Francja, a szczególnie Paryż i jego okolice z wielkim trudem wracają do normalnego życia po piątkowych zamachach. Muzea otwierają się po dwudniowej przerwie, ruszają teatry, ale wszystko to odbywa się w zupełnie nowej, nieznanej do tej pory paryżanom atmosferze.

W godzinach porannego szczytu w regionie paryskim doliczono się niemal sześciuset kilometrów korków. To absolutny rekord. Mimo, że podróżując metrem nie odnosi się wrażenia, iż pasażerowie są spanikowani, to jednak wielkość korków świadczy o tym, że ludzie wolą nie korzystać z komunikacji miejskiej.

Turyści, szczególnie Amerykanie i Australijczycy, masowo odwołują rezerwacje w hotelach. Wielu paryżan także rezygnuje z zagranicznych podróży.

Targi miejskie pod gołym niebem będą ze względów bezpieczeństwa zamknięte co najmniej do czwartku, ale ruszyły już muzea i teatry, chociaż dookoła nich rozlokowane są liczne patrole dobrze uzbrojonych żołnierzy i policjantów. Wydłużyły się kolejki oczekujących na wejście do Luwru, bo kontrole są niezwykle skrupulatne. Ale paryżanie wierzą w słowa umieszczone przed teatrem Bataclan, gdzie zginęło 89 osób: „Nie zabijecie naszej wolności.”

>>> Polecamy: Koniec wolnej Europy. Stary Kontynent musi się zmienić albo przestanie istnieć

Reklama