Projekt unii walutowej w Europie cechuje się wieloma wadami. U podstaw euro leży założenie, że wspólna waluta doprowadzi do konwergencji wszystkich członków w taki sposób, aby przynosiła im jak najwięcej korzyści. Okazuje się jednak, że połączenie krajów o zupełnie różnej tradycji prowadzenia polityki gospodarczej w strefę walutową pod przewodnictwem Niemiec jest bardzo trudne.

Uporczywa nierównowaga

Jednym z problemów gospodarczych dotykających strefę euro jest nierównowaga bilansów płatniczych jej członków – w tym sald rachunków bieżących. Saldo to informuje, w uproszczeniu, o różnicy pomiędzy narodowymi oszczędnościami i inwestycjami. Składa się na nie przede wszystkim różnica pomiędzy eksportem a importem oraz bilans innych transakcji finansowych z zagranicą. Można powiedzieć, że nadwyżka na rachunku bieżącym oznacza, że kraj jest pożyczkodawcą dla reszty świata, z kolei deficyt świadczy o tym, że kraj jest pożyczkobiorcą.

Z definicji bilans rachunków bieżących wszystkich krajów świata powinien się zerować. To znaczy, że nadwyżka jednego kraju równoważy się inwestycjami, konsumpcją lub importem innego, deficytowego kraju. Kraje cieszące się z nadwyżki eksportu nad importem są beneficjentami światowego handlu. Utrzymują dzięki temu wysoki poziom zatrudnienia i wzrostu gospodarczego. Jednocześnie ich oszczędności rosną. Wszystko odbywa się kosztem krajów-importerów.

Reklama

Co może zrobić kraj notujący deficyt na rachunku bieżącym? Dobrym wyjściem jest dewaluacja krajowej waluty, która poprawi konkurencyjność kraju i opłacalność eksportu. Innymi rozwiązaniami są ograniczanie importu za pomocą rozwiązań administracyjnych (cła, kontyngenty) lub drastyczne ograniczenie krajowego popytu poprzez zacieśnienie polityki fiskalnej i monetarnej.

Mocniejsi i słabsi

O ile strefa euro jako całość wykazuje niewielką nadwyżkę na rachunku bieżącym, to już poszczególne kraje nie mogą pochwalić się zrównoważonym bilansem. Największą nominalną nadwyżkę na rachunku bieżącym od wielu lat notują Niemcy. Towarzyszą im inne kraje północy kontynentu.

Wpływ na rachunek bieżący kraju ma między innymi kurs krajowej waluty. Gdy waluta jest niedowartościowana, eksport staje się bardziej opłacalny i powoduje wzrost nadwyżki handlowej. Dotyczy to Niemiec (i innych krajów północnej Europy) gdyż kurs euro jest słabszy niż wynikałoby to z potencjału niemieckiej gospodarki. Można podejrzewać, że gdyby Niemcy korzystały z marki, byłaby to znacznie mocniejsza waluta od euro, którego kurs reprezentuje także słabsze gospodarki południa. W takim przypadku mocna marka osłabiłaby opłacalność eksportu i sprowadziła bilans rachunku płatniczego w okolice równowagi.

To jedna strona medalu. Nadwyżka na rachunku bieżącym wynika również z niskiej krajowej konsumpcji i słabego importu. Niemcy w ostatnich latach skrupulatnie przestrzegają dyscypliny budżetowej, do czego zobowiązują ich zapisy w niemieckiej konstytucji oraz traktaty unijne, dbają także o pełzający wzrost płac, ograniczając tym samym wzrost wewnętrznego popytu. Niemcy, podobnie jak inne kraje z nadwyżkami handlowymi, argumentują, że ich wynik i pozycja konkurencyjna są ciężko wypracowane i nie mają ochoty sztucznie ich ograniczać. Twierdzą, że nadwyżki zmaleją automatycznie, gdy krajowi konsumenci odczują stabilizację ekonomiczną i zaczną wydawać swoje oszczędności.

>>> Czytaj też: Większa integracja albo śmierć. Czy główny ekonomista MFW przewidział przyszłość strefy euro?

W gorsecie euro

Jak mogą zareagować kraje strefy euro aby doprowadzić do zbilansowania swoich gospodarek? Niestety, kraje ze sztywnym kursem walutowym nie mogą liczyć na osłabienie własnej waluty. Skrajnym przypadkiem takiego reżimu kursowego jest strefa euro. Nie dość, że pojedynczy kraj nie ma wpływu na kurs, to nie ma też możliwości oderwania się od strefy walutowej. Nie jest możliwa też istotna korekta polityki monetarnej w interesie pojedynczego kraju. Dodatkowo członkowie Unii Europejskiej nie mogą prowadzić własnej polityki celnej, więc nie mogą jednostronnie ograniczyć importu.

Pozostaje im ograniczanie wewnętrznego popytu, uciążliwa i niepopularna społecznie polityka oszczędności. Taki kierunek jest wspierany przez silniejsze kraje strefy euro. Kraje te wykorzystują swoją silną pozycję i realny wpływ na politykę gospodarczą krajów południa, aby umacniać własną silną pozycję na europejskim i globalnym rynku. Mechanizmy strefy euro zrzucają więc koszt dostosowań na kraje deficytowe.

>>> Czytaj też: Francja opuści strefę euro? To byłby koniec unii walutowej

Idea z Bretton Woods

Zagadnienie globalnych nierównowag w handlu międzynarodowym jest dyskutowane od bardzo dawna. Powstało wiele koncepcji systemów, które miały prowadzić do globalnej równowagi handlowej. Istotnym elementem większości z nich było przeniesienie części kosztów dostosowawczych z krajów deficytowych na kraje nadwyżkowe. Jedną z takich koncepcji była propozycja nowego ładu walutowego przedstawiona przez Keynesa na konferencji w Bretton Woods w 1944 roku.

Keynes proponował wprowadzenie na świecie systemu kursów stałych, z możliwością dostosowań, w ramach wielostronnego systemu clearingowego. Wedle tej koncepcji powołana zostałaby ponadnarodowa instytucja emitująca bancor, rodzaj pieniądza służącego do wzajemnych rozliczeń w handlu międzynarodowym. Bancor miałby stały kurs wobec walut narodowych. Dzięki niemu możliwa byłaby kontrola bilansów handlowych poszczególnych krajów. Kraje z nadwyżką handlową akumulowałyby zasoby bancora natomiast kraje deficytowe traciłyby.

Kluczowe jest, że zasoby bancora można byłoby wykorzystać tylko na import, zgodnie ze wspomnianą zasadą albo przeznaczyć na pomoc dla krajów deficytowych. Dodatkowo kraje nadwyżkowe musiałyby oddawać część zgromadzonych bancorów do funduszu rezerwowego, przeznaczonego na pomoc dla biedniejszych krajów – byłby to swoisty podatek od nadwyżki handlowej mobilizujący kraje nadwyżkowe do importowania dóbr od krajów z deficytem.

Mechanizm ten w założeniu prowadziłby do bilansowania handlu zagranicznego. Gdyby tak się nie stało, centralna izba clearingowa miałaby także w odwodzie możliwość dewaluacji waluty narodowej w stosunku do bancora.

>>> Czytaj też: Czeka nas upadek strefy euro i koniec wspólnej waluty? Nic bardziej mylnego

Gotowe rozwiązanie?

W strefie euro można dostrzec potencjał do wprowadzenia koncepcji Keynesa. Mechanizm euro można wzbogacić o system kontroli i automatycznego równoważenia nadwyżek i deficytów handlowych, który odpowiedzialność za nierównowagi rozkładałby w sprawiedliwy sposób pomiędzy kraje nadwyżkowe i deficytowe. Niestety, taka propozycja nie leży na stole i wydaje się niemożliwa do zrealizowania pod względem politycznym. Paradoksalnie mogłaby doprowadzić do uspokojenia nastrojów w Europie i ograniczenia sił odśrodkowych w strefie wspólnej waluty.

Co więcej, depozyt od nadwyżek handlowych mógłby stać się pierwszym podatkiem strefy euro i zalążkiem transferowego budżetu wspierającego kraje peryferyjne. Można przypuszczać, że system sprawiłby, że Niemcy przestałyby być oskarżane o wykorzystywanie swojej dominującej pozycji w strefie euro i wyzyskiwanie swoich partnerów gospodarczych, co poprawiłoby wzajemne stosunki dyplomatyczne, nie tylko w strefie euro.

Unia Europejska wprowadziła co prawda mechanizm, który ma prowadzić do ograniczania nadmiernych nierównowag. Wśród kilkunastu wskaźników branych pod uwagę znajduje się saldo na rachunku obrotów bieżących. Na kraj, którego saldo spada poniżej 4 proc. PKB lub wzrasta powyżej 6 proc. PKB może zostać nałożona procedura nadmiernych nierównowag makroekonomicznych.

System ten powiela jednak europejskie tradycje biurokratyczne. Komisja Europejska ma badać nierównowagi. Jeśli zanotuje ich występowanie, przeprowadza szczegółową analizę ekonomiczną, następnie kieruje zalecenia do krajów członkowskich. Jeśli zalecenia nie zostają wprowadzone, wszczyna procedurę, która wymaga przedstawienia przez kraj działań naprawczych, które następnie oceniane są przez Komisję Europejską… Procedura może nawet doprowadzić do nałożenia na kraj kar dyscyplinujących. Podobne kary były uwzględnione w Pakcie Stabilności i Wzrostu, a nigdy nie zostały zastosowane, co tym bardziej każe wątpić w skuteczność tego mechanizmu stabilizującego.

Konieczne niepopularne decyzje polityczne

Wydaje się, że uporczywość krajów północy w utrzymywaniu swoich nadwyżek handlowych względem południowych sąsiadów ze strefy euro jest jednym z największych zagrożeń dla integralności strefy euro. Niestety, zastosowane reformy Unii Europejskiej i unii walutowej mogą okazać się niewystarczające do naprawienia strefy i wprowadzenia jej na ścieżkę wzrostu.

Konieczne jest zdecydowanie zacieśnienie unii politycznej i wzmocnienie solidarności krajów strefy, aby wszystkie kraje w równy sposób mogły odnosić korzyści ze wspólnej waluty. Niestety, obecne nastroje w Europie nie sprzyjają podejmowaniu ważkich decyzji w kierunku solidarnej i jeszcze bardziej zintegrowanej Unii Gospodarczej i Walutowej.

Autor jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz studiów podyplomowych „Mechanizmy funkcjonowania strefy euro” współorganizowanych przez NBP. W jego kręgu zainteresowań leżą polityka pieniężna oraz unie monetarne.