Według początkowych założeń, miał powstawać dziesięć lat, ale z powodów politycznych czas ten skrócono do tysiąca stu dni.

Dworzec musiał być gotowy przed zjazdem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Trzeba też było tam powitać przywódcę Związku Radzieckiego Leonida Breżniewa, który w tym czasie odwiedzał Polskę.

Kazimierz Zawałło, który brał udział w budowie dworca, wspomina, że odbywała się ona w bardzo trudnych warunkach, ponieważ w tym samym miejscu cały czas działał tymczasowy dworzec. Robotnicy pracowali w sąsiedztwie normalnie kursujących pociągów. Nikt w tych czasach nie myślał, żeby zorganizować objazdy. O wypadek było więc nietrudno.
Od początku dworzec był krytykowany za trudną komunikację między poszczególnymi poziomami, częste awarie schodów ruchomych, czy za przykry zapach.

Pan Kazimierz Zawałło wspomina jednak, że dużą popularnością cieszyły się dworcowe lokale gastronomiczne. Przede wszystkim ze względu na dania mięsne, które były dostępne bez reglamentacji. W tych czasach obowiązywały tak zwane kartki, czyli talony, na podstawie których można było w ciągu miesiąca kupić nie więcej niż dwa i pół kilograma wyrobów mięsnych i wędliniarskich. Dlatego do restauracji na dworcu wybierały się całe rodziny warszawiaków mimo, że nie miały w planach żadnych podróży.

Reklama

Krajobraz dworca znacząco się różnił od dzisiejszego. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku na każdym peronie pracowały hostessy, które pomagały pasażerom. Były to z reguły absolwentki różnych szkół kolejowych, które pomagały i musiały pomóc, żeby ludzie mogli się odnaleźć w gąszczu peronów, przejść, korytarzy i galerii.

W najbliższy weekend na Dworcu Centralnym odbędzie się szereg imprez z okazji okrągłego jubileuszu.

>>> Zobacz logo Dworca Centralnego