To co działo się na czwartkowej sesji z kursami banków można bez przesady nazwać dramatem.

W najgorszej sytuacji był Getin Noble Bank, którego kurs w najgorszym momencie sesji – licząc do okolic godz. 14.00, tracił aż 27,9 proc. Ogromna wyprzedaż dotknęła też Bank Millennium, który spadał o 18,5 proc. Spośród innych banków mocno zaangażowanych we frankowe kredyty hipoteczne 12,8 proc. tracił mBank, 11,3 proc. PKO BP, a 9,7 proc. BZ WBK. Tak wielkie spadki to efekt hojności Sejmu, który w środę wieczorem uchwalił ustawę o restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych. Posłowie przyjęli bowiem kilka poprawek autorstwa m.in. SLD, które dość istotnie zmieniają nowe przepisy.

Zgodnie z ustawą przewalutowanie hipotecznych kredytów walutowych następowałoby po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej. Polegać ma ono na wyliczeniu różnicy pomiędzy wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych, a nie w walucie obcej. Zgodnie z poprawką Sojuszu bank ma umarzać 9/10 tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości. Wcześniej projekt przewidywał, że banki będą umarzać połowę tej kwoty.

- Biorąc pod uwagę, że pierwotna wersja ustawy zakładała, że koszt przewalutowania w połowie spadnie na bank, a w połowie na kredytobiorcę i przy takich założeniach ustawodawca określił wielkość strat dla sektora na poziomie 9 – 9,5 mld złotych, to przy wersji przegłosowanej, gdzie bank ponosi 9/10 kosztu i wzroście kryteriów metrażu mieszkania i domu, prawdopodobnie nie pomylimy się bardzo, jeżeli założymy że koszty tego rozwiązania dla banków mogą wzrosnąć nawet dwukrotnie wobec pierwotnych szacunków – ocenia Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.

Reklama

Maciej Marcinowski z Trigon DM wskazuje, że przegłosowanie ustawy w obecnym kształcie sprawia, że banki mocno zaangażowane we frankowe kredyty hipoteczne stoją przed całkiem dużym problemem. Chodzi głównie o Getin Noble Bank, Millennium, PKO BP, mBank i BZ WBK.

W I kw. 2015 wartość portfela kredytów walutowych tych banków wynosiła łącznie 115,47 mld zł.

- Szacujemy, że nieco ponad 80 proc. z nich to właśnie frankowe kredyty mieszkaniowe. Jeśli ustawa przejdzie przez Senat i zostanie podpisana przez prezydenta w aktualnej formie to koszty jej realizacji po stronie banków mogą wynieść wysokie kilkanaście miliardów złotych – mówi Maciej Marcinowski.

Zgodnie z szacunkami Trigon DM przewalutowanie kredytów przy pierwotnym projekcie było opłacalne tylko dla kredytów udzielonych w II i III kw. 2008 r. przy kursie franka poniżej 2,15 zł. Obecnie powinno to być korzystne dla klientów, którzy brali kredyt w 2007 lub 2008 r. przy kursie franka poniżej 2,50 zł. Biorąc pod uwagę ograniczenia związane m.in. z LTV (stosunek kwoty kredytu do jego zabezpieczenia) i powierzchnią lokalu, Trigon DM szacuje, że koszt ustawy dla sektora może wynieść ok. 19 mld zł. Najbardziej ucierpią na tym Getin Noble Bank i Millennium, a najmniej BZ WBK. W przypadku GNB koszt przewalutowania może przekroczyć roczne zyski banku jeszcze przed uwzględnieniem podatku bankowego.
- W jego przypadku pojawia się nawet ryzyko konieczności dokapitalizowania i emisji akcji, aby utrzymać współczynniki na poziomach wymaganych przez przepisy. Wiele jednak zależy od tego jak ostatecznie będzie wyglądała ustawa i od działań samego banku, który ostatnio aktywnie czyści bilans z gorszej jakości kredytów oraz od jego wyników – dodaje w rozmowie z Forsal.pl.

Co na to sami bankowcy? Większość na tym etapie nie chce komentować poczynań Sejmu. Wyjątkiem jest Krzysztof Rosiński, prezes Getin Noble Banku, który odnosząc się do szacunków analityków potwierdza, że ustawa w obecnej formie na pewno osłabi kondycję sektora bankowego.

- Trzeba jednak wziąć po uwagę, że analitycy nie mają wszystkich informacji o strukturze portfeli kredytowych banków. W naszym portfelu poza kredytami mieszkaniowymi kupowanymi na cele własne są też nieruchomości wykorzystywane w celu prowadzenia działalności gospodarczej, pod wynajem czy też kredyty z niskim LTV. Według naszych wstępnych szacunków w przypadku GNB typowe kredyty mieszkaniowe, które mogłyby ulec przewalutowaniu na mocy przyjętej właśnie ustawy mają wartość ok. 1 – 1,2 mld franków. To oznaczałoby dla nas koszty rzędu co najmniej kilkuset milionów złotych w zależności od tego kiedy i ilu przyjdzie klientów – tłumaczy w rozmowie z Forsal.pl.

W takim przypadku współczynnik wypłacalności banku Tier1 mógłby znaleźć się w okolicy 8 proc., czyli na poziomie spełniającym wymogi prawa. A to oznacza, że GNB nie musiałby podwyższać kapitału, choć z pewnością konieczne będzie wzmocnienie współczynników.

- Zresztą już to robimy, m.in. przez rezygnację z wypłaty dywidend. Na pewno w najbliższym czasie nie będziemy dzielić się zyskami z akcjonariuszami – wskazuje prezes GNB.
Dodaje przy okazji, że decyzja Sejmu była dla niego zaskoczeniem.

>>> Czytaj też: Wielki spór o przewalutowanie kredytów. Czy banki zapłacą 90 proc. kosztów?

Draghi komentuje

- Najlepiej skomentował ją Mario Draghi, szef Europejskiego banku Centralnego, który wydał oświadczenie w tej sprawie. To znaczące, bo nie przypominam sobie, aby do tej pory komentował decyzje europejskich parlamentów, a lobbing polskich banków raczej tam nie sięga. Mario Draghi wskazał w nim m.in., że z niepokojem przyjął decyzję polskiego Sejmu, a ustawa może osłabić polską gospodarkę i sektor bankowy, co przełoży się na wzrost ryzyka inwestycyjnego w Polsce i zwiększy koszt zaciągania długów przez nasz kraj. Wskazał też, że rozwiązania te nie wydają się być zgodne z kierunkami dyrektyw Unii Europejskiej – mówi Krzysztof Rosiński.

Rozmówcy Forsal.pl podkreślają, że wiele zależy od tego jaki kształt przybierze ustawa w Senacie i jak zachowa się nowy prezydent Andrzej Duda.

- Prace nad ustawą pokazują jednak jak niebezpieczny może być proces legislacyjny przed wyborami, kiedy politycy rozdają wyborcom tego typu prezenty, bez większej świadomości wpływu na sektor bankowy – wskazuje Michał Sobolewski.

Senat to jeden znak zapytania. Drugi dotyczy zachowania prezydenta. Jak wskazują analitycy tu możliwe są dwa scenariusze. Albo podpisze ustawę w takim kształcie w jakim wyjdzie ona z Senatu i Sejmu albo nie złoży podpisu zapowiadając, że złoży projekt ustawy jeszcze korzystniejszy dla frankowiczów niż opracowany przez PO.

Z informacji Forsal.pl wynika, że senatorowie będą chcieli wrócić do łagodniejszej dla banków wersji ustawy. Senator PO Kazimierz Kleina, przewodniczący senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, powiedział naszemu serwisowi, że poprawki przyjęte przez Sejm wprowadzają ogromny chaos w całym systemie i Senat będzie rekomendował ich odrzucenie.
- Zmiany przyjęte przez posłów wskazują, że głosowali nad tym rozwiązaniem zupełnie nie zdając sobie sprawy z ich konsekwencji. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem będzie powrót do pierwotnej wersji i podział kosztów przewalutowania pół na pół między bank i kredytobiorcę. Ale o tej kwestii też będziemy dyskutować. Widząc jakie skutki niesie ze sobą ustawa, wnikliwie przyjrzymy się jej zapisom, tak aby nie naruszały stabilności systemu finansowego i bankowego – zapowiada Kazimierz Kleina.

Senacka Komisja Budżetu i Finansów Publicznych ma zająć się ustawą 27 sierpnia, ale jeśli będzie taka konieczność zrobi to wcześniej. Na posiedzeniu plenarnym Senat miałby się nią zająć 2 września.

Komisja Nadzoru Finansowego, która stoi na straży bezpieczeństwa systemu bankowego wskazuje jak na razie, że zmiany w projekcie są istotne i trzeba dokładnie policzyć jego skutki dla stabilności sektora bankowego.

- Trzeba pamiętać, że prace nad ustawą zostały podjęte, ponieważ zabrakło ze strony banków adekwatnej reakcji na nową sytuację, zabrakło dobrowolnego rozwiązania systemowego problemu kredytów frankowych – dodaje Łukasz Dajnowicz z KNF.

Bankowcy wskazują nieoficjalnie, że ustawa w gorszej dla sektora wersji, choć nie tylko w takim przypadku, może spowodować, że na kroki prawne zdecydują się zagraniczni inwestorzy strategiczni kontrolujący banki w Polsce, powołując się m.in. na zasady wzajemnej ochrony inwestycji.

Specjaliści jak na razie nie spodziewają się, że akcjonariusze banków szybko odrobią straty z czwartkowej sesji. Na wyraźne odbicie kursów w najbliższych dniach nie liczy analityk DM BOŚ. I to nie tylko z powodu konsekwencji jakie niesie ustawa w obecnym kształcie, ale też z powodu niepewności jaką niesie ze sobą okres przedwyborczy, w którym może pojawić chęć sprawiania wyborcom kolejnych prezentów.

Na zamknięciu czwartkowej sesji za jedną akcję Getin Noble Banku płacono 0,9 zł po spadku o 18,9 proc. Kurs Millennium spadł o 13,5 proc. do 5,32 zł, mBanku o 7,8 proc. do 344,9 zł, PKO BP o 7,3 proc. do 27,61 zł, a BZ WBK o 6,7 proc. do 284,5 zł.

Jak duże starty ponieśli w czwartek akcjonariusze tych banków dobrze pokazuje też spadek ich kapitalizacji, czyli łącznej giełdowej wartość spółek. W przypadku tej piątki spadła ona w czwartek o 7,53 mld zł.

>>> Polecamy: Frank to bańka, która w końcu pęknie. Bank centralny bezsilny, frankowicze w kropce