- Zawód ekonomisty otrzymuje wiele ciosów. Ze strony własnego środowiska, innych dyscyplin oraz w szczególności opinii publicznej – pisze w felietonie dla Bloomberga Noah Smith.

Część tej krytyki jest zasłużona, jednak w wielu miejscach zarzuty są chybione. Chciałbym w przede wszystkim omówić pogląd, według którego ekonomia to wyłącznie nauka społeczna, która powinna porzucić swoje matematyczne pretensje i powrócić do bardziej literackiego podejścia.

Najpierw porozmawiajmy o przekonaniu, że umieszczenie słowa „społeczna” przed „nauka” zupełnie zmienia ich wartość. Chodzi o zarzuty wobec socjologii, że nie istnieją twarde i stałe prawa rządzące ludzkim zachowaniem i funkcjonowaniem społeczeństw, które odzwierciedlałyby sposób, w jaki fizycy wyprowadzają prawa dotyczące ruchu cząstek albo biolodzy określają sposoby działania różnych układów organizmu. Ciągle słychać osoby powtarzające w kółko ten argument.

Ale czy to prawda? Mogę w tej chwili powiedzieć, że jest to tylko w niewielkim stopniu uzasadnione stwierdzenie. Nikt nie odkrył prawa działania wszechświata, więc nie możesz poznać wzorów rządzących ludzkimi społeczeństwami. Oczywiście będzie to trudne - człowiek jest bowiem o wiele bardziej skomplikowany niż elektron. Nie ma jednak oczywistego powodu, dlaczego mielibyśmy porzucić nadzieję na realizację tego zadania.

Wręcz przeciwnie – osiągnięto na tym polu wiele sukcesów. Ekonomiści byli na przykład w stanie zrozumieć wiele na temat ludzkich zachowań podczas aukcji. Pomyślcie, jak duże jest to osiągnięcie! Grupa ludzi znajdująca się w sali aukcyjnej jest mieszaniną wywodzącą się z różnych środowisk, o różnych emocjonalnych tendencjach, różnych pragnieniach i różnych poziomach wiedzy. Jednak pomimo tego kalejdoskopowego zróżnicowania ekonomista może wejść na salę i wręczyć aukcjonerowi notatkę z kilkoma krótkimi radami, które sprawią że aukcja będzie przebiegała sprawniej, a oferenci będą bardziej zadowoleni.

Reklama

To nie jest wyłącznie hipotetyczna sytuacja. Jest to siła, która napędza każdego dnia Internet. Działania w sieci są finansowane głównie z reklam, a one są sprzedawane z wykorzystaniem aukcyjnych metod stworzonych przez ekonomistów. Są w dużej mierze oparte o nauki społeczne oraz matematycznie precyzyjnie teorie dotyczące ludzkiego zachowania. Dzięki nim sieć jest tak efektywna w dostarczania nam informacji, których potrzebujemy i dzięki którym firmy takie jak Google mogą zarabiać i zatrudniać ludzi.

To oczywiście nie zawsze jest łatwe. Ludzie są mądrzy. Możemy łamać lub obchodzić wszystkie ustanawiane społecznie zasady. Jeżeli znajdziesz regułę, która wydaje się opisywać jak działają grupy ludzi, musisz być bardzo ostrożny próbując wykorzystać tę wiedzę do ich kontroli. Jeśli zdecydujesz się na to, próba często zakończy się rozczarowaniem. Na przykład, jeśli odkryjesz że w Święto Dziękczynienia popełnianych jest więcej przestępstw, możesz starać się ograniczyć liczbę wykroczeń poprzez zwiększenie policyjnej obsady na ulicach. Przestępcy mogą jednak odłożyć swoje działania w czasie do Świąt Bożego Narodzenia albo Halloween. To jest jeden z powodów dla których ekonomista Charles Goodhart jest przeciwko wykorzystywaniu korelacji empirycznych jako narzędzi społecznej kontroli.

Jednak czasami naprawdę można zaprojektować społeczne systemy, które poprawnie funkcjonują. Przykładowo, tworzenie powszechnie obowiązujących norm sanitarnych zdecydowanie redukuje zagrożenie epidemią chorób zakaźnych. Opodatkowanie ludzi w zakresie korzystania z dróg poskutkowało powstaniem większej ilości wysokiej jakości połączeń, niż gdybyśmy pozostawili je w rękach sektora prywatnego. Gdziekolwiek spojrzymy, widzimy przykłady działania w praktyce nauk społecznych.

Co jednak z matematyką? To prawda, że największe sukcesy nauk społecznych nie miały związku z równaniami, twierdzeniami i komputerowymi symulacjami. Nie potrzeba analizy opartej o macierze by wiedzieć, że jeśli nakażesz ludziom myć ręce, spadnie liczba infekcji. Czy to jednak oznacza, że ekonomiści powinni porzucić wymyślne narzędzia, z którymi są tak bardzo zintegrowani? Czy powinni jedynie chodzić dookoła, obserwując ludzi i pisząc długie, literackie opisy tego, jak (wydaje im się) działa gospodarka?

Być może od czasu do czasu. Myślę, że ekonomiści powinni częściej korzystać z bliskiej obserwacji rzeczywistego świata. Po 2008 roku makroekonomiści szamotali się, próbując analizować sytuację banków w odniesieniu do własnych modeli cyklu koniunkturalnego. Jednak te modele nie są prawdopodobnie odpowiednie do opisu sposobu, w jaki aktualnie zachowują się banki. Makroekonomiści powinni więc korzystać z konsultacji badaczy zajmujących się bankowością w finansowych departamentach szkół biznesowych, którzy spędzają swoje życia studiując działanie prawdziwych instytucji finansowych. Taki rodzaj komunikacji wymaga bardziej sprawnego posługiwania się językiem, niż matematyki. Matematyka jest precyzyjna, więc nadaje się do modelowania zachowań, ale jest nieodpowiednia do komunikowania ogólnych idei.

Nie oznacza to jednak, że matematyka musi „odejść”. Umożliwia bowiem ilościowy pomiar i przewidywanie, w przeciwieństwie do literackich traktatów. Matematyka doprowadziła do stworzenia teorii aukcji oraz powstania wielu innych skutecznych ekonomicznych teorii, które zostały wdrożone do naszego społeczeństwa.

Statystyka z kolei pozwala obecnie ekonomistom wykorzystywać naturalne eksperymenty w celu sprawdzenia, które strategie działają, a które nie. Matematyka jest podstawowym narzędziem empirycznej rewolucji, która zmienia zawód ekonomisty na lepsze.

Tak, socjologia może mieć naukowy charakter. Na świecie zawsze znajdzie się miejsce dla ludzi, którzy kręcą się, układając długie literackie tomy pełne niejasnych myśli o tym, jak funkcjonują ludzie i społeczeństwa. Dzięki ilościowym naukom społecznym, mamy jednak do dyspozycji dodatkowe narzędzia. Usprawniają one nasz świat, więc rezygnacja z nich byłaby wielkim błędem.

>>> Polecamy: Tegoroczny noblista dowodzi - politycy, pomagacie nie tym ludziom, co trzeba