Uczelnie muszą radzić sobie nie tylko ze spadkiem liczby żaków, ale również z ich niespłaconymi długami. Liczba studentów w Polsce w ciągu ostatnich czterech lat spadła o 300 tysięcy. Z kolei liczba osób, które nie regulują w terminie zobowiązań wobec uczelni wzrosła o niemal 300 procent.

Z danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, zebranych przed początkiem roku akademickiego 2015/2016, wynika, że łączne zadłużenie studentów wobec uczelni sięga 9,86 miliona złotych. Z kolei średnia kwota długu przypadającego na jednego zadłużonego studenta to niemal 1910 złotych.

Na wpisanie studentów-dłużników do Krajowego Rejestru Długów jak dotąd zdecydowało się 26 wyższych uczelni w Polsce. W większości są to szkoły prywatne, ale w tym gronie znajduje się również kilka uczelni publicznych. Cztery lata temu liczba ta była o połowę mniejsza.

- Dane sugerują, że uczelnie zaczęły poszukiwać sposobów na odzyskanie długów. Ta tendencja powinna postępować. Z roku na rok liczba studentów się zmniejsza, a wraz z nią spadają także dochody uczelni. To skłania szkoły wyższe do szukania oszczędności, ale również skuteczniejszej windykacji niespłaconych zobowiązań - wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Wpis do rejestru nie zawsze jest jednak wynikiem braku pieniędzy, czy wyrachowania. Wielokrotnie zdarza się, że jest to prostu skutek zaniedbania. Często dopiero na etapie windykacji studenci dowiadują się, że mają do zapłacenia zaległe rachunki.

Reklama

– Część studentów rezygnując z nauki zapomina o formalnościach, czyli formalnym wypowiedzeniu umowy jaką zawarli ze szkołą wyższą. Uczelnia z kolei nic nie wiedząc cały czas nalicza czesne. Dług się powiększa, a były student po prostu nie zdaje sobie z tego sprawy - tłumaczy Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji Kaczmarski Inkasso.

Osoby, które zlekceważą wpis do rejestru dłużników mogą się nieprzyjemnie zdziwić, gdy się usamodzielnią i zaczną korzystać na szeroką skalę z usług masowych. Nieuregulowany dług wobec uczelni może zablokować nie tylko dostęp do telefonu w abonamencie, telewizji cyfrowej czy szerokopasmowego Internetu, ale także… pierwszego mieszkania, bo bank odrzuci ich wniosek o kredyt. Warto też pamiętać, że próbując uniknąć płacenia za czesne, mogą narazić się na naprawdę wysokie koszty, ponieważ do każdej zaległej faktury wierzyciel doliczy koszty windykacji i ustawowe odsetki. Wtedy z kilkuset złotych, dług może urosnąć nawet do kilku tysięcy.

Najczęściej zadłużają się studenci uczelni w województwie mazowieckim i małopolskim, czyli w Warszawie i Krakowie. W bazie KRD BIG znajduje się odpowiednio 1316 i 1579 dopisanych przez nie dłużników. Największy dług „przypadający na głowę” mają natomiast studenci z Lublina. Kwota ta sięga niemal 3 491 złotych.

>>> Czytaj też: "Tytani", "alpiniści" i "sceptycy". Pokolenie Y na rynku pracy