Tak małej liczby nowo narodzonych dzieci jak w pierwszym półroczu 2015 nie było od ponad dekady. Spadkowi urodzeń nie zapobiegło ani wprowadzenie rocznego urlopu rodzicielskiego i karty dużej rodziny, ani zwiększenie liczby żłobków. Trendu demograficznego nie zmieniła również poprawiająca się sytuacja na rynku pracy.

W pierwszym półroczu urodziło się około 180 tys. dzieci – wynika ze wstępnych szacunków GUS. To o 3 tys. mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku i najmniej od 2004 r. Spadek urodzeń był prawdopodobnie jeszcze większy, ponieważ wstępne dane GUS są na ogół zawyżone o 2–3 tys., na co wskazują ostateczne statystyki z lat poprzednich.

– Wprawdzie wprowadzenie w 2013 r. rocznego urlopu rodzicielskiego jest dobrze oceniane, ale to za mało, aby skłonić do prokreacji – uważa prof. Ewa Leś z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem barierą w podejmowaniu takich decyzji jest między innymi słabość instytucji do opieki nad dzieckiem.

>>> Czytaj też: Marnotrawna polityka prorodzinna. Rząd nawet nie wie, ile wydaje

Według danych GUS w ubiegłym roku liczba żłobków zwiększyła się o 493 do 1605. Klubów dziecięcych o 110 do 348. Jednak miejsc w tych placówkach było zaledwie 72,2 tys., czyli o prawie 24 tys. mniej niż przed ćwierć wiekiem. Dla porównania, dzieci w wieku 1–3 lat było w ubiegłym roku prawie 1,2 mln.

Reklama

W rezultacie kobiety wydłużają okres opieki nad dzieckiem. Efekt jest taki, że w maju w urzędach pracy zarejestrowanych było 216,9 tys. bezrobotnych kobiet, które miały problemy ze znalezieniem zatrudnienia po zakończeniu tej opieki.

– Możemy się spodziewać, że w przyszłości trend zostanie zachowany – ocenia prof. Irena Kotowska z SGH. Powodem jest to, że coraz mniej będzie kobiet w wieku 25–34, czyli w wieku, w którym najczęściej podejmowane są decyzje o prokreacji.

>>> Czytaj też: Imigranci pomogą Polsce dogonić Zachód w ciągu jednego pokolenia