Okolice obozu dla uchodźców w węgierskim Bicske "strefą działań operacyjnych" policji. Z miasta siłą wyprowadzono przedstawicieli mediów. Pociąg, który zabrał uchodźców z Budapesztu w stronę austriackiej granicy, okazał się być policyjną zasadzką.

Akcja węgierskich policjantów, którzy zatrzymali pociąg z imigrantami niedaleko obozu dla uchodźców, okazała się jednak niepowodzeniem. Z trzystu pasażerów udało się zatrzymać zaledwie 80 osób.

Imigranci byli przekonani, że dojadą do austriackiej granicy. Kiedy jednak okazało się, że pociąg zatrzymali policjanci, część uchodźców uciekało, część położyła się na torach, zaś reszta pozostała w pociągu.

Po policyjnej akcji imigranci pozostający w Budapeszcie w obawie przed funkcjonariuszami opuścili budynek dworca Keleti i przenieśli się na plac przed dworcem oraz do okolicznych parków i na pobliskie skwery. W ten sposób na koniec dnia, upływającego na Węgrzech pod znakiem ludzi czekających na pomoc na budapsztańskim dworcu, sytuacja jest nierozwiązana - część z nich trafiła do obozu, część okupuje pociąg, inni zaś zaczęli szukać nowego schronienia.

Sytuacji nie ułatwia również fakt, że policja w ogóle nie komunikuje się z mediami. Nieprawdziwa okazała się informacja o usunięciu z miasta Bicske dziennikarzy. Funkcjonariusze jedynie przesunęli ich na pewną odległość od pociągu tak, aby nie przeszkadzali w akcji.

Reklama

W samym Budapeszcie jest spokojne. Uchodźców zebranych w okolicy dworca Keleti połączyła wspólna wieczorna modlitwa.

>>> Czytaj też: Chaos na dworcu w Budapeszcie. "To co się dzieje, jest niewiarygodne"