Mimo sporych różnic w stanowiskach i bardzo trudnych negocjacji, mało kto spodziewał się zerwania rozmów i bezpośredniego powierzenia greckiemu społeczeństwu decyzji o losach porozumienia.

Jak do tej pory skutkowało to zamrożeniem wysokości programu awaryjnego wsparcia płynności dla greckich banków komercyjnych (ELA), zamknięciem ich placówek oraz giełdy w Atenach, jak również ucieczką kapitału z rynków finansowych. Wprowadzono także ograniczenia w transferach kapitałowych i wypłatach gotówki. To może jednak być dopiero przedsmak tego, co może czekać nas w przyszłym tygodniu, gdyby Grecy zagłosowali na „NIE”.

Jednak sondaże zarówno z poprzednich tygodni, jak i te przeprowadzone w ostatnich dniach, czyli już po ogłoszeniu referendum, wskazują, że większość Greków opowiada się za podpisaniem porozumienia wraz z zaakceptowaniem bolesnych reform. Tym samym po najbliższym weekendzie sytuacja znów może ulec diametralnej zmianie. Łącznie z tym, że do ponownych negocjacji z wierzycielami może zasiąść już nowy grecki rząd, gdyż „TAK” w referendum prawdopodobnie oznaczać będzie upadek rządu Tsiprasa i rozpisanie przedterminowych wyborów.

Zagłosowanie na „NIE”, oznaczać natomiast będzie katastrofę dla Grecji. Co prawda nie powinno skutkować to wyjściem ze strefy euro, ale całkowitym odcięciem od zewnętrznego finansowania oraz brakiem środków na jakiekolwiek funkcjonowanie kraju, nie mówiąc już o wypłatach wynagrodzeń w sektorze państwowym oraz emerytur. Bezrobocie prawdopodobnie silnie by wzrosło (z już i tak bardzo wysokiego poziomu 25%), gdyż międzynarodowe korporacje pewnie zaczęłyby wycofywać kapitał z pogrążającego się w recesji kraju. Miliardowe straty poniosły by oczywiście pozostałe kraje i instytucje finansowe strefy euro, gdyż prawdopodobnie nigdy nie odzyskałyby pożyczonych Grecji pieniędzy.

Reklama

Warto jednak podkreślić, że referendum nie dotyczy wyjścia lub pozostania Grecji w strefie euro. W przypadku gdyby Grecy odrzucili możliwość porozumienia, prawdopodobnie doszłoby do sytuacji bankructwa z jednoczesnym utrzymaniem euro jako waluty. Sytuacja taka jednak byłaby bardzo niestabilna, zwłaszcza gdyby ECB ograniczył dopływ płynności dla greckich banków. W dłuższym terminie więc przejście na własną walutę prawdopodobnie stałoby się nieuniknione.

W bieżącym tygodniu niepewność i awersja do ryzyka na rynkach finansowych powinny się utrzymać, co nie będzie sprzyjać walutom i obligacjom naszego regionu, jak również europejskim giełdom. Nie oznacza to jednak, że osłabienie złotego i spadki na giełdach będą kontynuowane, gdyż po poniedziałkowej silnej przecenie i w oczekiwaniu na niedzielne referendum, rynki powinny się ustabilizować. Los notowań w kolejnych tygodniach leży natomiast w rękach Greków. Głos na „TAK” powinien znów umocnić złotego i wesprzeć giełdy, natomiast na „NIE” wywołać kolejną falę wyprzedaży polskiej waluty oraz na rynku akcji.