Zakwestionowana tak zwana mała ustawa reprywatyzacyjna przyznaje pierwokup miastu Warszawa i Skarbowi Państwa wobec roszczeń byłych właścicieli stołecznych nieruchomości. Tego rozwiązania prezydent akurat nie zakwestionował. Wątpliwości wzbudziły natomiast inne przepisy, które - zdaniem Bronisława Komorowskiego - pogorszą sytuację byłych właścicieli. Chodzi między innymi o to, że ustawa pozwala zakończyć prowadzone postępowanie w sprawie zwrotu, gdy w ciągu sześciu miesięcy nie zgłosi się właściciel lub jeśli zgłosi się, ale w ciągu trzech miesięcy nie zdoła udowodnić swoich praw do nieruchomości. Jak czytamy w komunikacie Kancelarii Prezydenta, choć skutkiem tych regulacji może być pozbawienie właścicieli roszczeń, ustawa nie przewiduje rekompensaty.

Szkoda - mówi IAR warszawski poseł PO Marcin Święcicki. W jego ocenie, ustawa była pragmatyczna. Wyjaśnił, że chodzi o przyznanie prawa pierwokupu miastu Warszawa i Skarbowi Państwa wobec roszczeń byłych właścicieli stołecznych nieruchomości, czy nieoddawanie wszystkiego, co jest celem publicznym. W jego ocenie, kompromisem byłoby, gdyby Bronisław Komorowski ustawę podpisał i zapytał o zgodność z konstytucją przepisu dotyczącego przyznawania odszkodowań. Poseł uważa, że zapis dotyczący tej sprawy jest mało precyzyjny.

Cała sprawa niestety się odroczy - dodaje Święcicki. Jednocześnie zaznacza, że przynajmniej będzie jasność konstytucyjna po decyzji Trybunału odnośnie reprywatyzacji.

Z kolei stołeczny senator PO Aleksander Pociej mówi, że brak ustawy reprywatyzacyjnej to problem dla Warszawy. Senator wyjaśnia, że wysłanie ustawy do TK oznacza, iż nie wejdzie ona w życie. Inaczej to by wyglądało, gdyby prezydent ustawę podpisał i zapytał Trybunał o opinię - powiedział. Wyjaśnił, że władze stolicy nie będą mogły odmówić zwrotu obiektu użyteczności publicznej. Dodał, że o roszczenia najczęściej występują osoby niebędące spadkobiercami. Jest to problem, ale takie są prerogatywy prezydenta - powiedział.

Reklama

Aleksander Pociej mówi, że jeszcze na etapie prac w parlamencie nad ustawą, zgłaszane przez prezydenta wątpliwości rozwiewali sejmowi i senaccy prawnicy. Wyjaśnia, że z tych analiz wynikało, iż droga do uzyskania odszkodowania nie jest zamknięta.

Na mocy dekretu Bieruta z 1945 roku na własność miasta przechodziły wszystkie grunty w przedwojennych granicach stolicy. Budynki znajdujące się na tych gruntach miały nadal pozostać w rękach dotychczasowych właścicieli, jednak w praktyce i one były właścicielom zabierane. Władze Warszawy do tej pory wypłaciły łącznie setki milionów złotych odszkodowań byłym właścicielom.

>>> Czytaj też: Koniec patologii dzikiej reprywatyzacji?