Wart 13,35 mld zł przetarg na wielozadaniowe śmigłowce Caracal to dopiero początek zaplanowanej na lata modernizacji polskiej armii. W kolejce czekają m.in. okręty podwodne, drony bojowe oraz rakiety. Pytanie, czy nowy rząd będzie chciał kontynuować rozpoczęty program?

O planach polskiej armii pisze dziennik „Rzeczpospolita”. Gazeta zwraca uwagę na kontrowersje, które towarzyszą rozstrzygnięciu przetargu na zakup wielozadaniowych śmigłowców, a o których to pisaliśmy również na łamach „DGP”. Chodzi przede wszystkim o działania polityków PiS, którzy krytykują decyzję o przyjęciu przez MON oferty francuskiego Airbusa, który chce sprzedać polskiemu wojsku śmigłowce Caracal.

Choć zarówno Ministerstwo Obrony Narodowej, jak i minister gospodarki Janusz Piechociński doskonale zdają sobie sprawę, że wyborcze zwycięstwo PiS-u może zmienić kierunek modernizacji polskiej armii, to jednak zapewniają, że polscy negocjatorzy nie będą przyśpieszać uzgodnień, aby zamknąć kontrakt z Airbusem przed wyborami.

>>> Czytaj też: Polska armia silniejsza od niemieckiej? Jesteśmy 17. potęgą militarną na świecie

A Caracale to dopiero początek tej modernizacji. 5 października upływa termin zgłaszania ofert na dostawy uzbrojonych bezzałogowców, zamawianych w ramach programu "Gryf". Faworytem w wyścigu o drony jest PGZ, który chce jest budować razem z izraelskim Elbitem. Największym rywalem „Pegaza” będzie koncern WB Electronics. Ogółem, przetarg na bezzałogowce obejmuje zakup ok. 90 zestawów dronów za niemal 3 mld zł.

Reklama

Trwają również poszukiwania okrętów podwodnych. Polska chce je kupić wspólnie z sojusznikami z Norwegii i Holandii. Okręty mają zostać wyposażone w dalekosiężne pociski manewrujące. Faworytem są tu jednostki Scorpene.

Ostatnim dalekosiężnym projektem polskiego wojska ma być zakup śmigłowców uderzeniowych. „Rzeczpospolita” podkreśla, że faworytami są tu turecki T-129 ATAK, amerykański Viper, Tiger produkowany przez Airbus Helicopters oraz słynny Apache od Boeinga.