SSM był skuteczny, będziemy aktywnie wspierać dalszą harmonizację bankowego otoczenia regulacyjnego. Tak długo, jak występuje fragmentacja regulacji, sama konwergencja praktyk nadzorczych nie może zapewnić równych szans – mówiła Daniele Nouy.

Oprócz wprowadzania jednolitych przepisów i pilnowania ich właściwej interpretacji, harmonizacja praktyki nadzorczej to kolejny z priorytetów. SSM zamierza jednak w tym zakresie także uczyć się od lokalnych nadzorów, przejmować ich dobre praktyki i upowszechniać najlepsze standardy. Jako jeden z nich jest wymieniane „bardziej inwazyjne” sprawowanie nadzoru bankowego. Ma to doprowadzić do wytworzenia wspólnej kultury nadzorczej na obszarze całej unii bankowej.

Błędne metodologie, zła klasyfikacja ekspozycji nieregularnych i modele tworzenia rezerw – tym będą się zajmować nadzory dążąc ujednolicania praktyk banków w tym zakresie. Mają jednak również podjąć dyskusję z audytorami, żeby wpłynąć na stosowanie właściwych zasad księgowości. Z raportu wynika, że EBC dostrzegł w tym zakresie bardzo poważny problem.

Jeśli chodzi o ryzyko operacyjne, to europejski nadzór zwraca uwagę, że szczególnie istotną kwestią jest „ryzyko zgodności”, czyli efekty złych praktyk stosowanych przez banki. To naraża je na procesy, dochodzenia i związane z tym koszty. Zamierza więc oceniać adekwatność zawiązywanych rezerw wobec grożących bankom postępowań i kar.

Zmagania z błędnym kołem

Co będzie w dalszej perspektywie? Zapowiada się powrót do kwestii, która na samym początku zasadniczo osłabiła wiarygodność projektu europejskiego nadzoru, doprowadziła już do pierwszego konfliktu w obrębie EBC, a jej szybkie rozwiązanie na razie nie wydaje się możliwe. To kwestia ryzyka rządowych obligacji w portfelach banków.

– W dłuższej perspektywie musimy przekonująco osłabić związki między państwem i jego bankami. Obligacje rządowe nadal uważane są przez regulatorów za wolne od ryzyka: nie ma obowiązku posiadania kapitału odpowiedniego na jego pokrycie, ani też nie ma reguły mówiącej o koncentracji ryzyka. To nie może być akceptowane – mówiła Sabine Lautenschläger, wiceszefowa SSM, cytowana w komunikacie EBC.

Gdy powoływano nadzór bankowy przy EBC jedną z najgoręcej dyskutowanych kwestii było to, czy uda się oddzielić politykę nadzorczą od polityki pieniężnej w taki sposób, by obie realizowały właściwe sobie cele i uniknąć – w jednej instytucji – konfliktu interesów. Do tego bank centralny zobowiązało europejskie prawo.

Oddzielono więc procesy i ścieżki decyzyjne, ustanowiono liczne procedury i instytucje wewnętrzne, wprowadzono podziały organizacyjne i personalne, które mają konflikty te neutralizować. Przypomnijmy, że ostateczne decyzje podejmuje Rada Prezesów EBC, a więc interakcja jest nieunikniona. Bezpiecznikiem jest natomiast to, że decyzji nadzoru nie może ona zmienić, lecz zaaprobować ją lub odrzucić. „EBC ma teraz bardzo solidne ramy zapobiegania konfliktom interesów między jego polityką pieniężną i zadaniami nadzoru mikroostrożnościowego” – napisano w raporcie rocznym.

Powołano też skomplikowaną a jednocześnie bardzo przemyślaną konstrukcję sieci bezpieczeństwa na wypadek konfliktów pomiędzy Radą Nadzorców i Radą Prezesów, wraz z Zespołem Mediacyjnym, który ma „ułatwić osiągnięcie równowagi” pomiędzy ich stanowiskami, gdyby Rada Prezesów zakwestionowała decyzję nadzorców. Powstała też Rada Administracyjna (Administrative Board of Review) działająca niezależnie i w interesie publicznym, a zajmującą się wewnętrzną kontrolą decyzji Rady Nadzorców oraz skargami wnoszonymi przez osoby, których dotyczą jej decyzje.

– Zastosowano różne organizacyjne rozwiązania, które pozwalają zminimalizować ryzyko, że jakieś decyzje zostaną zakwestionowane na poziomie Rady Prezesów. Powstał bardzo złożony system, który ma swoje zalety, bo prowadzi do decyzji bardzo wyważonych – mówił Andrzej Reich, dyrektor w KNF na seminarium mBanku i Fundacji CASE.

W tym przypadku konflikt był nieuchronny. Nadzór SSM chciał w marcu zabronić greckim bankom zwiększania ich portfeli krótkoterminowego długu rządu Gracji. To bardzo racjonalne postanowienie z punktu widzenia oceny ryzyka, zważywszy, że greckie banki już mają ogromne portfele greckiego długu, a niewypłacalność rządu jest wysoce prawdopodobna. Rada Prezesów zakwestionowała tę decyzję. Dlaczego? Jeśli greckie banki nie będą kupować dalej greckiego długu, rząd może jeszcze szybciej stracić płynność.

Konflikt, do jakiego doszło, obnaża istotę tego, co nazywane jest „błędnym kołem” łączącym zadłużenie rządów z (nie)bezpieczeństwem banków. Każe postawić pytanie, czy europejski nadzór jest w stanie to błędne koło przerwać, czy też zmuszony będzie się do niego przyłączyć.