Rosyjski prezydent zgodził się w ramach ograniczenia wydatków administracji na redukcję zatrudnienia na Kremlu nawet o 10 proc. – twierdzą osoby z otoczenia Putina.

Podczas gdy społeczne poparcie dla Putina pozostaje na poziomie ok. 90 proc., jednocześnie rośnie irytacja opinii publicznej związana z wystawnym stylem życia urzędników. Jednym z punktów kulminacyjnych tego niezadowolenia był skandal z udziałem rzecznika prasowego Kremla Dmitrija Pieskowa, który na swoim weselu zaprezentował kosztowny zegarek.

- Tak duże zainteresowanie zegarkiem o wartości 500 tys. dol. jest ważnym sygnałem, że właśnie rozpoczyna się kampania wyborcza – mówi Nikołaj Pietrow, badacz z Rosyjskiej Akademii Nauk.

W okresie gdy kraj świętował aneksję Krymu w zeszłym roku, Putin zwiększył swoją oficjalną pensję do 7,6 mln rubli (118 tys. dol.).

Reklama

>>> Polecamy: Rosjanie wygrali biathlon czołgowy. W nagrodę dostali... rosyjski czołg

Utrzymanie 1715 etatowych pracowników prezydenckiej administracji kosztuje rocznie średnio 3 mln rubli. Wspomniany rzecznik prasowy zadeklarował w zeszłym roku przychód o wartości 9,1 mln euro, czyli więcej niż jego szef. - Ludzie wiedzą, że urzędnicy żyją na o wiele wyższym poziomie niż większość Rosjan. Na ich wynagrodzenie składa się cały system premii i przywilejów, włączając w to mieszkania – mówi Igor Bunin, dyrektor moskiewskiego Centrum Technologii Politycznych.

Putin szybko zareagował na gospodarczą zapaść, wywołaną głównie przez zachodnie sankcje i drastyczny spadek cen ropy. W zeszłym miesiącu zlecił Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, które zarządza paramilitarnymi oddziałami i nadzoruje policję, na zmniejszenie liczby pracowników o 10 proc., do liczby poniżej miliona. Wcześniej ograniczył między innymi własną pensję o 10 proc.

Cięcia na Kremlu są jednakże najbardziej wymowne. Od zawsze pozostaje on bowiem miejscem gwarantującym najbardziej lukratywne posady w rosyjskim sektorze publicznym.

>>> Czytaj także: Rosja może uschnąć z braku paliwa. Winna przestarzała infrastruktura