Swoje stanowisko przedstawiło też Krajowe Biuro Wyborcze.

Szefowa Krajowego Biura Wyborczego powiedziała , że spis wyborców byłby jeden, jedna byłaby komisja komisja oraz jedna urna do głosowania. Poinformowała, że referendum przeprowadzone wraz z wyborami do parlamentu byłoby tańsze o 30 milionów złotych. Beata Tokaj powiedziała dziennikarzom, że wyborca mógłby odmówić odebrania jednej z kart, co byłoby odnotowane przez komisję w liczeniu frekwencji. A frekwencja jest w przypadku ważności referendum, sprawą kluczową.

Szefowa Krajowego Biura Wyborczego tłumaczyła, że frekwencja w wyborach jest liczona od wydanych kart do głosowania. Jeśli referendum odbyłoby się tego samego dnia co wybory to liczone będą dwie frekwencje. Jeżeli osoba przychodząca do komisji wyborczej odmówi odebrania którejś z kart, komisja ma obowiązek zaznaczyć to w spisie wyborców, a następnie po zakończeniu głosowania obliczy ile wydano kart do głosowania i na tej podstawie ustali frekwencję.

>>> Czytaj też: Borusewicz: Wspólne wybory i referendum wymagają regulacji ustawodawczej

Reklama

Komisjom łatwiej byłoby rozliczyć frekwencję, gdyby wprowadzono drobną zmianę - mówiła. Krajowe Biuro Wyborcze rozważa zwrócenie sie do ministerstwa administracji i cyfryzacji o dodanie do spisu wyborców rubryki referendum i wówczas wyborca podpisywałby się i przy pobraniu karty do głosowania do parlamentu i przy referendum. Wtedy - jak podkreśliła Beata Tokaj - na pewno liczenie byłoby łatwiejsze.

Przyznała, że wydłużyłby się czas liczenia głosów przez obwodowe komisje wyborcze. "Jest to duży wysiłek, duży nadmiar pracy, ale jesteśmy w stanie to zrobić" - powiedziała.

Z wypowiedzi marszałka Senatu Bogdana Borusewicza wynikało, że jest więcej watpliwości natury formalnej. Wątpliwości marszałka budzą między innymi zapisane w ustawie godziny głosowań - inne w przypadku wyborów parlamentarnych i inne w przypadku referendum. Jest kwestia też list wyborców oraz wspólnych urn. Zdaniem marszałka Borusewicza uzgodnienie tych spraw wymagałoby decyzji ustawodawczych. " To nie jest trakie proste od strony formalnej" - powiedział. Dodał, że istnieje też kwestia pytań referendalnych, które do tej pory nie wpłynęły do senatu. "Kiedy wpłyną, procedura w senacie się rozpocznie" - powiedział.

Marszałek Borusewicz uważa, że powinna się odbyć rozmowa prezydenta z przedstawicielami parlamentu na temat referendum. "Pan prezydent powinien przygotować oprogramowanie prawne i przynajmniej skonsultować się w tej kwestii z marszałkiem senatu i marszałkiem sejmu" - powiedział Borusewicz.

Borusewicz powiedział dziennikarzom, że zaraz po wpłynięciu do senatu prezydenckiego wniosku o przeprowadzenie głosowania parlamentarnego i referendalnego w jednym dniu, zostanie zwołany Konwent Seniorów. Wcześniej marszałek zamierza zwrócić się do Krajowej Komisji Wyborczej pisemnie o ustalenie, czy możliwe jest przeprowadzenie obu głosowań w jednym dniu.

Uważa on, że dobrze by było gdyby prezydent rozszerzył referendum o pytania, które chciałyby zadać także inne partie. Zdaniem marszałka senatu Andrzej Duda proponuje zagadnienia, które służą tylko Prawu i Sprawiedliwości. Jednocześnie marszałek zaznaczył, że nie można było w senacie rozszerzyć zakresu pytań do referendum, które zgłosił na 6 września były prezydent Bronisław Komorowski. Dodał, że jego zdaniem byłoby to z naruszenie prawa. Zdaniem Borusewicza, decyzja prezydenta Dudy ma charakter polityczny. "To jest decyzja która najpierw podjęło kierownictwo kampanii wyborczej partii " . Zaś decyzja prezydenta Komorowskiego byłą jego indywidualną decyzją - powiedział Bogdan Borusewicz. " Była to decyzja polityczna, ale to nie tak , że Platforma naciskała albo była konsultowana. Ja o tej decyzji dowiedziałem się godzinę przed" - dodał.

Premier Ewa Kopacz czuje się rozczarowana po decyzji prezydenta w sprawie referendum. Andrzej Duda chce pytać w referendum o kwestie, na których zależy jego politycznemu zapleczu - mówiła. Jej zdaniem, jest to zaprzeczenie zapowiedzi prezydenta, że chce zasypania podziałów i budowy wspólnoty. Zdaniem szefowej rządu, prezydent nie wykorzystał szansy, aby zrobić dobre wrażenie na początku kadencji.

>>> Czytaj też: Nadchodzi nowy gospodarczy porządek świata. Ja rolę może w nim odegrać Polska?

Premier Kopacz mówiła, że oczekuje rozszerzenia referendum o dodatkowe pytania, na przykład o finansowanie Kościoła, przywileje związków zawodowych, parlamentarzystów oraz kwestię in vitro. Według szefowej rządu, prezydent powinien w tym celu spotkać się z przedstawicielami innych partii, które mają swoje propozycje w tej sprawie. "Polska nie jest państwem jednej partii i nie chcę, żeby kiedykolwiek tak się stało" - powiedziała premier. Podkreśliła, że jeśli Andrzej Duda chce być prezydentem wszystkich Polaków, to musi wziąć pod uwagę również głos tych, którzy na niego nie głosowali. Premier wyraziła jednak nadzieję, że jej rozczarowanie po pierwszych decyzjach Dudy przemieni się w uznanie dla polityka, który umie słuchać nie tylko swoich, ale i tych, którzy na niego nie głosują.

PiS uważa, że Ewa Kopacz wybrała złego adresata swoich pretensji. Rzecznik sztabu wyborczego PiS Marcin Mastalerek jest zdania, że Ewa Kopacz takie postulaty powinna kilka miesięcy temu przekazać Bronisławowi Komorowskiemu. Nie było ich, kiedy były prezydent ogłaszał wrześniowe referendum tuż po przegranej w pierwszej turze wyborów. Mastalerek dodał, że wybierając pytania do referendum prezydent Duda kierował się tymi tematami, które zebrały co najmniej pół miliona podpisów obywateli. Jest to liczba wymagana do tego, aby Sejm rozpatrzył tę sprawę. Sześciolatki, emerytury i Lasy Państwowe wymaganą liczbę zebrały, jednak te wnioski o referendum zostały odrzucone przez większość sejmową.

Zdaniem polityków lewicy, Andrzej Duda stanął na czele kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski powiedział, że prezydent, występując z inicjatywą referendum między innymi w sprawie obniżenia wieku emerytalnego, próbuje wycofać się z obietnic, jakie złożył w tej sprawie w kampanii wyborczej. To pokazuje, że rządy PiS będą rządami niespełnionych obietnic - powiedział Gawkowski. Zarzucił przy tym Platformie Obywatelskiej, że wpisuje się w tę grę polityczną. Polityk przypomniał, że SLD proponowało rozszerzenie pytań referendalnych między innymi o sprawę finansowania religii w szkołach, ale nie zostało wysłuchane.

Barbara Nowacka z Twojego Ruchu dodała, że do 25 października jest za mało czasu, by przeprowadzić debatę o sprawach, które mają być poruszone w referendum. Nowacka opowiedziała się za regularnym organizowaniem referendów, na przykład co dwa lata.

Prezydent Andrzej Duda odniósł się do tych zarzutów na Twitterze. "Referendum jest dla wszystkich, każdy może wziąć w nim udział, każdy może zagłosować na "tak", albo na "nie" - napisał prezydent.

Według propozycji Andrzeja Dudy, Polacy powinni odpowiedzieć na pytania o obniżenie wieku emerytalnego, posyłanie 6-latków do szkół i ochronę Lasów Państwowych przed prywatyzacją. Wcześniej dopisanie tych pytań do zarządzonego już na 6 wrzesnia referendum, postulowało PiS.