Zdecydowana większość członków brytyjskiej Izby Gmin opowiedziała się za przekazaniem ustawy o referendum na temat członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii do Izby Lordów.

Plebiscyt ma odbyć się do końca 2017 roku. Regulacje nie są zgodne z propozycjami rządowymi. Część konserwatywnych posłów zagłosowała wraz z opozycją przeciw pomysłom swojego premiera, twierdząc, że ustawa w wersji forsowanej przez gabinet Davida Camerona pozwoli na wydanie milionów funtów z podatków na pro unijną propagandę. Teraz rząd będzie musiał przyjąć bardziej restrykcyjne ograniczenia dotyczące udziału administracji w kampanii przedreferendalnej.

Referendum to realizacja obietnic, jakie David Cameron złożył eurosceptykom, domagającym się, by Brytyjczycy zdecydowali o swojej przyszłości w Unii. Sam Cameron podkreśla, że Wspólnota jest dla Londynu wartością, ale trzeba zmienić zasady, w oparciu o które działa. Do tej pory sondaże wskazywały, że w przypadku głosowania, Wielka Brytania pozostanie częścią Unii, ale kryzys imigracyjny powoli zmienia nastroje na Wyspach.

Obecnie ponad połowa Brytyjczyków opowiada się za opuszczeniem Unii Europejskiej. Jeszcze w lipcu sondaże dawały 8-procentową przewagę zwolennikom pozostania w Unii, ale gdyby obiecane referendum rozpisać jutro, przeciwnicy zdobyliby 51%. Sondaż, przeprowadzony został na zlecenie gazety niedzielnej "Mail on Sunday" przez instytut Survation. Instytut ten jako jedyny trafnie zdiagnozował opinie brytyjskiego elektoratu w przeddzień wyborów powszechnych w maju.

Reklama