Koncepcja transeuropejskiego korytarza kolejowego wpisuje się w lansowaną przez otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy koncepcję rozbudowy infrastruktury łączącej Polskę ze wschodem i południem Europy. Wiele wskazuje na to, że dla Rail Baltica w pełnym wymiarze zapali się zielone światło.
Od nowego rozkładu jazdy, czyli od 13 grudnia, po ponadrocznej przerwie zostaną przywrócone połączenia kolejowe między Warszawą i Białymstokiem – zapowiadają Polskie Linie Kolejowe. Na ostatniej prostej jest modernizacja 66 km między podwarszawskim Rembertowem a miejscowością Sadowne. To z powodu tej inwestycji PLK wyłączyły połączenia dalekobieżne na odcinku 170 km. Gdyby nie zdążono jej dokończyć, przepadłoby ponad 1,4 mld zł unijnej dotacji.
To pierwszy odcinek Rail Baltica w Polsce, która na terenie naszego kraju ma mieć w sumie 341 km. Bruksela chce, żeby do 2025 r. od Tallina do Warszawy dało się przejechać pociągiem z prędkością rzędu 160 km/h, i to w zachodnim rozstawie szyn 1435 mm (na wschód od Polski dominuje 1520 mm). I na ten cel obficie sypie pieniędzmi.
Litwa, Łotwa i Estonia powołały joint venture RB Rail, która koordynuje budowę (Polska i Finlandia uczestniczą w niej jako obserwatorzy). Litwa buduje i uchodzi w tym projekcie za prymusa, Łotwa i Estonia szykują projekty. A Polska? Mamy opinię kraju, który jest zainteresowany tylko wewnętrznym odcinkiem, i to tym blisko stolicy.
Reklama
– Doceniamy działania inwestycyjne podjęte na linii Warszawa – Białystok. Mamy nadzieję, że Polska zapewni takie same warunki podróżowania między Białymstokiem i granicą z Litwą. Bo wtedy ma sens szybka kolej z Tallina do Warszawy – zauważa Janis Eiduks, dyrektor departamentu kolejowego w Ministerstwie Transportu Łotwy.
Miiko Peris z ramienia Estonii przypomina, że plan dla Polski to zwiększenie prędkości na całym odcinku – do granicy z Litwą. – Z powodów strategicznych i ekonomicznych mamy nadzieję, że Rail Baltica będzie priorytetem także w Polsce – stwierdził Miiko Peris, menedżer projektu w spółce RB Rail.
Dwa tygodnie temu na Litwie – podczas otwarcia 125-km odcinka z Kowna do granicy z Polską wartego 365 mln euro – premier tego kraju Algirdas Butkeviczius wytknął Polsce, że z Białegostoku na Wschód jeździ się ze zbyt małą prędkością, a w sprawie inwestycji niewiele się dzieje.
Wynik wyborów w Polsce może być po myśli naszych wschodnich sąsiadów. Bo koncepcja wpisuje się w lansowaną przez otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy koncepcję rozbudowy infrastruktury łączącej Polskę ze wschodem i południem Europy. Wiele wskazuje na to, że dla Rail Baltica w pełnym wymiarze zapali się zielone światło.
– Transeuropejskie korytarze komunikacyjne, np. Rail Baltica łącząca nas z krajami bałtyckimi, są dla Polski strategicznie niezbędne. To powinien być jeden z transportowych priorytetów – powiedział wczoraj DGP Andrzej Adamczyk z PiS, typowany na nowego ministra infrastruktury.
Inwestorzy z krajów bałtyckich obawiali się dziury w Rail Baltica na terenie Polski nie bez powodu. Z przedwyborczego harmonogramu PKP PLK wynika, że w przypadku odcinków Sadowne – Czyżew i Czyżew – Białystok dopiero trwają przygotowania, i to z problemami. Przetarg na projekt ostatniego z fragmentów utknął – zwycięzcy nie udało się wskazać od marca 2013 r. O odcinku Białystok – Ełk – Trakiszki w ogóle nie ma mowy. Jest na liście rezerwowej Krajowego Programu Kolejowego, bo dostępna pula pieniędzy nie wystarczy na jego sfinansowanie. – Trwa opracowanie studium wykonalności dla tego odcinka. Jeśli będą możliwości finansowania, będzie to podstawą do wniosku o dofinansowanie – mówi Mirosław Siemieniec z PKP PLK. Szacowana wartość tej inwestycji to 2,5 mld zł. Zakończenie prac nad studium planowane jest w połowie 2016 r.