Bez nadzoru, bez kontroli, bezmyślnie. Najwyższa Izba Kontroli nie zostawiła suchej nitki na systemie transportowania substancji wybuchowych. Z raportu wynika, że takie materiały mogą się dostać w niepowołane ręce, na przykład do grup przestępczych.

Szef NIK zwraca uwagę na fatalny system nadzoru. Podkreślił, że transport materiałów wybuchowych odbywa się praktycznie bez jakiejkolwiek kontroli.

"Żadna ze skontrolowanych Komend Wojewódzkich Policji nie przeprowadziła kontroli transportu materiałów wybuchowych. Nie sprawdzono też, jak firmy zatrudnione do ochrony transportów wywiązują się ze swoich zadań" - mówił Krzysztof Kwiatkowski.

>>> Czytaj też: Rewolucja w rosyjskiej policji. Funkcjonariusze będą mogli strzelać bez zahamowań

Reklama

Szef NIK zwraca uwagę, że minister gospodarki nie ustalał tras, po których miał się odbywać transport materiałów wybuchowych. Tworzyło to potencjalne zagrożenie dla ludzi, ponieważ przedsiębiorcy mieli pełną dowolność w tym zakresie.

"W konsekwencji, transporty wiozące materiały wybuchowe mogły przejeżdżać swobodnie nawet przez centra miast i osiedli lub w pobliżu obiektów ważnych dla bezpieczeństwa publicznego" - ujawnił Krzysztof Kwiatkowski.

NIK wytknęła też, że ani ministerstwo spraw wewnętrznych, ani ministerstwo gospodarki nie kontrolowały firm działających na rynku materiałów wybuchowych.