Najwięksi producenci ropy wciąż zwiększają wydobycie, choć cena surowca znajduje się na najniższym poziomie od 6 lat: Czy nie zdają sobie sprawy z faktu, że jedynie pogarszają swoją sytuację? – zastanawia się Leonid Bershidsky.

Istnieje możliwość, że kraje te doskonale o tym wiedzą, ale każdy z nich ma własne powody, aby kontynuować wydobycie. Taka sytuacja nie będzie jednak trwać wiecznie. W przyszłym roku ktoś – jako pierwszy - będzie musiał wreszcie spasować. Wiele wskazuje na to, że będą to amerykańscy producenci gazu łupkowego.

W Stanach Zjednoczonych cena ropy naftowej spadła poniżej 40 dolarów za baryłkę. W Europie kurs ropy Brent zaliczył kolejną mocną przecenę i utrzymuje się na poziomie poniżej 45 dolarów. Nie przeszkodziło to jednak członkom OPEC w zwiększeniu wydobycia ropy do poziomu 31,5 mln baryłek dziennie.

Produkcja w Arabii Saudyjskiej, Iraku i Wenezueli znajduje się obecnie na najwyższym poziomie od roku. Rosja, obecnie największy producent ropy na świecie, w ciągu ostatnich 6 miesięcy zwiększyła wydobycie o 1,3 procent, uzyskując aż 10,6 mln baryłek dziennie. Z kolei produkcja w USA w ostatnim czasie spadła z 9,6 mln baryłek w czerwcu do 9,3 mln w sierpniu. Wciąż jednak utrzymuje się na poziomie znacznie wyższym od ubiegłorocznego.

Najprostszym wytłumaczeniem tego zjawiska jest to, że producenci potrzebują gotówki; im niższa cena, tym więcej muszą sprzedać, aby utrzymać zakładany poziom przychodów.

Reklama

Wśród trójki największych producentów ropy na świecie – Rosji, Arabii Saudyjskiej i USA – gotówkowy argument najlepiej oddaje sytuację pierwszego z tych krajów. W ubiegłym roku, spadek cen ropy na globalnych rynkach doprowadził do dewaluacji rosyjskiej waluty. Obecnie, rubel traci na wartości ramię w ramię z ropą. Każda dodatkowa sprzedana baryłka oznacza więc dla Moskwy dodatkowe wpływy do rządowego budżetu. W rezultacie, Rosja nie ma powodów, aby zmniejszyć wydobycie ropy, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem spadku jej produkcji w kolejnych latach. Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie rosyjskie koncerny naftowe drastycznie zmniejszyły swoje nakłady na inwestycje.

>>> Czytaj też: Sankcje, ropa i rubel zatapiają Putina. Rosja nie wyjdzie z kryzysu przez wiele lat

Saudyjczycy, wciąż nie „oderwali” riala od kursu amerykańskiego dolara, tak więc sprzedaż większych ilości ropy po niższych cenach jest dla nich nieopłacalna z ekonomicznego punktu widzenia. Rijad jest jednak przekonany, że zwiększenie poziomu wydobycia ma znaczenie strategiczne. Choć pierwszy atak na amerykańskich producentów gazu łupkowego okazał się nieudany, to Arabia Saudyjska jest zdeterminowana, aby kontynuować swoje naciski. „To oczywiste, że producenci spoza OPEC nie są wrażliwi na niskie ceny ropy naftowej, tak jak sądzono wcześniej, przynajmniej w krótkim okresie” – napisał saudyjski bank centralny w swoim najnowszym raporcie, dodając:

„Niskie ceny ropy naftowej miały wpłynąć przede wszystkim na powstanie nowych odwiertów, a nie spowolnienie wydobycia w już istniejących. Wpływ niższych cen będzie więc widoczny w przyszłej, a nie bieżącej produkcji. To wymaga cierpliwości ze strony członków OPEC, jak również gotowości do utrzymania stabilnego poziomu produkcji do czasu, gdy popyt dogoni podaż”.

Dla Saudyjczyków ryzykowny może być przede wszystkim fakt, że źle ocenili amerykańską branżę łupkową. W ubiegłym roku banki inwestycyjne szacowały, że dla większości producentów wydobycie przestaje być opłacalne na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Ostatnie analizy Bloomberga wskazują jednak, że wyliczenia te były nieprecyzyjne. Przykładowo, na polach łupkowych w Północnej Dakocie, cena progowa wynosi obecnie zaledwie 29 dolarów. Analitycy nie docenili zdolności mniejszych producentów do obniżenia kosztów wydobycia i zastosowania nowych technologii w celu zwiększenia produkcji. Z danych U.S. Energy Information Administration wynika, że poziom produkcji na platformę (PPR) zwiększył się w ciągu ostatniego roku dla wszystkich obszarów łupkowych w kraju.

Tego wszystkiego można się jednak było spodziewać. Saudyjczycy nie mogli założyć, że amerykańscy rywale po prostu się poddadzą. Poza tym, mają wszelkie powody, aby sądzić, że nowe technologie i cięcia kosztów nie są jedynymi powodami, które sprawiły, że branża łupkowa nie ugięła się przed cenowym atakiem ze strony członków OPEC.

>>> Czytaj też: Ropa po 30 dolarów za baryłkę? Analityk: Polska oszczędzi na tym miliardy

W lipcu, serwis Bloomberg News poinformował, że co najmniej 15 procent przychodów wygenerowanych w pierwszym kwartale przez 30 z 62 amerykańskich firm produkujących ropę naftową i gaz łupkowy pochodzi z kontraktów pochodnych instrumentów zabezpieczających, które umożliwiają producentom zablokowanie cen na oczekiwanym poziomie. W efekcie, zabezpieczenia pozwalają firmom utrzymanie wyższej ceny rynkowej dla swojej produkcji. Udział instrumentów pochodnych w generowanych przychodach powinien wzrosnąć w ciągu dwóch najbliższych kwartałów, gdy ropa stanie się jeszcze tańsza.

To właśnie instrumenty pochodne przez wiele miesięcy pozwalały amerykańskim producentom na utrzymanie stabilnego poziomu produkcji. Większość z nich wyczerpie się jednak do końca tego roku. Jest mało prawdopodobne, że zostaną odnowione, ponieważ ratowanie cen ropy i gazu łupkowego już teraz przestaje być opłacalne.

Wówczas, amerykańskim producentom trudno będzie spłacić 235 mld dolarów długu. Do tego czasu, wydajność technologiczna i finansowa uwolniona w tym roku osiągnie swój szczyt. Nowe kredyty będą trudniej dostępne, a łupkowi giganci nie będą w stanie powtórzyć swojego wyczynu z pierwszej połowy 2015 roku, kiedy to udało im się zebrać ponad 44 mld dolarów za pośrednictwem sprzedaży akcji i obligacji. Nawet jeśli ich koszty progowe są niższe od wcześniejszych szacunków, niskie ceny ropy sprawią, że staną się niezbyt atrakcyjni dla kredytodawców i inwestorów.

Aby przewidzieć, kto może najwięcej zyskać na długotrwałej wojnie cenowej, warto przyjrzeć się arsenałowi naszych bohaterów. Poza 672 mld dolarów rezerw walutowych, Saudyjczycy wciąż trzymają w swoim rękawie kartę dewaluacji. Gdy w ubiegłym tygodniu Kazachstan, z opóźnieniem podążył za Rosją i porzucił dolara, premier Karim Massimov przewidywał, że Arabia Saudyjska i niektórzy jej sąsiedzi z Zatoki Perskiej, również uwolnią swoje waluty, aby lepiej poradzić sobie z nową sytuacją na rynku ropy naftowej.

System finansowy Arabii Saudyjskiej ma jednak również inne niewykorzystane zasoby: kraj nie pobiera od obywateli podatku dochodowego; wypłaca ogromne subsydia energetyczne, które mogą zostać obcięte; a jego dług publiczny wynosi zaledwie 1,6 procenta PKB, pozostawiając wiele miejsca dla pożyczek.

Być może król Salman nigdy nie rzuci tych rezerw do wojny cenowej z amerykańską branżą łupkową, ale liczy się sam fakt, że je posiada. Natomiast wszystko co chroni amerykańskich producentów, to ich zdolność do innowacji i obniżania kosztów wydobycia. Ten rok pokazał, że zdolności tej nie można lekceważyć, ale jest ona w oczywisty sposób ograniczona.

W tych okolicznościach, to zrozumiałe, że Saudyjczycy nie chcą pogodzić się z porażką. Arabia Saudyjska nie będzie zadowolona z kolejnego tymczasowego odbicia cen ropy naftowej, jak to, które miało miejsce wiosną ubiegłego roku: Wówczas, jej amerykańscy konkurencji ponownie zwiększyliby produkcję. Zamiast tego Saudyjczycy chcą doprowadzić do „trwałego uszkodzenia systemu”, aby pokazać inwestorom, że łupki nie mogą im zagwarantować jakiegokolwiek przewidywalnego zwrotu. Dotychczas (prawdopodobnie przesadzona) groźba powrotu Iranu na globalny rynek ropy naftowej pomogła Saudyjczykom w realizacji tego zadania, ale jest to ryzykowna i długoterminowa rozgrywka.

Wysiłki Saudyjczyków mogą być częściowo udaremniane poprzez spadki produkcji w krajach, które nie są w stanie utrzymać swojej pozycji w wojnie cenowej - takich jak choćby Nigeria, gdzie poziom produkcji konsekwentnie spada od jesieni ubiegłego roku. Może to doprowadzić do chwilowego wzrostu ceny surowca, co powinno dać Amerykanom trochę czasu. Jednak dopóki naftowa wojna pomiędzy USA i Arabią Saudyjską nie zakończy się zwycięstwem jednej ze strony, widzowie – nawet tak znaczący jak Rosja – nie będą mogli liczyć na większe zyski ze sprzedaży ropy.