Na zmiany w ozusowaniu umów zleceń, które wejdą w życie 1. stycznia 2016 r. zyskają zleceniobiorcy, którzy pracując dotąd na niskopłatnych „śmieciówkach” nie mieli szans na zasiłek, ani na minimalną emeryturę. Nowe regulacje poważnie uderzą jednak w rynek agencji pracy.

Część z nich już renegocjuje umowy z klientami, wiele małych firm może upaść. Umowy zlecenia nie wyjdą jednak całkowicie z obrotu.

Według danych ZUS, w II kw. 2014 r. (ostatnie dostępne dane ZUS) w Polsce zawarto ponad 935 tys. umów zleceń. To skok w stosunku do 2012 r. o 119,4 tys. Od stycznia 2016 r. trend ma mocno wyhamować. W życie wejdzie nowela ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Nakłada ona na pracodawców obowiązek odprowadzania składek do ZUS od umów zleceń, jeżeli zleceniobiorca nie ma równocześnie innej umowy z której są za niego opłacane składki od kwoty równej co najmniej minimalnemu wynagrodzeniu (w 2016 r. będzie to kwota 1850 zł.).

Rząd spodziewa się uzyskać z tego tytułu wpływy rzędu 400 mln zł rocznie. Pracodawcy zapowiadają, że do zasilenia kasy ZUS nie dopuszczą. Z ankiety przeprowadzonej przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) wynika, że by sprostać nowym przepisom tylko 3 proc. firm zawrze ze swoimi dotychczasowymi zleceniobiorcami umowy o pracę, a 1/3 podniesie im wynagrodzenie na zleceniach z tytułu dociążenia ich obowiązkowymi składkami do ZUS. Reszta pracodawców wprost deklaruje różne formy obchodzenia prawa. Najpopularniejsze spośród nich to przymuszanie zleceniobiorców do zakładania własnej działalności gospodarczej oraz płacenie im „pod stołem”.

>>> Czytaj też: Wymagają więcej i nie boją się o tym mówić. Jak radzić sobie z pokoleniem Y?

Reklama

Agencje stracą dochody

Skutki nowych przepisów dotyczących ozusowania praktycznie wszystkich zleceń, które nie podlegały dotąd temu obowiązkowi, odczuje wiele firm, w tym szczególnie agencje pracy, zwłaszcza specjalizujące się w pracy tymczasowej oraz wysyłaniu pracowników do pracy za granicą. Sektor ten przeżywa na razie rozkwit. Na koniec 2014 roku w Polsce było 5210 agencji zatrudnienia, z których aż 1268 (1/4 ogółu) powstało właśnie w ubiegłym roku. Agencje te są jednak bardzo mocno rozdrobnione (aż 2138 spośród tych podmiotów to jednoosobowe działalności gospodarcze), a jakość usług w wielu z nich bardzo niska. Jak podaje Stowarzyszenie Agencji Zatrudnienia (SAZ) – organizacja skupiająca głównie polskie średnie i małe firmy z tego sektora – aż 59 proc. zawieranych w ich firmach członkowskich umów (118 tys. w 2014 r.), to umowy-zlecenie. Również Polskie Forum HR (organizacja zrzeszająca z kolei głównie oddziały międzynarodowych korporacji i której obroty w 2014 r. wynosiły rekordowe 2,7 mld zł), wykazuje w swoim raporcie, że umowy zlecenia stanowią tam 9 proc. ogółu umów, co w przeliczeniu daje rocznie 63 tys. umów.

Tymczasem ustawodawca zakładał, że normą w tej branży powinno być zatrudnienie ludzi na podstawie umowy o pracę tymczasową, a nie na zleceniach. Artur Ragan z agencji Work Express tłumaczy sytuację względami ekonomicznymi.

– Część klientów nalega na współpracę regulowaną umową cywilno-prawną, uzasadniając to niższymi kosztami takiej współpracy. Jest to możliwe w przypadku osób wykonujących proste prace – zaznacza nasz rozmówca.

Z wyliczenia wynika, koszty wypożyczenia z agencji pracowników zatrudnionych tam na umowę o pracę tymczasową oraz zleceniobiorców, teoretycznie są zbliżone. Istotna różnica powstaje dopiero przy dużych zamówieniach, gdzie liczy się efekt skali.

Tabela nie pokazuje prawdziwego obrazu wydatków agencji, bo nie ma w niej wszystkich kosztów. W odróżnieniu od umów zleceń, w przypadku umów o pracę tymczasową dochodzą jeszcze opłaty związane m.in. z obsługą kadrowo-płacową pracowników (m.in. ich urlopy, odprawy itd.), które wliczane są zwykle do marży agencji i przerzucane na klientów.

– Ozusowanie zleceń z pewnością będzie miało wpływ na działalność agencji zatrudnienia. Część z nich już teraz negocjuje z klientami wyższe stawki, żeby pokryć wzrost kosztów zatrudnienia i nie stracić współpracowników na umowach zlecenia. Możliwe też, że agencje będą obniżały stawki proponowane zleceniobiorcom, żeby zrównoważyć nowy koszt. Tyle tylko, że konkurencja w tej branży jest olbrzymia, więc najprawdopodobniej znajdą oni innego zleceniodawcę – mówi Artur Ragan. Dodaje, że w jego agencji umowy zlecenia stanowią tylko 5 proc. ogółu umów i w związku z tym firma nie planuje żadnych radykalnych ruchów.

>>> Czytaj też: Polscy emigranci wydają pieniądze za granicą. Już nie wrócą

Idzie nowe

Agencje się spieszą, bo po Nowym Roku „oszczędzanie” na zleceniobiorcach nie będzie już proste. Jeśli umowa zlecenia nie będzie przekraczała wartości płacy minimalnej, a zleceniobiorca oświadczy pracodawcy, że z innych źródeł podlegających ubezpieczeniu nie osiąga dochodów równych tej kwocie (1850 zł), wówczas pracodawca odprowadzi od takiej umowy zlecenia składki do ZUS w wymiarze identycznym, jakby zatrudniał zleceniobiorcę na umowę o pracę za stawkę minimalną. Dziś w powszechnym użyciu jest inny mechanizm – jeśli pracownik ma dwie umowy zlecenia (co zdarza się w agencjach pracy bardzo często), składki do ZUS odprowadzane są zwykle od tej o najniższym wymiarze i są one proporcjonalne do wypłacanego wynagrodzenia. Jeśli zatem jedna umowa jest na 200 zł, to składki do ZUS są proporcjonalne do uzyskiwanego dochodu, a od tej drugiej umowy – zawartej już np. na 2000 zł. z tym samym zleceniobiorcą – nie są odprowadzane wcale.

Prawo dziś pozwala bowiem wybrać płatnikowi umowę, od której odprowadza on za zleceniobiorcę składki do ZUS. Większość firm odprowadza więc ZUS z tych najniższych umów. W 2016r. będzie radykalna zmiana, mianowicie płatnik składek nie będzie miał już wyboru umowy od której odciąga składki do ZUS. Jeśli zleceniobiorca oświadczy, że nie ma innego tytułu do ubezpieczenia ( np. innego zlecenia lub umowy o pracę), z którego osiąga dochód równy lub wyższy niż 1850 zł brutto, to podpisując z nim umowę zlecenie na to symboliczne 200 zł pracodawca i tak będzie musiał za niego odprowadzić składki takie, jakie się odprowadza od minimalnego wynagrodzenia na umowie u pracę. A to oznacza dodatkowe obciążenie.

– Nowe przepisy być może popsują świetny interes kilku tysięcy przedsiębiorców pewnej specyficznej branży o nieszczególnie dobrej reputacji (patrząc szczególnie na naginające czy łamiące prawo agencje pracy tymczasowej), ale celem głównym tej reformy jest dobro wszystkich pracowników, a więc 16 milionów ludzi – zauważa Łukasz Komuda z Fundacji Inicjatyw Społeczno- Ekonomicznych i dodaje: – Uelastycznianie polskiego rynku pracy, na które pozwalano przez ostatnią dekadę, służyło zmniejszaniu bezrobocia. Teraz chodzi o częściowe wycofanie się z koncepcji, która przynosi – być może – kilkaset tysięcy miejsc pracy, ale jednocześnie pauperyzuje całe grupy społeczne i drenuje budżet z pieniędzy (kurczące się wpływy do ZUS i NFZ).

Łukasz Komuda zauważa również, że jeśli klientów agencji, czyli podmiotów gospodarczych zatrudniających na umowy zlecenia, nie stać na ozusowanie umowy do poziomu umowy o pracę z płacą minimalną, to oznacza, że takie miejsce pracy i tak nie będzie trwałe – zniknie przy lada wahnięciu koniunktury czy zaostrzeniu konkurencji.

– Tu dochodzimy do kwestii strategicznej: czy chcemy pielęgnować takie właśnie nietrwałe miejsca pracy, ostatecznie dokonując erozji całego systemu i pogarszając sytuację przynajmniej części tych, którzy pracują na umowę o pracę? Sądzę, że sytuacja dojrzała, by zacząć dbać nie tylko o liczbę miejsc pracy, ale także o jakość zatrudnienia. Szczególnie, że sytuacja na rynku poprawia się od stycznia 2014 roku a we wrześniu 2015 r. stopa bezrobocia rejestrowanego spadła poniżej 10 proc. Nie będzie lepszego momentu na reformę, czy choćby korektę kursu – uważa Łukasz Komuda.

Państwo naprawia, co samo zepsuło

Zdaniem Andrzeja Radzisława, radcy prawnego z kancelarii Lex Consulting i eksperta ubezpieczeń społecznych, do konieczności dociążenia umów zleceń podatkami do ZUS przyczyniło się samo państwo.

– Dyktatura ceny przy zamówieniach publicznych spowodowała, że podmioty gospodarcze, chcąc wygrać przetarg, obniżały koszty własne do bardzo niskich, nierynkowych stawek. Wystarczy poczytać tablice ogłoszeń w sądach, zusach, krusach i innych urzędach, i będzie wiadomo, skąd się biorą te wszystkie śmieciowe umowy zleceń i stawki po 5 zł za godzinę pracy – mówi prawnik.

Zwraca przy tym uwagę, że nowe przepisy dotyczące ozusowania spowodują ogromne trudności dla płatników.

– Zgodnie z ich treścią od 2016r. pracodawca będzie musiał pytać zleceniobiorcę, czy ten osiąga z innego źródła dochód co najmniej równy płacy minimalnej, ale poza oświadczeniem pracownika, nie będzie mógł zweryfikować, czy pracownik mówi prawdę. Taka weryfikacja będzie możliwa dopiero po odprowadzeniu składek i tylko wtedy będzie wiadomo, czy z pierwszej umowy zleceniobiorca otrzymywał wynagrodzenie równe minimalnemu, bo tylko taka okoliczność będzie zwalniała drugiego płatnika z obowiązku płacenia za niego składek – wyjaśnia prawnik.

Jeśli zatem jakiś zleceniobiorca będzie chciał otrzymać wyższą wypłatę do ręki i oświadczy, że w innej firmie ma zlecenie za kwotę przekraczającą płacę minimalną, wówczas pracodawca nie zgłosi go do ZUS.

– W przypadku, gdy ZUS się dopatrzy, że dochód ten podlegał ozusowaniu, bo innej umowy zlecenia nie było (lub była na niższą kwotę) obciąży kosztami nie pracownika, który wprowadził w błąd lecz firmę, która nie zgłosiła pracownika do ubezpieczenia – ostrzega Andrzej Radzisław.

Ekonomistka prof. Joanny Tyrowicz uważa, że mimo zmian w zasadach naliczania składek ZUS od zleceń, umowy te nadal będą popularne. Po pierwsze, nadal pozostają korzystniejsze ze względów fiskalnych od standardowej umowy o pracę. Po drugie, ich wypowiedzenie pozostaje znacznie łatwiejsze i nie nakładają na zleceniodawcę tych samych obowiązków, które nakłada na pracodawcę kodeks pracy (np. w odniesieniu do ewidencji czasu pracy, warunków pracy, posiłków, odzieży, itp.). – Zastanawiające jest to, ile spośród tych 180 tys. umów zleceń zawartych w ubiegłym roku w agencjach pracy podpisano z naruszeniem prawa? Kodeks pracy wyraźnie stanowi, że jeśli praca była wykonywana w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę, w czasie wyznaczonym przez pracodawcę i pod nadzorem przełożonego, to bez względu na to, co jest napisane na papierze, jest to umowa o pracę – przypomina prof. Joanna Tyrowicz i dodaje: – Zmiana składek nie jest rozwiązaniem problemu nadużywania umów cywilnoprawnych, asymetria pozostanie zawsze, bo umowa o pracę zawsze jest bardziej obciążająca dla pracodawcy.

>>> Polecamy: Sekrety działów HR. Zobacz, co pracodawcy ukrywają przed pracownikami

Zlecenia za emeryturę

Najważniejszym aspektem zmiany zasad ozusowania zleceń jest jednak zyskanie minimalnego bezpieczeństwa socjalnego przez dotychczasowych zleceniobiorców. Osoby te, jeśli pracowały dotąd na umowach zlecenia, których wartość nie przekraczała w miesiącu minimalnej płacy, nie mogły skorzystać z zasiłków dla bezrobotnych (świadczenie to otrzymują osoby, za które odprowadzane były składki do ZUS naliczane od co najmniej minimalnej płacy). Od Nowego Roku osoby te automatycznie wejdą w próg, który jest wymagany do zasiłku.

Druga zasadnicza kwestia dotyczy nabywania prawa do minimalnej emerytury. Aby móc otrzymać to świadczenie, trzeba będzie mieć udokumentowany odpowiedni okres składkowy. Przy obliczaniu okresów składkowych z umów zleceń bierze się pod uwagę wysokość odprowadzanych składek. Stawką bazową, która odpowiada jednemu pełnemu miesiącowi ubezpieczenia, jest kwota minimalnej płacy, zatem jeśli umowa zlecenia była do tej pory niższa, niż to minimalne wynagrodzenie, okres składkowy był proporcjonalnie mniejszy. To również automatycznie ulegnie zmianie, bo od 1 stycznia przyszłego roku obowiązkowe składki z umów zleceń będą naliczane, jak opisałam to wyżej, tak jak od umów w wynagrodzeniem równym płacy minimalnej.