Jedno miejsce pracy w wielkiej sieci hipermarketów likwiduje 4-5 miejsc w polskim handlu. PiS i związkowcy chcą od rządu ochrony polskich drobnych przedsiębiorców przed ekspansją wielkich sieci handlowych.

Zdaniem polityków Prawa i Sprawiedliwości i zaproszonych przez nich do Sejmu gości z branży związkowej, wielkie markety łamią standardy wyznaczone przez Bank Światowy i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, między innymi w kwestii poszanowania praw pracowniczych, tworzenia nowych miejsc pracy oraz umożliwienia rozwoju lokalnym producentom żywności.

Alfred Bujara z "Solidarności" podkreślił, że polscy pracownicy od lat skarżą się na niskie wynagrodzenia i przeciążenie pracą. "To jest hiperwyzysk, który jest dotowany" - podkreślił związkowiec.

W konferencji wzięła udział dziennikarka śledcza z Londynu, Claire Provost, autorka raportu na temat dotowania niemieckich sieci handlowych z publicznych środków. Według jej ustaleń właściciel Lidla i Kauflandu, Schwartz Gruppe otrzymał w ciągu ostatnich 10 lat od Banku Światowego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju prawie 900 milionów dolarów na rozwój w Europie Środkowo-Wschodniej.

>>> Czytaj też: Jak Lidl i Kaufland za pieniądze międzynarodowych instytucji finansowych zdobywały polski rynek

Reklama

Wiesław Michałowski z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej uważa, że idea, która przyświecała tej pożyczce została wywrócona do góry nogami, bo jedno miejsce w sieci likwiduje 4-5 miejsc w polskim handlu.

Krzysztof Steckiewicz z Naczelnej Rady Handlu i Usług powiedział, że drobni handlowcy są zbulwersowani postawą premier Ewy Kopacz, która ich zdaniem reklamowała jedną z sieci handlowych. Jego zdaniem byłoby znacznie lepiej gdyby premier chwaliła jakość towaru u polskich drobnych handlowców.

Poseł Stanisław Szwed z PiS przypomniał, że program jego partii przewiduje opodatkowanie sieci wielkopowierzchniowych podatkiem obrotowym.

>>> Polecamy: 39 mld zł - tyle ma kosztować realizacja kluczowych postulatów PiS