Słabnie strumień pieniędzy przesyłanych przez pracujących poza krajem mimo wyraźnego wzrostu liczby osób znad Wisły przebywających na emigracji.

W I półroczu tego roku Polacy zatrudnieni za granicą przysłali bliskim w kraju prawie 1,9 mld euro – wynika z szacunków NBP. To o 5 mln euro mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Dodatkowo według szacunków GUS, ubiegłym roku o 124 tys. osób zwiększyła się liczba polskich emigrantów. Obecnie jest ich ponad 2,3 mln.

– Spadek transferu pieniędzy do naszego kraju wskazuje na to, że coraz więcej osób, które wyjechały, nie myśli już o powrocie do Polski – ocenia Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Potwierdzają to badania NBP. Według nich w przypadku Wielkiej Brytanii i Irlandii już ponad połowa emigrantów chce zostać tam na stałe. Natomiast wśród rodaków przebywających w Niemczech taki zamiar ma 40 proc., w Holandii 34 proc. Prawdopodobnie odsetek tych, którzy nie wrócą nad Wisłę, będzie się zwiększał, ponieważ rośnie liczba Polaków przebywających za granicą ponad rok. Wśród emigrantów jest ich już 80 proc. – 1,9 mln. A ci, którzy zamierzają osiedlić się na stale na obczyźnie, ściągają do siebie rodziny i nie muszą już przysyłać pieniędzy na ich utrzymanie. Przybywa więc tych, którzy inwestują za granicą w naukę dzieci i podnoszenie swoich kwalifikacji, kupują domy i mieszkania czy samochody.

>>> Polecamy: Cała prawda o emigracji. Pracy i ciekawości świata nie należy mylić z biedą

Często nie wystarczają im na to bieżące dochody z pracy, dlatego biorą kredyty i zadłużają się na wiele lat. Inni zawierają małżeństwa z partnerami z Polski i z cudzoziemcami. W takich przypadkach nie wystarcza im już środków na to, aby dzielić się z krewnymi żyjącymi w kraju. Jest to zjawisko coraz powszechniejsze, co potwierdzają przywołane wyżej dane.

Reklama

Na razie miliardowe transfery z zagranicy to wciąż bardzo duża kwota pieniędzy, która wspiera konsumpcję wielu gospodarstw domowych w naszym kraju. Jednym przekazy od bliskich umożliwiają wiązanie końca z końcem, pozwalają na zakup jedzenia czy opłacenie wydatków związanych z utrzymaniem mieszkania. Innym dają szansę na ucieczkę przed biedą. Dotyczy to zwłaszcza osób starszych, które utrzymują się z niskich emerytur lub rent albo tych, którzy stracili pracę. Inni dzięki przekazom z na przykład z Wielkiej Brytanii czy Niemiec podnoszą swój standard życia – kupują sprzęt RTV, AGD, a nawet auta i mieszkania. Kwoty przysłane z zagranicy zwiększają więc nieco popyt krajowy i przyczyniają się odrobinę do wzrostu gospodarczego (w I półroczu tego roku miały wartość ok. 1 proc. PKB). Od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej emigranci wsparli swoje rodziny w sumie prawie 190 mld zł.

>>> Czytaj też: Zagranica to coś więcej niż dobra praca i płaca. Emigracja Polaków szybko się nie skończy

Tym korzyściom towarzyszą jednak również straty. Za granicę wyjechało bardzo dużo młodych i wykształconych osób z biednych regionów – z podkarpackiego, świętokrzyskiego czy warmińsko-mazurskiego. Brakuje więc tam specjalistów, tym bardziej że wcześniej wyjeżdżali stamtąd nie tylko za granicę, ale także do lepiej rozwiniętych województw naszego kraju. To zniechęca biznes do inwestycji w tak zwanej Polsce B. W efekcie jest tam duże bezrobocie, co nakręca m.in. spiralę emigracji. I koło się zamyka.

W następnych latach przekazy pieniędzy mogą się nadal kurczyć, jeśli coraz więcej Polaków będzie się osiedlać na stałe za granicą. A jest to bardzo prawdopodobne, ponieważ dystans, jaki nas dzieli do bogatych krajów Zachodu pod względem standardu i warunków życia, jest nadal bardzo duży – PKB per capita jest w Polsce o 33 pkt proc. mniejszy niż średnio w Unii Europejskiej.

ikona lupy />
Pieniądze przekazywane przez emigrantów / DGP