– Przeciwnie, po dwóch-trzech latach powinien się on w znaczący sposób zmniejszyć – deklaruje poseł PiS Henryk Kowalczyk. Aby deficyt nie urósł, wyższe wydatki mają być bowiem zrekompensowane wzrostem dochodów, inaczej znów możemy wpaść w procedurę nadmiernego deficytu.

Pieniądze się przydadzą, bo prezydent Andrzej Duda i – w razie zwycięstwa w październikowych wyborach – jego dawna partia zapowiadają co najmniej trzy kroki, które mają budżet dużo kosztować: podwyższenie kwoty wolnej od podatku, 500 zł na dziecko z najbiedniejszych rodzin czy obniżenie wieku emerytalnego. Jak szacuje samo PiS, potrzeba na to 39 mld zł, choć zdaniem ekonomistów koszty mogą być jeszcze wyższe.

Reguła w obecnej postaci nie tylko zmniejszała deficyt sektora finansów publicznych, lecz także doprowadziła do zmniejszenia wydatków w relacji do PKB. W zeszłym roku ta relacja była najniższa od momentu wejścia do UE i wyniosła 41,8 proc. PKB, a w kolejnych latach docelowo powinna spaść poniżej 40 proc. Działania PiS spowodują, że wydatki wzrosną w okolice 44 proc. i nie będą już spadały.

Reklama