Pierwszym czynnikiem wspominanego schematu jest brak korelacji z zachowaniem otoczenia, co dzisiaj było aż nadto widoczne. Otóż podczas gdy giełdy europejskie o poranku dość zauważalnie zyskiwały w oczekiwaniu na decyzję EBC, GPW nie potrafiła wykrzesać podobnego ruchu. Później, gdy Mario Draghi nie sprostał wygórowanym oczekiwaniom i indeksy europejskie zaczęły sporą przecenę, WIG20 pozostał w znacznej mierze niewzruszonym tym faktem. Ostatecznie spora zmienność w otoczeniu nie wygenerowała podobnego zainteresowania handlem w Warszawie. Ten poza nielicznymi wyjątkami pozostaje poniżej możliwości rynku przy Książęcej. Skala obrotów to zresztą kolejny problem uwypuklony w ostatnim czasie. Dzisiaj pod tym względem było co prawda nieco lepiej, ale głównie za sprawą dwóch spółek: PZU i Orange. Z tą pierwszą spółką związane jest zresztą główne negatywne zaskoczenie dzisiejszego dnia.

Otóż podane zostały szczegóły podatku od aktywów finansowych. W przypadku banków nie można mówić o żadnym zaskoczeniu, gdyż wcześniej komunikowana stawka 0,39% nie uległa zmienia, a jedynie rozłożeniu na miesięczne interwały. Gorzej sprawa ma wyglądać w przypadku ubezpieczycieli, których podobny podatek ma również objąć, ale w skali prawie dwukrotnie większej, gdyż sięgającej aż 0,6%. To było negatywne zaskoczenie, które powodowało spadki akcji PZU momentami przekraczające 5%. W wielu przypadkach zniżkowały jednak również akcje banków i to jest trzeci problem warszawskiego parkietu. Ujawnia się on ciągłym reagowaniem na napływ negatywnych informacji, mimo że te powinny być oczekiwane i ten sposób w znacznej mierze ujęte w cenie akcji. Inwestorzy wciąż jednak pozostają wyczuleni na napływ często niekorzystnych informacji i tym samym główny indeks już od maja pozostaje w tendencji spadkowej.

Ta dzisiaj uległa zresztą rozwinięciu i spadek indeksu WIG20 o 1% sprowadził go na nowe tegoroczne minima. Fakt większego spadku w otoczeniu powinien być marnym pocieszeniem, gdyż tam realizowano wcześniejsze zyski, a tych nad Wisłą po prostu nie ma.