Wielka Brytania pokazuje, że wizja jeszcze ściślejszej integracji dla wszystkich członków Unii Europejskiej jest dziś nieadekwatna. Im szybciej Europa to zrozumie, tym lepiej - pisze zespół redakcyjny agencji Bloomberg.

Brytyjski rząd rozpoczął europejską ofensywę. Przedstawiciele Wielkiej Brytanii jeżdżą po Europie i przedstawiają wizję reform, jakie w przekonaniu Londynu powinna podjąć Unia Europejska. Co prawda proponowane przez Brytyjczyków reformy nie będą łatwe do przeprowadzenia, ale same w sobie są bardzo dobrym pomysłem. Nie tylko dlatego, że dzięki ich przeprowadzeniu wzrosną szanse na to, że Wielka Brytania pozostanie w Unii, ale również dlatego, że są korzystne dla samej Unii.

We wtorkowym przemówieniu w Berlinie, brytyjski kanclerz skarbu zwracał uwagę na zachowanie odpowiedniej równowagi. W duchu przyjaźni i solidarności, bez złośliwości, George Osborne argumentował, że obecna dwupoziomowa Europa potrzebuje bardziej stabilnego oparcia w prawie. I ma rację.

Jak powszechnie wiadomo, mamy do czynienia z pewną rozbieżnością interesów. Aby wspólna waluta działała we właściwy sposób, członkowie strefy euro potrzebują większej integracji politycznej. Brytyjczycy z kolei, jako naród spoza strefy euro, nie chcą być częścią jeszcze ściślejszej Unii. Ta różnica nie musi oznaczać głębokiego podziału w Unii, ale powinna zostać bardziej świadomie niż dotąd wpisana w jej strukturę – argumentował Osborne.

Obecnie swego rodzaju podwójny status Wielkiej Brytanii oraz pozostałych 8 krajów, które nie są członkami strefy euro, jawi się jako konstytucyjna anomalia. Unia Europejska opiera się bowiem na założeniu, wyrażonym w traktatach, że wszyscy jej członkowie mają wspólny cel – jeszcze ściślejsza integracja, z euro jako wspólną walutą. Jednak idea ta nie służy już wzrostowi prosperity i stabilności w Europie.

Reklama

Reforma Unii Europejskiej

Kraje, które chcą ściślejszej integracji politycznej, nie powinny być hamowane przez takiej państwa, jak np. Wielka Brytania, które większej integracji ani nie chcą, ani nie potrzebują. I odwrotnie – wysiłki na rzecz integracji i ulepszania strefy euro nie powinny być narzucane krajom, którego tego nie chcą i nie są częścią unii walutowej. Jednocześnie wszyscy członkowie Unii Europejskiej, bez względu na to, czy są w strefie euro czy też nie, mają interes w pogłębianiu wspólnego rynku dóbr, usług, kapitału i siły roboczej. Gdy na szali kładzie się interesy wszystkich członków, każdy powinien mieć coś do powiedzenia.

>>> Czytaj też: Osborne w Niemczech: Brytyjczycy nie chcą jeszcze ściślejszej integracji. UE trzeba zreformować

Odmienne cele różnych krajów mogą zostać pogodzone, ale nie przy pomocy sztywnych, jednowymiarowych rozwiązań. W praktyce Unia Europejska już dziś jest Unią wielu prędkości, ale na poziomie prawa i pewnej retoryki jest zupełnie inaczej. Niedobrze jest ignorować to napięcie jako nieważne. W efekcie bowiem grozi nam niekończąca się konstytucyjna niestabilność, która tylko może pogłębić obawy i dać argumenty siłom antyeuropejskim.

Apel o nowe i prawnie wiążące rozwiązania, które uznają różne rodzaje członkostwa w UE, to wielkie wyzwanie, które Wielka Brytania rzuca Europie. Wiele europejskich krajów zapewne uzna to za pomysł z gruntu antywspólnotowy. Ale proponuje to Wielka Brytania – kraj od zawsze niechętny pomysłowi bardzo ścisłej integracji.

A zatem jeśli nie Wielka Brytania, to kto? Okazało się bowiem, że wizja jeszcze ściślejszej integracji, która leży u podstaw UE, jest dziś nieadekwatna. Im szybciej Europa to zrozumie, tym lepiej.

>>> Czytaj też: Militarny klub Europy Środkowo-Wschodniej. Państwa wzmacniają współpracę wojskową