Hongkong zmaga się z długą listą problemów, włączając w to upadek turystyki, wartość dolara, która czyni z kraju najkosztowniejsze miejsce w Azji oraz bańkę na niestabilnym rynku nieruchomości Wszystkie te problemy nie dorównują jednak największemu wyzwaniu: sprostaniu skutkom ubocznym utraty przez Chiny gospodarczej wiarygodności na całym świecie.

Jak wytłumaczyć 9-proc. spadek wartości indeksu Hang Seng tuż po tym, jak Pekin ogłosił 10 sierpnia dewaluację waluty? Chińska wyprzedaż wpłynęła na obniżkę wartości aktywów regionu w relacji do światowych do najniższych poziomów od 2003 roku, spychając je na tę samą handlową orbitę co Pakistan, czyli kraj zmagający się z chronicznymi niedoborami energii elektrycznej.

Magazyn Forbes pytał przed kilkoma laty: „czy Hongkong jest nadal chińską „złotą gęsią”? Występujące w następnych latach zawirowania polityczne nadwątliły wysoki status chińskiej „zielonej strefy”, gdzie firmy mogły cieszyć się praworządnością, a politycy inwestować nieuczciwie miliony w nieruchomości oraz w interesy z przyjaznymi Pekinowi miliarderami.

Hongkong wydawał się być idealną specjalną strefą dla przedsiębiorstw, może z wyjątkiem wzrostu niezadowolenia tamtejszej klasy średniej, której potrzeby były tendencyjnie ignorowane na rzecz rządzącej elity. Gdy we wrześniu 2014 roku setki tysięcy mieszkańców zaczęły demokratyczne protesty, dyrektor generalny regionu Leong Chun-jing jako dobry komunistyczny funkcjonariusz, zamknął demonstracje.

Reklama

Wydaje się, że polityczna niezgoda nie jest już głównym naglącym zagrożeniem dla specjalnego statusu regionu. To słabnące zaufanie do chińskiej gospodarki prowadzi do odpływu inwestorów z Hongkongu, natomiast dewaluacja juana sprawia, że staje się on mniej atrakcyjny dla turystów, którzy są wabieni przez tańsze miejsca, takie jak Japonia. Sekretarz ds. Handlu i Rozwoju Gospodarczego So Kam-Leung o 8,4-proc. spadek liczby osób odwiedzających Hongkong w lipcu obwinił silnego dolara. Sprzedaż detaliczna w lipcu zanotowała kolejny, czwarty z rzędu spadek.

>>> Polecamy: 11 luksusowych marek, które najmocniej ucierpią na kłopotach Chin

Brak dywersyfikacji

Hongkong nie ma zbyt wielu dobrych sposobów na wyjście z kryzysu. Ekonomiści od wielu lat wzywali region do dywersyfikacji źródeł wzrostu gospodarczego – wprowadzenia większej liczby technologicznych i naukowych startupów, z kolei zmniejszenia liczebności funduszy inwestycyjnych oraz deweloperów mieszkaniowych – które w głównej mierze napędzały wzrost. Zamiast wprowadzenia niezbędnych zmian Leong roztrwonił 3 lata rządów regionem, płaszcząc się przed prominentnymi działaczami Partii Komunistycznej.

Kolejnym wielkim zagrożeniem dla Hongkongu jest ewentualna podwyżka stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną. Gdyby światowi inwestorzy mieli większe zaufanie do chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, mogliby potraktować zjazd w dół giełdy w Hongkongu jako okazję inwestycyjną. Udziały w indeksie Hang Seng są w tej chwili przecenione o ok. 44 proc. w stosunku do wartości w indeksie MSCI ACWI.

Hongkong może znaleźć się w identycznym położeniu co Makao (mekka dla hazardzistów – przyp. red., jeżeli chiński wzrost wyhamuje z pożądanego poziomu 7 proc. do 5 proc. Kolejny ze „specjalnych administracyjnych regionów” był jedną z największych ofiar antykorupcyjnej krucjaty Xi Jinpinga, która zmusiła największych hazardzistów z kontynentu do zmniejszenia skali działalności i unikania kasyn w Macao.

Wracając do Hongkongu - bardzo trudnym zadaniem będzie przyciągnięcie przez region dziesiątek milionów kupców od których region jest uzależniony. Jego mieszkańcy powinni w tej chwili gruntownie przemyśleć swoje podejście do obcych. W zeszłym roku zaatakowali bowiem turystów z Chin, co zostało podsumowane 31 grudnia przez South China Morning Post, który napisał: „ Przebudzone chamstwo: chińscy turyści mają pieniądze, ale nie mają dobrych manier”. (Chińskie państwowe media odpowiedziały artykułami o niewdzięcznych mieszkańcach Hongkongu). Chińczycy wobec takiego odbioru tłumnie odwiedzają tradycyjnie mniej przyjazne dla nich miejsca, takie jak Japonia i Tajwan, starając się unikać ponownej fali agresji.

Gospodarka nigdy nie powinna „wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka”, co władze Hongkongu najprawdopodobniej zrobiły. Jednakże w tym momencie to co dzieje się w Hongkongu, jest idealnym odbiciem sytuacji w Chinach. Oba kraje zmierzają w złym kierunku.

>>> Czytaj też: Juan – waluta, która trzęsie światem. Tak rodzi się nowy globalny kryzys finansowy?