Grupa unijnych krajów najbardziej dotkniętych kryzysem migracyjnym mobilizuje siły. Przed wczorajszym szczytem Unia Europejska - Turcja przywódcy ośmiu krajów Europy Zachodniej spotkali się, by rozmawiać o przyjęciu grupy syryjskich uchodźców z Turcji.

To Niemcy, Austria, kraje Beneluksu, Szwecja, Finlandia i Grecja. Ponadto wewnątrz Unii tworzy się trzon krajów, które pieniędzy dla uchodźców szukają w unijnych funduszach.
Państwa, które mobilizują szeregi chcą, by środki dla imigrantów pochodziły przede wszystkim z unijnego budżetu. Konkretnie z polityki spójności, której największym beneficjentem jest Polska. Chodzi o pulę niewykorzystanych funduszy. Do tej pory Komisja pomagała unijnym krajom nadrabiać zaległości, teraz żadnej taryfy ulgowej stosować nie będzie, tylko zabierze pozostałe pieniądze.


Drugie niebezpieczeństwo mobilizacji sił, to stworzenie wąskiej grupy wewnątrz Unii i pozostawienie części państw na obrzeżach. Tak się składa, że większość krajów chcących zacieśnić współpracę to te które naciskają na stworzenie mini strefy Schengen. "Trzeba zrobić wszystko, by nie doszło do podziału Unii Europejskiej. Musimy walczyć, by Unia się konsolidowała i wzmacniała. Szukać takich kompromisów, które będą budowały jedność, a nie podziały" - skomentowała premier Beata Szydło.

Ale ósemka państw wydaje się zdeterminowana. Wprawdzie szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker mówi - "każdy kraj, który będzie chciał się dołączyć, będzie mógł to zrobić", ale będzie też musiał zgodzić się na przyjęcie kolejnej grupy uchodźców. Do połowy grudnia Komisja ma przygotować nowy plan przesiedleń.

>>> Czytaj też: Unia płaci Turcji za zatrzymanie fali uchodźców. Polska zadowolona z ustaleń

Reklama