We wrześniu podaż ropy naftowej na świecie wyniosła 96,6 mln baryłek dziennie i - pomimo większych zakupów dokonanych przez Chiny i USA - wciąż pozostawała większa od popytu, który wyniósł 94,5 mln bd.

O sytuacji na światowych rynkach ropy naftowej pisze dzisiejsza „Rzeczpospolita”. Z najnowszych danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) wynika, że choć Stany Zjednoczone – największy eksporter ropy – zmniejszyły w tym roku naftowe inwestycje, to jednak w tym samym czasie kraje OPEC oraz Rosja i Brazylia konsekwentnie zwiększają wydobycie surowca. Z tego powodu we wrześniu popyt na ropę był wciąż zdecydowanie mniejszy od podaży (o 2 mln baryłek).

IEA podkreśla, że najtrudniejsze czasy dla eksporterów ropy dopiero nadejdą. W przyszłym roku popyt ma być jeszcze mniejszy, a to m.in. z powodu spowolnienia wzrostu światowej gospodarki z 3,3 proc. do 3,1 proc. w 2015 roku oraz z 3,8 proc do 3,6 proc w roku 2016. Swój wkład w przetasowania na rynkach ropy będzie miał również Iran, który w krótkim czasie może zwiększyć wydobycie z 2,9 mln do nawet 3,6 mln baryłek dziennie.

>>> Czytaj też: Arabia Saudyjska odkręciła kurek z ropą dla Polski. Rosjanie zaniepokojeni

Największym przegranym naftowej wojny może się natomiast okazać Rosja. Prezes największego koncernu naftowego Rosnieft Igor Sieczin alarmował w tym tygodniu, że ropa marki Urals traci swoją dominującą pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej na rzecz surowca z Bliskiego Wschodu. Rosjanie boją się przede wszystkim sytuacji na polskim rynku. Dziś, Polska jest w 91 procentach zależna od surowca z Rosji. Tańsza ropa z Arabii Saudyjskie może postawić Moskwę w niezwykle trudnej sytuacji.

Reklama

Rosjanie już teraz narzekają na nadmiar ropy. Jak zauważa „Rzeczpospolita”, w tym roku wypompują 531 mln ton surowca, a sprzedadzą za granicę jedynie 235-237 mln ton.

>>> Czytaj więcej w "Rzeczpospolitej"