Uzasadnienie Kancelarii Prezydenta do weta jest bardzo lakoniczne. „Związanie Rzeczypospolitej Polskiej umową międzynarodową, która poprzez nakładane zobowiązania, wpływa na funkcjonowanie gospodarki i wiąże się z kosztami społecznymi powinno być poprzedzone szczegółową analizą skutków prawnych i ekonomicznych, w tym w ramach postępowania ustawodawczego poprzedzającego podjęcie decyzji przez Sejm w sprawie ustawy wyrażającej zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej. W opinii Prezydenta RP w trakcie prac ustawodawczych skutki te nie zostały dostatecznie wyjaśnione”.

W rzeczywistości ustawa, która pozwala na przyjęcie przez Polskę tzw. poprawki dauhańskiej do Protokołu z Kioto nie nakłada na nasz kraj żadnych nowych zobowiązań. Umożliwia tylko stosowanie części postanowień Protokołu do 2020 r. Aby to zrozumieć, wystarczy przeczytać uzasadnienie do ustawy.

>>> Czytaj też: Trzy weta Andrzeja Dudy. Prezydent uderza w rząd

W przeciwieństwie do unijnego pakietu klimatycznego podpisany w ramach ONZ Protokół z Kioto nie ma żadnych istotnych skutków dla polskiej gospodarki. Polska ma tam nadwyżkę uprawnień, którą sprzedawała innym krajom. Zarobiliśmy na tym kilkaset mln euro. Teoretycznie nieratyfikowanie poprawki uniemożliwiłoby nam dalszy handel. Ale wg naszych źródeł w Ministerstwie Środowiska handel i tak się skończył bo na nasze uprawnienia nie ma już chętnych. Finansowej szkody na szczęście więc nie będzie.

Reklama

Weto prezydenta kończy proces legislacyjny, nowy Sejm w ogóle nie będzie nad nim głosował, bo obowiązuje zasada dyskontynuacji. Polska delegacja pojedzie więc w grudniu na konferencję klimatyczną do Paryża jako prawdopodobnie jedyny kraj UE, który nie przyjął poprawki dauhańskiej ( nie zrobiły tego także Bułgaria i Portugalia, ale sprawa nie budzi tam sporów, więc pewnie zdążą ją przyjąć). Realnego znaczenia cała sprawa mieć nie będzie, najwyżej wzbudzi zdziwienie.

Co stwierdził typowany na ministra w nowym rządzie Paweł Szałamacha? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl